Pierwszy kandydat na diakona stałego z archidiecezji warszawskiej.
- Pojawiły się też obawy, że diakonat może być traktowany jako „kapłaństwo na skróty” i w efekcie spowodować spadek powołań.
– To nieporozumienie budzi trochę niechęci do diakonatu stałego. Jednak inne jest powołanie kapłana, inne diakona. Jeśli ktoś myśli o diakonacie jako „łatwiejszym kapłaństwie”, to świadczy o tym, że nie rozumie istoty ani jednego, ani drugiego.
- Jak tę służbę, jako diakona, pogodzi Pan z życiem małżeńskim, rodzinnym?
– Myślę, że bardzo cenną wartością diakonatu stałego jest świadectwo życia rodzinnego. Dzisiaj mamy takie dziwne czasy, że z moim 26-letnim stażem małżeńskim czasami czuję się tak, jakby to było coś nietypowego, jakbym miał się tłumaczyć, dlaczego jestem wciąż z tą samą żoną. Takie dodatkowe świadectwo może przynieść dobry skutek. Diakon stały może być pomostem między świeckimi i duchownymi. Mogą zdarzyć się sytuacje, że osobom z problemami rodzinnymi łatwiej będzie rozmawiać o nich z diakonem o długim stażu małżeńskim niż z księdzem. Nie uważam się za znawcę, ale mogę opowiedzieć o tym, jak ja przeżywałem różne sytuacje małżeńskie.
- Jak bliscy, przyjaciele zareagowali na Pana decyzję?
– Żona wie, że to było moje marzenie, więc kiedy nadeszła pisemna zgoda Księdza Prymasa na rozpoczęcie kursu, pogratulowała mi. Dwaj dorośli synowie także. Znajomi życzliwie się przyglądają, już kilkoro pytało o szczegóły. Oczywiście żona musi wcześniej wyrazić zgodę na kandydowanie. W programie przygotowania do święceń są przewidziane spotkania diakonów wraz z rodzinami.
- Na czym polegają te przygotowania?
– Raz w miesiącu w Ośrodku Formacji Diakonów Stałych Diecezji Toruńskiej wspólnie staramy się szukać miejsc zaangażowań, dzielimy się doświadczeniami – a różnimy się wiekowo i zawodowo… Staramy się uzupełnić braki wykształcenia teologicznego. Mamy też wykłady praktyczne: śpiew, liturgia…
- Jak za trzy lata, po święceniach, zmieni się Pana życie?
– Jestem gotów na zmiany, bo obowiązywać mnie będzie posłuszeństwo biskupowi, ale może zmiany radykalne wcale nie będą konieczne. Muszę pracować i utrzymać rodzinę. Praca w telewizji, przy programach katolickich, jest moim zaangażowaniem, a święcenia diakonatu udzielane są dla wzmocnienia tego, co już się dokonuje. Do tej pory często współprowadziłem rekolekcje, kiedyś nawet zastępowałem księdza na katechezie, uczestniczyłem w prowadzeniu kursów przedmałżeńskich… Jeśli jest jakaś potrzeba, mój proboszcz z parafii św. Marii Magdaleny w Magdalence wie, że może na mnie (jak i na wielu innych z naszej parafii) liczyć. Myślę, że podstawową różnicą po święceniach – jeśli ich doczekam – będzie łaska sakramentalna, która im towarzyszy. Będę po prostu przekazywał to, co dostaję. To też zmniejsza naturalną skłonność człowieka do egoizmu, chęć zasłużenia się, przypodobania Bogu.