"Protest w obronie dzieci" odbył się w kilku miastach europejskich, także w Warszawie. Związany jest z ofensywą, jaką lobby homoseksualne podjęło w Parlamencie Europejskim.
Mimo zimna i siąpiącego marznącego deszczu na kilka minut przed południem gęstnieje grupa osób zbierających się przed kolumną Zygmunta na warszawskim Placu Zamkowym. Przeważają rodziny z dziećmi i ludzie młodzi. Ale nie brakuje też starszych. – Przyszłam wesprzeć tych młodych w walce o godność człowieka i rodziny. To, jaka będzie Polska i Europa, zależy od takich jak oni – mówi wyraźnie wzruszona emerytka Grażyna Klimaszewska
"Nie jesteśmy przeciwko homoseksualistom. Jesteśmy za rodziną. Protestujemy przeciwko temu, aby ta grupa otrzymywała przywileje, które im się nie należą" – mówi na początku Błażej Marzoch, jeden z organizatorów protestu. Za całą akcją stoi hiszpańska Fundacja CitizenGo. – Jesteśmy tutaj w obronie dzieci, które się same nie obronią. Przeciwstawiamy się rozwiązaniom, które będą w nie uderzać. Rozmawiamy też z polskimi europosłami, by sprzeciwiali się takim pomysłom. Oni nas reprezentują, więc patrzymy im na ręce. I na pewno rozliczymy ich za ich pracę – mówi do zgromadzonych ludzi studentka Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie Magdalena Korzekwa, szefowa polskiego oddziału Fundacji CitizenGo. Mariusz Majewski /GN Zdecydowana większość haseł na transparentach była prorodzinna.
Organizatorzy w petycji sprzeciwiającej się skrajnie zideologizowanemu raportowi Lunacek informują, że dokument nadużywa „polityki antydyskryminacyjnej” w celu uprzywilejowania niektórych obywateli ze względu na ich preferencje seksualne. Raport, pod pozorem walki z mową nienawiści i przestępstw z nią związanych, zakłada wolność zgromadzeń i wolność wypowiedzi dla gejowskich aktywistów przy jednoczesnym zamykaniu ust krytykom ruchu homoseksualnego i aktywizmu LGBTI (lesbijek, gejów, osób biseksualnych, transseksualnych i interseksualnych). Konsekwencją tego dokumentu ma być otwarta droga do zawierania związków zrównanych z małżeństwem i co za tym idzie adopcji dzieci. W ciągu kilku dni petycję przeciwko raportowi Lunacek podpisało 160 tys. Europejczyków. Jedna trzecia tych podpisów pochodzi z Polski.
Przechadzając się wśród ludzi wokół kolumny Zygmunta słyszę, jak młoda kobieta tłumaczy dwóm dziewczynkom, na czym polega protest. – Dziecko do prawidłowego rozwoju potrzebuje zarówno matki jak i ojca. Potrzebuje wzorca, jaki daje i kobieta, i mężczyzna. Dlatego przyszłam tutaj z córką i bratanicą – tłumaczy w rozmowie z GN Joanna Obrzut, księgowa z Warszawy. – Ośmiolatki Martynka i Weronika w ogóle nie mogły sobie wyobrazić, że mogą być dwie mamusie, albo dwóch tatusiów – dodaje.
Mariusz Majewski /GN Jak zwykle przy takich okazjach, najmłodsi machali balonikami i trzymali flagi. Godzinny protest składa się z kilku przemówień, skandowania prorodzinnych haseł i apeli, by swój sprzeciw wobec ideologicznego ataku europejskiej lewicy wyrażać w podpisywaniu petycji. Poważne treści przeplatają krótkie występy króla Zygmunta i Stańczyka, którzy w żartobliwych, rymowanych hasłach mówią, że Polska powinna się przeciwstawić prawom, które zamiast dobrze służyć ludziom, przyczyniają się do ich deprawacji.
Jacek Sapa z Centrum Wspierania Inicjatyw dla Życia i Rodziny wskazuje, że takie protesty mają tworzyć ruch obywatelski. – Aby skutecznie promować fundamentalne wartości, jakimi są życie i rodzina, musimy stworzyć ruch świadomych obywateli, którzy będą odpowiedzialni za Europę i za Polskę – mówi Sapa. Podobnie rozumieją to Katarzyna i Michał Strugińscy, którzy na protest przyszli z trzyletnim synem Szymonem. – Tworzymy rodzinę i chcemy ją wspierać jako instytucję. Nie zgadzamy się też, żeby mała grupa osób dostawała przywileje, które zupełnie im się nie należą i żeby przy tej okazji cierpiały na tym dzieci – mówi w rozmowie z GN Michał Strugiński.
Podczas protestu wolontariusze organizacji prorodzinnych rozdają ulotki zapraszające na kolejną inicjatywę wspierającą życie i rodzinę. Konkretnie na organizowany 30 marca 2014 r. IX Marsz Świętości Życia.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.