Widziałem wolność w Kijowie

W tej naszej atmosferze beznadziejnej niemocy, którą na co dzień widzę w Polsce, Majdan jest jak łyk świeżego powietrza.

Kiedy w sierpniu 1980 roku wybuchł strajk w Stoczni Gdańskiej, Wałęsa oraz Komitet Strajkowy nie zgodzili się na zerwanie kłódek do stoczniowej poligrafii. Nie wiem, czy był to wyraz braku wiary (zwycięzców przecież się nie sądzi), czy po prostu przekonanie, że bez zgody dyrekcji tego robić nie wolno. Tak czy inaczej, z perspektywy czasu nie było to mądre postępowanie. Dzień później w Stoczni Komuny Paryskiej w Gdyni też wybuchł strajk. Na jego czele stanął młody, niespełna dwudziestojednoletni Andrzej Kołodziej, który dzień wcześniej znalazł tu zatrudnienie. On nie miał oporów przed zerwaniem kłódek i poligrafia gdyńska drukowała całe tony ulotek i gazet (zwycięzców nikt nie sądził). Gdyby na Majdanie nie zajęto kilku budynków, w tym Domu Związków, w którym znajduje się główny sztab, to przy tych mrozach strajk nie miałby szans przetrwania.

Nasz łącznik wprowadza nas na swoją przepustkę do Domu Związków. Pierwsza kontrola przed wejściem, potem kolejna przed schodami, kolejna na piętrze i jeszcze jedna przed wejściem do Press Center. Pomieszczenia i meble pamiętają czasy, jeżeli nie Chruszczowa, to na pewno wczesnego Breżniewa. Postkomunistyczna tandeta, ale znowu czysto. Co chwilę podchodzą sprzątaczki i myją podłogę. Jest miejsce porad prawnych, punkt wydawania kanapek, herbaty i kawy. Można poczęstować się herbatnikami i cukierkami. Czekamy na spotkanie z szefem zaopatrzenia. Na sali prasowej spotykamy polskich dziennikarzy i fotoreporterów. Jest też Tatiana Czarnowił, plastry na nosie przypominają o pobiciu jej przez tituszków. Organizacja w budynku, wypisz wymaluj, jak podczas strajku studenckiego na Bankowej 8 w Katowicach - właściwie tylko dwie różnice rzuciły mi się w oczy. U nas była jedna bramka na wejściu - tutaj jest na każdym piętrze, ale to może wynikać z tego, że do budynku jest kilka wejść i przede wszystkim są różne przepustki - nie z każdą można wejść do każdego miejsca. My dostajemy prasowe, które upoważniają do prawie wszystkich pomieszczeń. Druga różnica - tam wyłącznie ludzie młodzi, a tutaj jest przekrój od 18 do 60+ i nie jestem w stanie określić, jaka grupa wiekowa tu dominuje. W namiotach i na ulicach zarówno młodzieńcy około 20-letni jak i starsi kozacy w czapach, kożuchach z osełedcami na głowach i nieodłącznymi pałami. Na pewno więcej mężczyzn niż kobiet, ale już podczas wieców to się wyrównuje. Majdan wypełniają ludzie w różnym wieku, różnych zawodów. Tu spotyka się cały przekrój społeczny. I kolejna sprawa, o ile w wiecach bierze udział najwięcej ludzi z Kijowa i zachodniej Ukrainy, to wśród tych, którzy trwają na Majdanie, jest całkiem niemało ludzi z Dniepropietrowska, Charkowa, Doniecka, a nawet Odessy czy Krymu.

Po jakimś czasie mamy spotkanie z szefami zaopatrzenia Majdanu. Trochę się badamy, ja nie chciałbym przekazać im całej kasy, nie mając pewności, że zostanie dobrze zużytkowana. Dochodzimy do porozumienia, że oni określą, czego im w tej chwili najbardziej potrzeba, a my im to kupimy. Przy okazji rozmawiamy o tym, czym jest Majdan. Określić go można jako małe państwo typu Andora, Lichtenstein, Watykan czy San Marino, z tą różnicą, że tutaj nie ma obowiązku podatkowego i nikt niczego nie produkuje. Pracą tych ludzi jest bycie właśnie tu i dawanie świadectwa, że Majdan żyje. Podczas dużego wiecu przewija się czasami w ciągu dnia ponad pół miliona ludzi. Trzeba wtedy kupić po milionie plastikowych łyżek, misek na jedzenie, kubków dużych i małych. Pokazuje to skalę przedsięwzięcia, którym trzeba zarządzać. Jeżeli nie byłoby zajętych budynków, to nie byłoby za bardzo jak tego magazynować, a pieczywo byłoby tak zmarznięte, że nie dałoby się go jeść. Dostajemy zamówienie i jedziemy samochodem na zakupy. Trzeba nabyć po 1000 sztuk mydła, małych past i szczoteczek do zębów, maszynek do golenia i ręczników. Zajęło nam to kilka godzin, ale i tak nie wszystko udało się dostać. Trudno, żeby bez zamówienia były w jakimś miejscu zgromadzone takie ilości. Dokupiliśmy 20 czajników elektrycznych i wróciliśmy pod bramy Majdanu. Skierowano nas na zaplecze Domu Związków, gdzie na podwórku zobaczyliśmy worki, w których było kilkadziesiąt tysięcy bułek - żelazny zapas na wszelki wypadek.

Nasze zakupy zostały policzone i pokwitowane. Z kwitkiem poszliśmy do biura. Tam zadzwoniono do przyjmujących towar, czy wszystko się zgadza i dopiero wtedy dostaliśmy potwierdzenie wydane na papierze firmowym Majdanu, podpisane przez trzech deputowanych z Rady Najwyższej. Pokwitowanie obejmowało również pieniądze, które zostały nam z zakupów, a które po skrupulatnym przeliczeniu zostały wrzucone do jednej z kilkudziesięciu, a może nawet kilkuset puszek, znajdujących się na Majdanie. Zostały nam jeszcze pieniądze, które miałem na karcie, ale na wszelki wypadek chciałem się zorientować w sytuacji, czy nie ma jakichś innych potrzeb poza żywnościowymi. Dobrze zrobiłem, bo potrzeba było kurtek, butów i innej ciepłej odzieży dla służb porządkowych, o które nie mógł się doprosić ich szef. 50000 hrywien przekazałem już bezpośrednio na te konkretne zakupy i dostałem właśnie dzisiaj mailem potwierdzające rachunki.

Mógłbym opisywać jeszcze wiele szczegółów, ale nie o to chodzi. Pozwoliłem sobie na taką dokładną relację po to, aby pokazać skalę zjawiska od tak zwanej kuchni. Teraz trochę o ideologii i o tym, co dzieje się na scenie oraz na samym Majdanie.

W sobotę w Polsce o 17.15 w kilku telewizjach była puszczana piosenka grupy Taraka, a po niej wypowiedzi kilku opozycjonistów z KOR-u i Solidarności. Zostaliśmy wprowadzeni na scenę, pod którą znajdowało się ponad tysiąc osób. Poprosiliśmy o wywieszenie przywiezionego przez nas transparentu – biało-czerwonej flagi o wymiarach ponad trzy metry na około metr, z napisem „Polska Ukraina”. Obiecano mi, że będzie wisiał do końca rewolucji. Wiem, że następnego dnia był widoczny w polskich telewizjach. Przed połączeniem z Polską Bianka Zalewska z Warszawy, którą poznaliśmy w Kijowie, wygłosiła płomienne przemówienie o poparciu dla sprawy ukraińskiej przez większość Polaków. Ludzie wpadli w stan niemalże euforyczny. A po zakończeniu bardzo wzruszającego teledysku, nagranego i puszczanego za pośrednictwem polskich telewizji, kiedy schodziliśmy ze sceny, to wzruszenie było ogromne. Nie byliśmy w stanie wyjść z przedsionka przez kilkanaście minut. Koleżanka tonęła w objęciach znajdujących się tam ludzi, a Polska była na ustach wszystkich. Potem przemawiał Tiahnybok i wydaje mi się, że dostał zdecydowanie mniejsze brawa. Trudno powiedzieć, że jest on przyjacielem Polaków, ale jako pragmatyk widzi, że Majdan, jak i zdecydowana większość Ukrainy, jest bardzo propolska. „Slawa Ukrainie”, „Hierojam slawa” całkowicie straciło antypolską konotację. Tak samo jest postrzegany Bandera - jako przywódca walczący z komunizmem i sowiecko-rosyjską dominacją. Jeżeli ten okrzyk odnosi się historycznie w tej chwili do jakiejkolwiek nacji, to do Rosjan. Oczywiście nie mam monopolu na mądrość i rację, ale na podstawie kilkudniowej podróży po Ukrainie, mogę powiedzieć, że mam jakieś rozeznanie. Jest ono na pewno większe niż można mieć tylko na podstawie medialnych przekazów. Nie byłem wszędzie nie widziałem wszystkiego, ale słyszałem kilkadziesiąt przemówień (poza wiecami i modłami Majdan jest trochę jak Hyde Park), wielokrotnie ludzie, którzy przy mnie rozmawiali nie wiedzieli, że jestem Polakiem.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
31 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
25°C Poniedziałek
dzień
25°C Poniedziałek
wieczór
22°C Wtorek
noc
17°C Wtorek
rano
wiecej »