Widziałem wolność w Kijowie

W tej naszej atmosferze beznadziejnej niemocy, którą na co dzień widzę w Polsce, Majdan jest jak łyk świeżego powietrza.

Wróciłem wczoraj z Ukrainy i chciałbym tam jechać natychmiast z powrotem. Uzależniłem się od Majdanu i co ciekawe, nie jestem w tym odosobniony. W tej naszej atmosferze beznadziejnej niemocy, którą na co dzień widzę w Polsce, Majdan jest jak łyk świeżego powietrza, po nocy spędzonej w śmierdzącym zatęchłym barze, w którym wszyscy palą papierosy i piją najtańszą ciepłą gorzałę. Niby fajnie bo i pośpiewało się piosenki, i poczuło się znów młodszym, ale łeb będzie bolał, a najgorsze, że nie ma perspektywy na to, że następny dzień będzie inny. Majdan jest odtrutką na bełkot większości naszych polityków i większości dziennikarzy, ale nade wszystko Majdan jest zjawiskiem, które chyba przerasta polski Sierpień 1980.

Majdan będący jednością celu i wielością dróg, jest niesamowicie podobny do naszego Sierpnia. Ciągle łapałem się na tym, że podobne sytuacje już widziałem i uczestniczyłem w nich. Dostrzegam tu i Sierpień 80, i Grudzień 81, i Sierpień 88. Ale widzę też analogię do Okrągłego Stołu i Magdalenki, które przez większość ukraińskiego społeczeństwa byłyby przyjęte z radością. Jedno jest pewne, tak jak nasza Solidarność była zjawiskiem bez precedensu w skali świata, tak to, co dzieje się w Kijowie, nigdy wcześniej się nie wydarzyło. Manifestujący ludzie nie wrócą już do swoich domów i do swoich miejsc w pracy bez poczucia zwycięstwa. Oni postawili wszystko na jedną kartę i wiedzą, że nie mają wyboru - muszą wygrać. Fenomen Majdanu polega na tym, że w dzień powszedni jest na nim 2000 - 3000 ludzi, w soboty przewija się już kilkadziesiąt, a w niedzielę nawet kilkaset tysięcy. Ludzie przychodzą, słuchają wystąpień, wyrażają swoje opinie klaszcząc, gwiżdżąc, lub wznosząc okrzyki. Majdan trwa i można go rozpędzić tylko przy pomocy czołgów i artylerii. Majdan może się rozejść do domów, jeżeli zwycięży. A zwycięstwo oznacza tu przyśpieszone wybory i odejście Janukowicza. W każdym razie historia Ukrainy po uzyskaniu niepodległości w 1991 roku będzie dzieliła się na dwa najważniejsze okresy: przed Majdanem i po Majdanie.

Choć nie jestem komentatorem politycznym chciałbym podzielić się kilkoma impresjami i wrażeniami z pobytu na Ukrainie bez wchodzenia w zbyt daleko idące zawiłości i rozważania teoretyczne. Jako że zajmuję się głównie historią Solidarności, opozycji antysystemowej i antykomunistycznej, właśnie historia tamtego okresu jest często punktem odniesienia w opisie sytuacji. Na początku jednak kilka słów o tym dlaczego wraz z moim współpracownikiem, młodszym ode mnie o niespełna dwadzieścia lat Pawłem Dyjakiem pojechaliśmy na Ukrainę.

Po ogłoszeniu ustaw ograniczających wolności obywatelskie poczułem, że jako człowiek zrywu lat 80., jako człowiek wywodzący się z Niezależnego Zrzeszenia Studentów i uczestnik studenckich strajków z jesieni 81 muszę coś zrobić. Napisałem maila na listę NZS-owską, w którym poprosiłem o pomoc dla ludzi, walczących o ideały podobne do naszych sprzed lat. Zbiórka darów rozkręciła się, dzwonili ludzie z innych miast, że też chcą się włączyć i czy mogą to robić pod naszą egidą. Włączyła się też Solidarność Śląsko- Dąbrowska. Transport, który obecnie jest w Kijowie (piszę te słowa wieczorem 5 lutego) i nie dostał zgody od władz Ukrainy by mógł trafić na Majdan, to właśnie efekt ofiarności ludzi z Krakowa, Katowic, Jastrzębia, Poznania, Wrocławia i Warszawy. Razem zebraliśmy blisko dziesięć ton. Relacje dotyczące historii transportu można znaleźć na naszym Facebooku https://www.facebook.com/stowarzyszeniepokolenie. Oprócz tego zorganizowaliśmy zbiórkę  pieniężną, w efekcie której udało się zebrać blisko 24.000 złotych (po przeliczeniu - 64 000 hrywien). Ktoś musiał to zawieźć, a ja się do tego paliłem. I w ten sposób rano 31 stycznia w piątek przekroczyliśmy granicę, kierując się wpierw do Lwowa.

Po drodze, w Mościskach i kilku innych miejscowościach zobaczyliśmy małe symboliczne Majdany - z malutkimi barykadami i ukraińskimi oraz unijnymi flagami. We Lwowie spotkaliśmy się z miejscowym Polakiem, który kilka razy odwiedził Kijowski Majdan. Pytałem go, czy Polacy włączają się w akcje poparcia, czy też on jest samotnym wyjątkiem. Powiedział, że Polaków jest całkiem sporo, ale akcja poparcia i pomocy nie jest jakoś powszechna. Poszliśmy na Majdan we Lwowie. Pod pomnik Tarasa Szewczenki. Dwa dość duże namioty - nad jednym powiewa flaga banderowska - to namiot Prawego Sektora - nad drugim unijna i ukraińska. Oczywiście scena, dużo zdjęć z twarzami ofiar, transparenty i krzyż ułożony z ponad stu zniczy, do którego co chwila podchodzą ludzie i modlą się. Ludzi mało (było około minus 20 stopni), ale też Lwów jest całkowicie opanowany przez rewolucję - mer popiera postulaty, a przedstawiciel administracji krajowej podał się do dymisji. Wieczorem podjechaliśmy pod blokowane przez mieszkańców Lwowa koszary milicji. To już robiło poważne wrażenie. Barykada przed bramą ma jakieś 5 metrów. Dobrze umocniona zamarznięta, sprawiała wrażenie bardzo solidnej. W namiocie kilkanaście osób - głównie rodzice milicjantów. Na zewnątrz dyżury sprawowane przez młodych dwudziestolatków. Co chwilę ktoś wchodzi, pozdrawiając wszystkich „Slawa Ukrainie”, w odpowiedzi słyszy „Hierojam Slawa”. Ludzie pytają, po co przyjechaliśmy, kiedy dowiadują się, że jedziemy do Kijowa na Majdan, dziękują za pomoc. Dostajemy ciepły barszcz ukraiński, herbatę i kanapki. Atmosfera bojowa, ale z dużą nadzieją na zwycięstwo bez przemocy. Wychodząc z namiotu mówimy „Slawa Ukrainie”, w odpowiedzi słyszymy chóralne „Hierojam Slawa”. Tu przypomina mi się stan wojenny tylko jakoś dziwnie odwrócony - to ludzie pilnują milicji. Okazuje się, że okupujący i okupowani żyją w pełnej harmonii. Kiedy młodzi mundurowi dowiedzieli się, że dowódcy chcą ich wysłać do Kijowa, żeby rozbijali Majdan, zaczęli słać sms-y do rodziców, żeby ci ich zablokowali. Teraz podobno ludzie przynoszą im jedzenie, a milicja w zamian przerzuca drewno przez barykadę, żeby blokujący mieli się jak ogrzać. Robimy zdjęcia, jak wcześniej na lwowskim Majdanie i później na kijowskim (wszystkie do obejrzenia na https://www.facebook.com/stowarzyszeniepokolenie). Nikt nie odmawia, żeby znaleźć się na zdjęciu, ani nikt nas nie uważa za agentów ani prowokatorów. Oni są pewni zwycięstwa.

Następnego dnia na dworcu kolejowym w Kijowie odbiera nas łącznik z Majdanu, umówiony przez Polaka ze Lwowa. Rozmawiamy - w drodze wyjątku - po rosyjsku, gdyż on nie umie po polsku, a ja po ukraińsku. Rosyjski jest obecnie zupełnie passe. W Kijowie temperatura minus 25 stopni. Jedziemy na Majdan. Po drodze mijamy kilka punktów otoczonych barykadami, za którymi pełnią dyżury powstańcy. Podjeżdżamy pod barykadę majdanową, czekamy kilkanaście sekund, służby porządkowe kierujące ruchem puszczają samochody wyjeżdżające z Majdanu. Kto chce, może wjechać i wyjechać w każdej chwili. Każdy, komu jest po drodze, może przejść nie zatrzymywany przez nikogo. Barykady na kilka metrów - minimum cztery, gdzieniegdzie mogą mieć nawet sześć. Skoty ani czołgi raczej się nie przecisną dopóki są mrozy, bo barykadę będzie trudno skruszyć. Zrobiona z worków ze śniegu, cała zalodzona, stanowi dobrą zaporę. Jest przed ósmą rano. Idziemy na Hruszewskiego, mijając po lewej Dom Ukrainy a po prawej hotel, spod którego swoją słynną relację robił redaktor Maślankiewicz z TV Republika. Dom Ukrainy jest strategicznym miejscem, gdyż mieści się już w „murach” a właściwie śnieżno-lodowych barykadach Majdanu. Nocuje tam kilkaset, jak nie ponad tysiąc osób, do dyspozycji których są punkty medyczne, kaplica, apteka, a nawet fryzjer, oczywiście wszystko w ramach wolontariatu.

Na Hruszewskiego rząd trzech barykad - to tutaj od snajperskich strzałów ginęli manifestanci i tutaj paliły się opony. Wrażenie jest piorunujące. Przechodzimy przez przerwę w pierwszej barykadzie i wchodzimy na drugą. Przed nami trzecia, do której dojść już nie można, miedzy nimi obrońcy, ubrani jak kosmici, w kaskach, okularach, kamizelkach kuloodpornych, ochraniaczach. I oczywiście z nieodłącznymi pałkami. Ten element bojowy będziemy widzieć w rękach bardzo wielu osób. Grzeją się przy ogniskach palonych w żelaznych beczkach. Za trzecią barykadą Berkut, a na niej górujący transparent Solidarnych 2010 z wyrazami poparcia dla walczących o wolność napisanymi po ukraińsku.

Następnego dnia postanowiliśmy obejść cały Majdan i okazało się, że potrzeba na to półtorej godziny. To, co widzimy w telewizji, jest tylko wycinkiem całości. Oczywiście najważniejszy, ale nie oddający skali całości. Namioty, a właściwie dobrze umocnione prowizoryczne domy na bazie namiotów, ciągną się około kilometra Hreszczatikiem czyli główną arterią Kijowa. Na wielu napisy, z jakiego miasta i jakiego regionu pochodzą jego mieszkańcy. Wszędzie bardzo czysto, można powiedzieć wzorowy porządek. W wielu miejscach kuchnie polowe lub wielkie żeliwne gary, w których gotuje się zupę lub kaszę, ryż, mięso, warzywa. Są toi-toie, chociaż w tej temperaturze nie jest to miejsce wymarzone do pójścia za potrzebą. Okazuje się, że na terenie „wolnego miasta Kijowa - Majdanu” pracują też normalnie sklepy i restauracje. Idziemy do jednej z nich, żeby coś zjeść i ogrzać się, bo jest dramatycznie zimno, a ludzie w namiotach ten chłód muszą wytrzymać.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
25 26 27 28 29 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
31 1 2 3 4 5 6
15°C Piątek
dzień
17°C Piątek
wieczór
15°C Sobota
noc
12°C Sobota
rano
wiecej »