Odpowiedzialność to drugie imię wolności. Ważne, byśmy zawsze wybierali ku dobru. Ku Bogu. Od tego mamy sumienie.
Informacja pojawiła się wczoraj. Arcybiskup Częstochowy chce wprowadzić listę zakazanych dla katolika mediów – krzyczy tytuł w portalu „natemat.pl”. Chodzi o tekst w tygodniku „Niedziela”, najprawdopodobniej TEN. Opublikowany kilka tygodni temu z okazji Dnia Środków Masowego Przekazu.
Abp Depo nie ukrywa swojego poparcia dla Radia Maryja i TV Trwam. Jasno wyraża to i w niedawnych homiliach i we wspomnianym wywiadzie. Można się z nim w tej ocenie zgadzać lub nie. Ale tego, co sugeruje portal natemat.pl metropolita częstochowski nie powiedział. Zacytuję obszerny fragment:
Codzienne bombardowanie nas informacjami płynącymi zewsząd, gdziekolwiek człowiek się znajduje, powoduje, że nie zawsze napełniamy się treścią, która jest bardziej wartościowa, ale i wymagająca. Chłoniemy najczęściej to, co lekkie i przyjemne, m.in. tak licznie oglądamy programy rozrywkowe, które niczym igrzyska złego humoru, ośmieszają podstawowe wartości, jakimi są: rodzina, szacunek, prawda, i poprzez kłamstwo oraz oszczerczą propagandę próbują wychowywać ludzi. Do czego? – do zaspokojenia potrzeb ciała i rozrywki. Tutaj trzeba sobie postawić pytanie, które jest już rachunkiem sumienia: Czy wobec tych agresywnych działań jestem czytelnikiem chociażby jednej gazety katolickiej tygodniowo – od niedzieli do niedzieli, czy w tym czasie przeczytam jakiś dobry artykuł, który by mnie uświadamiał i do czegoś zobowiązywał?
Tak, zarówno kapłani, jak i rodziny powinni bardziej odpowiedzialnie być zaangażowani w przekazywanie prawdy wiary chrześcijańskiej. Dlatego zgłoszę propozycję, by Episkopat zachęcał i zobowiązywał wiernych do odpowiedzialności za to, co wybierają w mediach, co jest ich codziennym medialnym pokarmem; żeby robili z tego rachunek sumienia. W formie pozytywnej, a nie pewnej nagany, będziemy starali się takie listy przygotowywać.
Innymi słowy: nie lista mediów zakazanych, tylko propozycja wartościowych mediów. I przypomnienie o tym, że jesteśmy odpowiedzialni także za to, czym karmimy na co dzień nasze umysły i serca i do czego formujemy. Nic odkrywczego. Ale…
Propozycję listy – nawet pozytywnej - uważam za chybioną. Nie przyniesie nic dobrego, w żadnym wymiarze (obawiam się, że nawet reklamowym, zbyt czytelny chwyt). Natomiast o odpowiedzialności za siebie przypominać trzeba. I do odpowiedzialności formować. Warto może przypomnieć: odpowiedzialność wymaga wolności. Nie da się jej nauczyć prowadząc za rękę. Trzeba pozwolić człowiekowi samemu wybierać i samemu decydować.
Niemniej chyba łatwo pojąć, że to, co w siebie włożymy, to z siebie wyjmiemy. To, jakimi karmimy się obrazami, dźwiękami, słowami, ma znaczenie dla tego, jak myślimy i postrzegamy świat. Czego spodziewamy się po świecie i po drugim człowieku. Jeśli nakarmimy się agresją, staniemy się agresywni. Jeśli podejrzliwością, podejrzliwi. Jeśli strachem, pełni obaw. Jeśli kłamstwem, nasze widzenie świata będzie spaczone. Na nasze własne życzenie.
Warto dodać: nigdzie nie jest powiedziane, że odpowiedzialność za siebie musi nas prowadzić do konkretnych wyborów. Nie musi oznaczać zamykania się w swoim kręgu. Nie oznacza, że nie wolno krytykować czy zrezygnować z niektórych mediów katolickich. Odpowiedzialność to drugie imię wolności. Ważne, byśmy zawsze wybierali ku dobru. Ku Bogu.
Od tego mamy sumienie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.