Sąd Krajowy w Hanowerze w czwartek uniewinnił byłego prezydenta Niemiec Christiana Wulffa, oskarżonego o przyjęcie korzyści majątkowej od producenta filmowego Davida Groenewolda w zamian za wsparcie jego projektu filmowego.
"Odczuwam wielką ulgę, ponieważ sprawiedliwość zwyciężyła" - powiedział 54-letni Wulff po wyjściu z sali rozpraw. Podkreślił, że nigdy nie wątpił w korzystny dla siebie wynik postępowania.
"Wyrok uniewinniający jest nie tylko prawną rehabilitacją byłego prezydenta, lecz także potwierdzeniem, że jest on człowiekiem honoru" - zaznaczył obrońca Wulffa, Bernd Muessig.
Prokuratura zarzucała Wulffowi, że w 2008 roku jako premier Dolnej Saksonii zgodził się na pokrycie przez Groenewolda części kosztów jego pobytu na festynie piwnym Oktoberfest w Monachium. W zamian, dwa miesiące później Wulff miał zabiegać w kierownictwie koncernu Siemens o finansowe wsparcie jednego z filmów realizowanych przez zaprzyjaźnionego producenta.
Sędziowie oczyścili byłego prezydenta ze wszystkich zarzutów, dochodząc podczas trzymiesięcznego procesu do wniosku, że nie ma niezbitych dowodów na bezpośredni związek między wizytą w Monachium a listem z prośbą o wsparcie napisanym przez Wulffa do prezesa koncernu Siemens Petera Loeschera. Już wcześniej sąd uznał za nieuzasadnione inne zarzuty, związane z bliskimi kontaktami polityka CDU z przedsiębiorcami w latach 2003-2010, gdy kierował rządem Dolnej Saksonii.
Prokuratura domagała się kontynuowania procesu, argumentując, że nie wszystkie dostarczone przez nią dowody zostały zbadane.
Wulff twierdził od początku procesu, że jest niewinny. Utrzymywał, że nic nie wiedział o uregulowaniu przez Groenewolda rachunku za hotel w wysokości około 720 euro.
Ustępując ze stanowiska 17 lutego 2012 roku, dzień po złożeniu przez prokuraturę wniosku o uchylenie mu immunitetu, Wulff oświadczył, że "zawsze postępował zgodnie z prawem". Przyznał się do popełnienia błędów, zastrzegając jednak, że był zawsze uczciwy.
Wulff jest pierwszym w historii RFN politykiem postawionym przed sądem za korupcję.
Niemieckie media od grudnia 2011 roku rozpisywały się o niejasnych kontaktach Wulffa z dolnosaksońskimi biznesmenami. Wytykano mu, że od jednego z nich pożyczył na korzystnych warunkach pieniądze na kupno domu, a następnie zataił ten fakt podczas przesłuchania w parlamencie Dolnej Saksonii. Miał także przyjmować od nich zaproszenia na darmowe wakacje. Usiłując nie dopuścić do opublikowania przez tabloid "Bild" materiału, który stawiał go w niekorzystnym świetle, interweniował osobiście u redaktora naczelnego, grożąc mu "wojną".
Część obserwatorów niemieckiej sceny politycznej uważa, że Wulff padł ofiarą medialnej nagonki. Dziennikarze zajmowali się samochodzikiem na pedały podarowanym synkowi Wulffa przez jeden z koncernów samochodowych oraz pochodzeniem sukienek żony prezydenta Bettiny. "Media urządziły polowanie na prezydenta" - ocenił jeden z najbardziej znanych niemieckich dziennikarzy śledczych Hans Leyendecker.
Wulff uważany był za jednego z najzdolniejszych polityków CDU młodszej generacji, mogącego w przyszłości zastąpić Angelę Merkel na stanowisku kanclerza. Na prezydenta wybrano go w 2010 roku po nieoczekiwanej dymisji Horsta Koehlera. Podczas swej krótkiej kadencji zabiegał o integrację mieszkających w Niemczech muzułmanów. Dużą wagę przywiązywał do stosunków z Polską; złożył wizytę w byłym niemieckim nazistowskim obozie koncentracyjnym Auschwitz.
"W skali europejskiej straciliśmy niemal zupełnie wytwarzanie antybiotyków".
W połowie listopada koalicja islamskich rebeliantów zajęła dwie prowincje na północy kraju.
Jednym z tematów rozmów szefa rządu w Watykanie była wojna na Ukrainie.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...
"Zrozumieliśmy, że kobiety muszą wnieść inny ton i inne podejście do teologii."