Oto fragmenty wybranych tekstów z kolejnego numeru "Gościa Niedzielnego", który już od jutra znajdzie się w sprzedaży:
Ciężka walka [ks. Marek Gancarczyk]
Dlaczego Putin napadł na Ukrainę?
Odpowiedzi mogą być następujące: bo bez Ukrainy nie ma mowy o odbudowie rosyjskiego imperium; bo wypuszczając Ukrainę z rąk, straci w oczach sporej części swoich rodaków, którzy ciągle marzą o dawnej potędze; bo poszerzanie rosyjskiej strefy wpływów jest stałym motywem wpływającym na rosyjską politykę; bo jest odklejony od rzeczywistości. Każda z powyższych odpowiedzi jest jakoś prawdziwa. Specjaliści potrafią dołożyć do nich jeszcze wiele innych, równie uzasadnionych. Biorąc je wszystkie pod uwagę, nie można jednak zapomnieć o najgłębszej przyczynie rosyjskiej agresji. W najbardziej bodaj pozytywnym dokumencie Soboru Watykańskiego II, w Konstytucji duszpasterskiej o Kościele w świecie współczesnym „Gaudium et spes”, znajduje się dosyć znamienna uwaga: „W ciągu (…) całej historii ludzkiej toczy się ciężka walka przeciw mocom ciemności, walka ta zaczęta ongiś u początku świata trwać będzie do ostatniego dnia, według słowa Pana. Wplątany w nią człowiek wciąż musi się trudzić, by trwać w dobrym, i nie będzie mu dane bez wielkiej pracy oraz pomocy łaski Bożej osiągnąć jedności w samym sobie”. Konflikt krymski jest kolejną odsłoną tej ciężkiej walki.
Krymska łamigłówka [Andrzej Grajewski]
Jeśli Rosja anektuje Krym, opierając się na wynikach nielegalnego referendum, zapoczątkuje to kryzys w relacjach międzynarodowych, porównywalny z okresem zimnej wojny. (…)
Parlament Krymu opowiedział się za szybkim wejściem półwyspu w skład Federacji Rosyjskiej i przyspieszył na 16 marca referendum w tej sprawie. Mieszkańcy Krymu będą musieli wybrać między opowiedzeniem się za przyłączeniem do Rosji albo pozostaniem w składzie państwowości ukraińskiej jako autonomia krymska. O atmosferze, w jakiej odbywa się referendum, świadczą billboardy, rozwieszane są po całym Krymie, głoszące „Rosja albo nazizm”. Nie oznacza to jednak, że wszystko na Krymie odbywa się według scenariusza zaplanowanego w Moskwie.
Prywatne wojenki [Jacek dziedzina]
Putin zaprzecza, jakoby to rosyjskie wojska okupowały Krym. I być może… mówi prawdę. „Nieoznakowani żołnierze” w maskach, którzy opanowali półwysep na początku konfliktu, to niemal na pewno pracownicy prywatnej firmy wojskowej, zatrudnionej przez Kreml do działań wojennych.
Wszyscy z przerażeniem obserwowali, jak w błyskawicznym tempie, praktycznie bez oporu, Krym został opanowany przez anonimowych bojowników w mundurach wojskowych, ale bez oznaczeń konkretnej armii. Oczywiście wiadomo, że nie byli to ani Japończycy, ani Szwedzi. Niektórzy sądzili jednak, że to prawdziwi rosyjscy żołnierze z regularnej rosyjskiej armii celowo ubrani tak, by formalnie nikt nie mógł zarzucić Rosji, że wysłała swoje wojska. Tyle że jest jeszcze inna – najbardziej prawdopodobna – wersja: nieoznakowani żołnierze należą do prywatnej firmy wojskowej Svarog, tej samej, która chroni obecnie jedną z wysp należących do Iranu. – Takie informacje posiadają m.in. polskie służby specjalne – przyznaje w rozmowie z GN proszące o anonimowość źródło zbliżone do naszych służb.
Wrzutki, fałszywki, przecieki [Piotr Legutko]
W nowoczesnej wojnie informacyjnej równie skuteczne jak kłamstwo i manipulacje jest osłabianie ducha.
W konfrontacji Rosji z Ukrainą na razie strzela się głównie ślepymi nabojami, czyli fałszywymi newsami, które mają wpływać na bieg wydarzeń. Rolę jednostki szturmowej pełni kremlowska agencja ITAR TASS. Zaraz po wybuchu kryzysu na Krymie podała ona informację, że granicę obu krajów przekroczyło od początku roku 675 tys. osób. Alarmowała, że kraj stoi na krawędzi „katastrofy humanitarnej”. News został dodatkowo wzmocniony wypowiedzią szefowej Rady Federacji Walentyny Matwijenko, która powiedziała, że na Krymie były już ofiary wśród Rosjan. A wszystko, by konsolidować opinię publiczną wokół działań Putina.
Chcę zostać Ukraińcem [Barbara Gruszka-Zych]
Między Agnieszką a Andrijem Ostapczukami idzie ich dwuipółroczna miłość polsko-ukraińska – Martusia. – Kiedy zamieszkałem w Polsce, nie myślałem o przeszłości naszych krajów – mówi Andrij. – Tylko wyłącznie o żonie, Agnieszce.
Przygotujmy się na najgorsze [rozmowa z Romualdem Szeremietiewem]
Stefan Sękowski: Polska jest zagrożona konfliktem zbrojnym?
Romuald Szeremietiew: Każda próba zmiany ładu międzynarodowego jest zagrożeniem naszego bytu narodowego. Pierwszy sygnał pojawił się, gdy Rosja wywołała konflikt w Gruzji. Wtedy okazało się, że Europa nie jest tak bezpieczna, jak się wszystkim wydawało, a Rosja nie jest tym obliczalnym partnerem Polski i Zachodu, za jakiego uchodziła. Ja byłem zawsze podejrzliwy wobec tego, co Kreml może wymyślić. Jednak panowało powszechne przekonanie (wyrażone w strategiach państwa polskiego), że w najbliższej przyszłości nie grozi nam żadna wojna. Sądząc po wystąpieniach w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego, ten typ myślenia funkcjonował jeszcze w styczniu 2014 roku.
Europa i Polska pozostały głuche na „gruziński sygnał”.
Jedynym, który go odebrał, był dowódca sił NATO w Europie, amerykański generał John Craddock. Powiedział wtedy, że NATO zaniedbało plany ewentualnościowe. Dlatego opracowano plany działań obronnych na wypadek zagrożenia agresją dla Polski i krajów nadbałtyckich. Ale potem nastąpiły kolejne sygnały, jak np. rosyjskie ćwiczenia „Zapad” niedaleko naszych granic. Minister obrony Bogdan Klich zastanawiał się, dlaczego Rosjanie ćwiczą zrzucenie bomby atomowej na Warszawę. Dziś już wiemy, że były ku temu powody. Rosjanie realnie szykują się do wojny.
Zabijmy świętego [kolejny odcinek wielkopostnego cyklu ks. Tomasza Jaklewicza]
13 maja 1981 roku. To jak pierwszy upadek pod ciężarem papieskiego krzyża. „Miał tę bezwładną postawę znaną ze wszystkich obrazów Zdjęcia z krzyża” – opowiadają świadkowie. „Twarz spokojną, z czymś podobnym do uśmiechu”.
Święty od radości życia [rozmowa o Janie Pawle II z Joaquinem Navarro-Vallsem]
Zapytałem go kiedyś wprost o klucz do jego pontyfikatu. Odpowiedział znanymi Polakom słowami: „Człowieka nie można do końca zrozumieć bez Chrystusa. A raczej człowiek nie może sam siebie zrozumieć bez Chrystusa. Nie może zrozumieć ani kim jest, ani jaka jest jego prawdziwa godność, ani jakie jest jego powołanie i ostateczne przeznaczenie”. To przesłanie świat usłyszał po raz pierwszy w Warszawie na placu Zwycięstwa, ale papież wracał do niego wielokrotnie, czasem używając trochę innych słów, ale sens był zawsze ten sam.
Prawo do niezabijania
O tym, dlaczego zdecydowała się publicznie odmówić uczestnictwa w aborcjach w rzeszowskim szpitalu Pro-Familia, z położną Agatą Rejman rozmawia Mariusz Majewski.
- Nie wytrzymałam tego, przy czym uczestniczyłam. To mnie rozbiło jako kobietę, jako matkę i jako katoliczkę. Trzeci przypadek aborcji na moim dyżurze był 1 stycznia. Koleżanka zaczęła się kłócić z lekarzem, że przecież to dziecko miało się rodzić na porodówce, żeby przynajmniej godnie to wyglądało. Wtedy nie wytrzymałam i zapytałam ją, o jakim godnym umieraniu w ogóle mówi w przypadku aborcji, jeśli celem jest zabicie dziecka. Godne umieranie może być wtedy, jeśli kobieta roni dziecko i nic nie można już zrobić, żeby je uratować. I lekarz tak nam mówił, że to zwykłe poronienie. Później przyszła inna koleżanka z porodówki i pyta, co my tu wyrabiamy. Mówię jej, że jest aborcja. Złapała się za włosy i nie mogła uwierzyć. Zbladła i uciekła na salę porodową. Zawołałam wtedy doktora i mówię do niego, żeby sam się zajął tą pacjentką i siedział tu przy niej. Ja w tym uczestniczyć nie będę, bo jestem katoliczką, chcę przyjmować sakramenty i chcę swoim dzieciom rano móc spokojnie patrzeć w oczy – opowiada Agata Rejman.
Radość na dwie ręce [Weronika Pomierna]
To byłaby wymarzona rozmowa! Inteligentna, dowcipna i niezwykle utalentowana rozmówczyni. 110 lat na karku. Grała i śmiała się nawet wtedy, gdy wydawało się to niemożliwe. Mając 109 lat, codziennie ćwiczyła przez 3 godziny na stojącym w rogu pokoju pianinie. Dzięki muzyce przeżyła pobyt w obozie koncentracyjnym. Potrafiła zainspirować ludzi. Do tego stopnia, że nakręcono o niej film, który w tym roku nagrodzono Oscarem w kategorii „najlepszy krótkometrażowy film dokumentalny”. Twórcy filmu podkreślają, że poznanie jej i opowiedzenie jej historii było doświadczeniem, które zmieniło ich życie. (o Alice Herz-Sommer)
Katolik - ciało obce [rozmowa z Krzysztofem Zanussim]
Bogumił Łoziński: Spodziewa się Pan ataku ze strony feministek za film „Obce ciało”, który jeszcze nie wszedł na ekrany, a już wzbudza emocje?
Krzysztof Zanussi: Najważniejsze, że film powstał, a jak będzie przyjęty – zobaczymy.
Jednak Polski Instytut Sztuki Filmowej, choć oficjalnie tego nie przyznał, początkowo odmówił Panu dotacji na film właśnie z powodu zawartej w nim krytyki skrajnego feminizmu.
Tak przypuszczam, ale skończyło się dobrze, m.in. dzięki pomocy prasy, w tym „Gościa Niedzielnego”, który pierwszy i najszerzej przedstawił problem. Nie chcę do tego wracać, żeby nie być małodusznym.
A jak komisja PISF uzasadniała początkową odmowę?
Cała rzecz polegała na tym, że panie, które głosowały, nie uzasadniły swojej decyzji, uznając, że „nie, bo nie”. Ponieważ z punktu widzenia proceduralnego ta odmowa była niepoprawna interweniował Rzecznik Praw Obywatelskich.
Kris – jedna z głównych bohaterek filmu, szefowa wielkiej korporacji, jest przedstawiona jako uosobienie zła – niszczy ludzi, dla kariery zabija swoją matkę. Próbuje Pan szukać źródeł tego zła. Jednym z tropów jest jej deklaracja, że kieruje się zasadą transgresji, czyli przekraczania wszelkich granic, aby zniszczyć to, co jest teraz, w imię tego, co będzie kiedyś. To jest jeden z głównych wątków ideologii gender. Jest Pan krytyczny wobec tego zjawiska?
Transgresja nie dotyczy tylko gender. Takie hasło pojawiło się już w czasie rewolucji obyczajowej w 1968 r. Byłem wówczas we Francji i widziałem, jak na salonach rodziła się ta kawiorowa rewolucja, która czasem podejmowała nawet trafną krytykę rzeczywistości, ale była w tym nieszczera. Tworzyła ją młoda burżuazja, która nie miała wielkich aspiracji społecznych. Chodziło im o to, aby wreszcie wszystko było wolno. Od tamtego czasu funkcjonuje taki pomysł na życie: ponieważ świat jest niedobry (a co do tego wszyscy powinniśmy być zgodni), a wszystkie propozycje jego naprawy są cząstkowe, to najbardziej radykalne rozwiązanie polega na tym, aby świat zdestabilizować i wywrócić. A ponieważ nie ma już socjalistycznej utopii, więc nie ma czego zaproponować w zamian, dlatego niektórzy mówią, że ten nowy świat wyłoni się dopiero w przyszłości, a na razie nie wiadomo, jaki będzie.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.