Selekcjoner piłkarzy Hiszpanii Vicente del Bosque nie mógł pogodzić się z niesubordynacją Cesca Fabregasa na treningu i wykluczył go z zajęć. To kolejny przejaw kryzysu w kadrze mistrzów świata, którzy ponieśli na mundialu dwie porażki i nie obronią tytułu.
Podczas meczu treningowego trener Hiszpanów przywołał do siebie Fabregasa i kazał mu zejść z boiska. Zawodnik, który od przyszłego sezonu będzie grał dla Chelsea Londyn, oddał swój znacznik Xabiemu Alonso, a następnie odjechał z placu na rowerze.
"Ja muszę myśleć o wszystkich piłkarzach, a każdy z nich i tak myśli tylko o sobie" - skomentował incydent na konferencji prasowej del Bosque.
Hiszpanie nie mają już szans na awans do fazy pucharowej. W grupie B przegrali najpierw z Holandią 1:5, a później z Chile 0:2. W poniedziałkowym starciu z Australią zagrają już tylko o prestiż.
"Chcemy pożegnać się w najlepszy możliwy sposób. Po tych kilku dniach od meczu z Holandią zaczynamy więcej rozumieć i jakoś sobie radzimy. Nie chcę szukać wymówek, przegraliśmy z powodów sportowych. Być może zdecydował o tym jakiś aspekt przygotowania fizycznego lub taktycznego" - przyznał szkoleniowiec.
Dodał, że otrzymał dotychczas więcej wyrazów wsparcia niż krytyki.
"Mnóstwo ludzi przesłało mi bardzo podnoszące na duchu wiadomości. Próbowali mnie pocieszyć" - powiedział.
Del Bosque ubolewał jednak, że część krytyki, która nadeszła z ojczyzny, była niesprawiedliwa.
"Zabolało mnie to, że z mojego własnego domu przychodziły opinie, że byłem marionetką w rękach piłkarzy Barcelony. Tak pisały strony internetowe związane z Realem Madryt. Nie złoszczą mnie ci, którzy uważają, że graliśmy słabo, ale inni podważali moje umiejętności nawet wtedy, gdy drużyna wygrywała" - zauważył.
Mecz Hiszpanii z Australią o godzinie 18.00 w Kurytybie. W tym samym czasie Holandia powalczy z Chile o pierwsze miejsce w grupie B.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.