Był znakomitym polskim aktorem filmowym i teatralnym, a także fanem motoryzacji.
Bogumił Kobiela urodził się 31 maja 1931 r. w Katowicach. W 1953 r. ukończył PWST w Krakowie. Był aktorem niezwykłym. Juliusz Lubicz Lisowski w książce "Notatki z planu filmowego” wspomina, że o Kobieli mówiono od razu, że był chyba zdolniejszy od Zbyszka Cybulskiego, ale "polski James Dean” oczarował wtedy wszystkich rolą Maćka Chełmickiego. Wraz z Cybulskim stworzyli studencki teatrzyk "Bim-Bom", w którym grali w latach 1955-1958. W 1960 r. przeniósł się do Warszawy, gdzie występował w Teatrze "Ateneum"". A w latach 1963-1966 grał w kabaretach "Dudek" i "Wagabunda". Do śmierci był związany z Teatrem "Komedia".
Swoją karierę filmową rozpoczął od roli Grzesia w "Trzech opowieściach” Czesława Petelskiego. Najbardziej jednak znany był z roli Jana Piszczyka z "Zezowatego szczęścia” Andrzeja Munka. W jednym z wywiadów udzielonych tygodnikowi "Film” Kobiela powiedział: "Najlepiej czuję się w aktorstwie defensywnym. Co to znaczy? Upraszczając - wolę odpowiadać niż pytać, wolę słuchać niż rozkazywać, wolę się bać niż straszyć”. Kobiela, czyli aktor defensywny, jak sam o sobie mawiał, rzeczywiście przyjmował role ludzi zagubionych, śmiesznych, outsiderów, nieudaczników. Ale jego postawie defensywnej nie należy wierzyć bez zastrzeżeń. "Ten aktor, kreując postacie ludzi strachliwych i niechętnie mieszających się do jakichś spraw ogólniejszych, dawał w życiu przykład niepospolitej energii, zdolności organizacyjnych, szeregów zaangażowania się w najistotniejsze problemy życia kulturalnego młodzieży. To on przecież wespół ze Zbigniewem Cybulskim był współzałożycielem i aktorem słynnego »Bim-Bomu« i Teatru Rozmów, jednym z aktywniejszych działaczy środowiska studenckiego Wybrzeża, członkiem zawsze obfitującym w pomysły i inicjatywy. Owej defensywności Bogumiła Kobieli nie należy utożsamiać z poczciwością, łagodnością czy naiwnością. Przeciwnie, to są jedynie pozory” - wspominał w swojej książce "Aktorzy filmu polskiego i telewizji” Konrad Eberhardt.
W komizmie Kobieli była odrobina okrucieństwa i przewrotności, która domagała się ze strony widza odpowiedniego odczytania. Był to może komizm wręcz samobójczy, aktor, kreując swoje najlepsze postacie doprowadzał je do moralnego unicestwienia, jak np. Drewnowskiego czy Piszczyka. Było coś okrutnego w śmieszności Kobieli. Może dlatego, że z tradycji komicy ośmieszali grane przez siebie postacie. Kobiela jednak robił coś niezwykłego - zacierał granicę między "sobą” a "odtwarzaną postacią” i to tak bardzo skutecznie, że nawet chciało się bronić Kobielę przed Piszczykiem - jak to ujął Eberhardt. Jego defensywne "zapędy” widoczne były już w "Popiele i diamencie”, w którym grał Drewnowskiego. Odnajdujemy je także w filmie Jerzego Skolimowskiego "Ręce do góry”, gdy Kobiela grający Wartburga w "zbroi” z cementu atakuje swoich kompanów podróży w bydlęcym wagonie. Wspaniałą rolą komediową był także Tomasz z "Człowieka z M3”. Film opowiada o lekarzu, który mieszka z matką. Pragnie się wyprowadzić do własnego mieszkania, ale tytułowe M3 przyznaje się tylko żonatym. Na siłę postanawia znaleźć sobie żonę. Kolejne kandydatki nie spełniają "wymogów”.
moskowitka
Człowiek z M3 - fragment w spółdzielni
Jednak mistrzowski popis swoich umiejętności aktorskich pokazał w "Zezowatym szczęściu”. Tytułowy bohater filmu opowiada koleje swojego życia naczelnikowi więzienia, próbując go w ten sposób ubłagać, by ten go z niego nie wypuszczał. Poznajemy najważniejsze momenty, które zaważyły na jego destrukcji. Piszczyka różnie oceniano. Dla jednych był marzycielem, dla innych - konformistą i oportunistą. Na pewno człowiekiem zagubionym. Zbyt surowo bohatera nie można oceniać. Munk zresztą w swoim filmie tak starał się prowadzić narrację, że do przedostatniego "wcielenia” chcemy opowiedzieć się za tym wiecznym chłopcem, któremu "pech” (naiwność) nie pozwalała spełnić marzeń ani o miłości, ani o karierze. Ostatnie "wcielenie” niestety przekreśla naszą sympatię, choć klamra w więzieniu próbuje nam jeszcze pomóc chociaż trochę go zrehabilitować.
FilmotekaSzkolna
Lekcja 14 : Zezowate szczęście - scena do analizy
Aktor, o czym może nie wszyscy wiedzą, był także miłośnikiem motoryzacji, po drogach poruszał się bmw 1600, mimo że w tamtych latach na polskich drogach dominowały fiaty 125.
2 lipca 1969 r., niestety, doszło do tragicznego w skutkach wypadku. Jadąc trasą nr 25, Kobiela dostrzegł stojącą w deszczu dwójkę autostopowiczów. Postanowił im pomóc, zatrzymał się, by ich zabrać. Wkrótce potem dojechał do Bukowa. Wchodząc w zakręt, auto wpadło w poślizg. Doszło do czołowego zderzenia z autobusem. Żona Bogumiła, która również z nim jechała, miała złamaną rękę, autostopowiczom nic się nie stało, kierowcy autobusu również. Kobiela stracił przytomność z powodu krwotoku wewnętrznego. Został przewieziony do szpitala w Bydgoszczy, a następnie z powodu obrażeń zdecydowano się go przetransportować do kliniki w Gdańsku. Pomimo kilku operacji zmarł po 8 dniach.
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.