- Pan Jezus tyle lat trzyma mnie przy sobie i prowadzi. Jak mam za to dziękować? - mówi s. Genowefa Nowak, służka z Płocka. Przez niemal pół wieku była katechetką w Makowie Mazowieckim.
Jubilatka dobrze pamięta tamten dzień, 25 lipca 1944 roku, i kaplicę domu generalnego Sióstr Służek Najświętszej Maryi Panny Niepokalanej. - Było nas pięć, gdy składałyśmy śluby - mówi s. Genowefa Nowak.
– Gdy byłam mała, w szkole zadano nam na lekcji pytanie: "Kim chcesz zostać?". Ja z przekonaniem odpowiedziałam, że zakonnicą, bo to mnie pociągało. Zresztą z mojej miejscowości, Drzewicy k. Nowego Miasta, pochodziło już kilka sióstr zakonnych – wspomina. Kiedy szła do zakonu, była wojna, rok 1942. – Pamiętam dokładnie ten dzień: 26 sierpnia, piękny, słoneczny. Tata wiózł mnie wozem, w koszyku były wszystkie moje rzeczy – zakonna wyprawka. Moja koleżanka, która też chciała wstąpić do zakonu, przyjechała dzień później, bo tego dnia zatrzymali ją Niemcy – wspomina.
Przez 46 lat była katechetką. Większość tego czasu spędziła w Makowie Mazowieckim. Pracę w mieście nad Orzycem rozpoczęła w 1948 r. Wtedy jeszcze katecheza była w szkole. – W Makowie nasz dom był zniszczony przez wojnę, ale ówczesny proboszcz, ks. Franciszek Gościniak, bardzo chciał, abyśmy wróciły. Pamiętam tamtą drogę z Płocka statkiem do Warszawy, a potem autobusem do Makowa. Był rok 1948. Najpierw poszłam uczyć do VII klasy. Pamiętam te trzy rzędy ławek i ponad 30 uczniów w klasie. To były powojenne dzieci, wyrośnięte chłopy, ale karne, ciekawe wiedzy i wiary. Serdecznie ich wspominam. Kiedyś do mojej sali wszedł dyrektor, bo przypuszczał, że w klasie nie ma nikogo – taka była cisza. Na pierwszą moją lekcję w Makowie nie miałam żadnej książki, wzięłam więc ze sobą "Rycerza Niepokalanej" – opowiada siostra zakonna.
Jak sama przyznaje, wtedy, w jednym roku szkolnym, uczyła nawet około 1200 uczniów. – Z moich klas wyszło 22 księży i dwóch braci zakonnych – podkreśla z satysfakcją. Wspomina również nauczycieli i to, że pierwsze, powojenne pokolenie było bardzo religijne, ale już następne zaczynały przesiąkać komunistyczną ideologią. – "Na religię możecie nie chodzić, bo jest nieobowiązkowa, a katechetka nie może was do niczego zmuszać", powtarzały mi dzieci słowa niektórych nauczycieli – przytacza.
Gdy religia została wyrzucona ze szkół, siostra zaczęła naukę w salkach. – Były tam warunki bardzo prowizoryczne. Uczyłam, gdzie się dało. Dobrze pamiętam salkę nad zakrystią w makowskiej farze i prostopadłe strome schody, po których sprowadzałam dzieci, jedno po drugim za rękę – wspomina s. Genowefa.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
"Franciszek jest przytomny, ale bardziej cierpiał niż poprzedniego dnia."
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Osoby zatrudnione za granicą otrzymały 30 dni na powrót do Ameryki na koszt rządu.