W Kirkuku Boże Narodzenie będzie dniem solidarności z chrześcijanami. Gubernator tej północnoirackiej prowincji ogłosił 25 grudnia dniem świątecznym.
Zamknięte będą wówczas wszystkie instytucje publiczne, w tym także szkoły, co, jak podkreśla gubernator Najmaldin Karim, ma być wyrazem solidarności wyznawców innych religii z cierpiącymi chrześcijanami.
Jednocześnie mnożą się akcje pomocy najbardziej potrzebującym. Włączają się w nie przedstawiciele różnych religii. Patriarcha katolików obrządku chaldejskiego Louis Raphaël Sako wezwał swych braci w wierze, by, choć sami niewiele mają, hojnie dzielili się z innymi. Poprosił także o modlitwę w intencji przywrócenia w Iraku pokoju i szybkiego powrotu wypędzonych do swych domów.
***
Tymczasem ponad 7 tys. chrześcijańskich uchodźców z Mosulu i Równiny Niniwy przebywa w Jordanii. Jak poinformował dyrektor tamtejszej Caritas Wael Suleiman, 5 tys. z nich znajduje się w aglomeracji stołecznego Ammanu. Jedna piąta goszczona jest w 18 tamtejszych parafiach, a inni znaleźli zakwaterowanie w domach. Nie mają oni nadziei na pozostanie na Bliskim Wschodzie i chcą wyemigrować na Zachód. Szczególnie ciężka jest sytuacja dzieci i młodzieży w wieku szkolnym, bo nie mogą uczęszczać do jordańskich szkół. „Za dwa miesiące wyczerpią się środki jordańskiej Caritas na pomoc uchodźcom – powiedział jej dyrektor. – Otrzymywaliśmy je tylko od Caritas z Niemiec i USA, natomiast żadna międzynarodowa organizacja humanitarna nie daje pomocy dla chrześcijan”.
O swych współwyznawców na Bliskim Wschodzie troszczą się też wierni greckoprawosławnego patriarchatu Antiochii, mieszkający w Stanach Zjednoczonych. 270 amerykańskich parafii tego Kościoła stale przesyła środki finansowe do Syrii, Libanu, Iraku i Palestyny. „Udzielamy pomocy wszystkim potrzebującym, tak chrześcijanom, jak i muzułmanom” – powiedział rezydujący w Syrii patriarcha Antiochii Jan X. Podczas swej wizyty w USA zaapelował on do rządów wszystkich krajów o znalezienie pokojowego rozwiązania konfliktów bliskowschodnich. Jego zdaniem byłby to jedyny skuteczny sposób ochrony tamtejszych wyznawców.
***
Trudna sytuacja dla uchodźców panuje w Kurdystanie. „Większość rodzin nadal mieszka w kontenerach, w salkach parafialnych czy w szkolnych klasach. Zimowe deszcze i śnieg czynią ich życie jeszcze straszniejszym”. Tak sytuację uchodźców w Kurdystanie opisuje będący tam wygnańcem chaldejski ordynariusz Mosulu w liście do agencji Asianews. Abp Amel Nona dziękuje za dary, które napływają dzięki zorganizowanej przez nią kampanii „Zaadoptuj chrześcijanina z Mosulu”. W jej ramach zebrano już i przesłano prawie 900 tys. euro. Akcja ta trwa nadal. W irackim Kurdystanie schroniło się ponad 120 tys. wyznawców Chrystusa, do których trzeba jeszcze doliczyć uchodźców jazydzkich i muzułmańskich.
„Minęło już pół roku i nic nie wskazuje, żeby nasze ziemie miały zostać wkrótce uwolnione z rąk islamskich bojowników – pisze katolicki hierarcha z północnego Iraku. – Przeciwnie, czujemy się zdani na nasz los, skazani na to, że pozostaniemy uchodźcami we własnym kraju, pozbawionymi domu, pracy i nadziei na przyszłość. W tej tragicznej sytuacji nie przestajemy jednak głosić z mocą naszej wiary, dumni, że jesteśmy chrześcijanami mimo przeszkód stawianych naszej religii. Nigdy nie porzucimy naszego chrześcijańskiego sposobu życia. Możemy stracić wszystko, ale nie naszą wiarę w Chrystusa” – zapewnia chaldejski arcybiskup Mosulu.
Uchodźców w Kurdystanie odwiedził patriarcha Louis Raphaël Sako. Zwierzchnik katolików obrządku chaldejskiego wezwał swych wiernych w całym Iraku, by przed Bożym Narodzeniem pościli w ich intencji, a same święta obchodzili skromnie, modląc się o powrót wyznawców Chrystusa do Mosulu.
"Franciszek jest przytomny, ale bardziej cierpiał niż poprzedniego dnia."
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Osoby zatrudnione za granicą otrzymały 30 dni na powrót do Ameryki na koszt rządu.