Nacjonalistyczne ugrupowanie buddyjskich mnichów zabiega o wprowadzenie pakietu ustaw, które mają na celu ochronę rasy i religii.
Birmańscy buddyści chcą radykalnie ograniczyć rozwój innych religii. Ich inicjatywy są wymierzone przede wszystkim w muzułmanów. Uderzają jednak również w chrześcijan. Nacjonalistyczne ugrupowanie buddyjskich mnichów zabiega o wprowadzenie pakietu ustaw, które mają na celu ochronę rasy i religii. Z chrześcijańskiego punktu widzenia najważniejsze są ograniczenia dotyczące zmiany religii i zawierania małżeństw mieszanych. W muzułmanów najbardziej uderzy zakaz poligamii i kontrola rozrodczości.
Chrześcijanie stanowią ok. 7 procent ponad 50-milionego społeczeństwa Birmy. Już teraz napotykają wiele trudności w wypełnianiu swej misji. Ostatnio do silnych napięć doszło w zachodnim stanie Czin. Nie wydaje się tam zezwoleń na budowę kościołów. Chrześcijanie w geście desperacji stawiają nagie krzyże. Władze je obalają i na ich miejsce wznoszą buddyjskie wieże-pagody. W ostatnim czasie los taki spotkał 13 krzyży. Ostatni miał zostać obalony 30 stycznia. Chrześcijaninowi, który go postawił, grozi kara dwóch lat więzienia.
Według najnowszego sondażu Calin Georgescu może obecnie liczyć na poparcie na poziomie ok. 50 proc.
Zapewnił też o swojej bliskości mieszkańców Los Angeles, gdzie doszło do katastrofalnych pożarów.
Obiecał zakończenie "inwazji na granicy" i zakończenie wojen.
Ale Kościół ma prawo istnieć, mieć poglądy i jasno je komunikować.