W bielskim Auchan dzieci z zespołem Downa, ich rodzice i przyjaciele rozdawali... jabłka. - Często reakcją było zdumienie w oczach, niedowierzanie, że chodzi tylko o miły upominek, a nie żadną zbiórkę pieniędzy... To nie była łatwa akcja - przyznawali wolontariusze "Wielkiego Serca".
Jabłka dostali w prezencie od centrum handlowego Auchan. Na każdym znalazła się naklejka informująca, kim są. A rozdając jabłka, wyjaśniali, że 21 marca to nie tylko pierwszy dzień wiosny, ale także Światowy Dzień Osób z Zespołem Downa. Dla zainteresowanych mieli też książeczki przybliżające, kim są osoby, które urodziły się z zespołem Downa.
- Nasze dzieci są fajne i wystarczy, żeby się do nich uśmiechnąć, a my do tej "transakcji" dodajemy jeszcze gratis jabłuszko! - śmiali się rodzice. A mimo to nie brakowało osób, które z nieufnością patrzyły i nie dowierzały bezinteresownej akcji. - Akcja jest bezinteresowna, bo właśnie takie są nasze dzieci - przekonywali nieprzekonanych.
- Jako stowarzyszenie dołączyliśmy w ten sposób do kampanii prowadzonej w ramach tzw. Koalicji 21, która jest porozumieniem organizacji działających na rzecz osób z zespołem Downa. Po prostu rozdajemy jabłka i informujemy o tym, że są wśród nas osoby z zespołem Downa - wyjaśniają wolontariusze.
Najczęściej są nimi rodzice i rodzeństwo, ale są też przyjaciele. Do rozdawania jabłek ochoczo ruszyli również sami podopieczni stowarzyszenia. Martynka z promiennym uśmiechem wręczająca jabłka od razu zdobywała sympatyków akcji. Także Franuś, Michaś i wiele innych dzieci.
Alina Świeży-Sobel /Foto Gość
Małgorzata Martyniak, prezes stowarzyszenia "Wielkie Serce"
- Bo w naszym stowarzyszeniu najwięcej jest właśnie maluszków. Działamy od sześciu lat i służymy pomocą rodzicom, którzy stanęli wobec zadania, jakim jest wychowanie dziecka z zespołem Downa. A dzieci rodzi się sporo. Rodzice potrzebują wsparcia, konkretnych porad, których udzielają najskuteczniej inni rodzice. A poza tym organizujemy zajęcia terapeutyczno-rehabilitacyjne, których nasze pociechy potrzebują, i zapraszamy je do wspólnych zabaw z innymi dziećmi - wylicza Małgorzata Martyniak, prezes stowarzyszenia.
Podczas akcji rozdawania jabłek chodziło na pozór o niewiele: o uświadomienie, że osoby z zespołem Downa są wśród nas i kim są, z jakimi borykają się problemami.
- Okazuje się, że takiego informowania bardzo potrzebujemy - dodaje Małgorzata Martyniak. - Bo nawet jeśli otoczenie osób z zespołem Downa jest skłonne tolerować je wokół siebie, to jeszcze nie świadczy o tym, że wiedzą, z kim maja do czynienia. Wiedza o zespole Downa jest niewielka. Ludzie na ogół nie wiedzą, że zespół Downa jest niepełnosprawnością i wynika z wady genetycznej i nie jest chorobą. Tak jak wśród dzieci pełnosprawnych, tak i wśród naszych są i takie, które mają wysoki potencjał, są zdolne i szybko się uczą, a są i takie, które mają większe trudności.
Już na tym dzisiejszym happeningu widać to, co najważniejsze: że dzieci z zespołem Downa są bardzo towarzyskie, lgną do ludzi i mogłyby być przykładem otwartości, życzliwości wobec innych. Uczą się zachowań obserwując innych ludzi i dlatego tak ważne, żeby były w środowisku, które uczy je pozytywnych zachowań. Jeżeli nie będziemy się od nich odsuwać, możemy przyczynić się, że same odnajdą się w środowisku - podkreśla Małgorzata Martyniak.
"Franciszek jest przytomny, ale bardziej cierpiał niż poprzedniego dnia."
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Osoby zatrudnione za granicą otrzymały 30 dni na powrót do Ameryki na koszt rządu.