Kamerun: Sesja formacyjna dla dzieci w sanktuarium Bożego Miłosierdzia

Brak komentarzy: 0

Radio Watykańskie/jk

publikacja 30.03.2009 07:00

Do ewangelizowania swych rodzin wezwane zostały kameruńskie dzieci - donosi Radio Watykańskie. W sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Atoku odbyła się sesja dla najmłodszych.

Rytm trzydniowego spotkania wyznaczała modlitwa, zabawa i śpiew. Dzieci poprowadziły Drogę Krzyżową i modliły się Koronką do Bożego Miłosierdzia. Dzieci uczy się też dobrych manier i higieny. Misjonarze mają nadzieję, że dzieci staną się bardziej odpowiedzialne i że w przyszłości same będą formować swych młodszych kolegów. Dziś jednak znalezienie dobrych animatorów jest wciąż problemem – uważa ks. Franciszek Filipiec MIC. „Animatorzy zapominają o swoich obowiązkach – wyjaśnia misjonarz. – Musimy im przypominać, żeby opiekowali się dziećmi, dopilnowali, by przychodziły na czas, by się umyły, by wszystkie były nakarmione, żeby je odprowadzili do domów. Z tym wciąż są trudności. Ale powoli zaczynają się przyzwyczajać. Na początku to animatorzy chcieli być pierwsi do posiłku, spania i mycia, a zapominali o dzieciach. Teraz jest odwrotnie: zaczynają o nich coraz więcej myśleć i zapominają o sobie”. Ks. Filipiec zwraca uwagę, że sesje są także okazją do pogłębienia katechezy. „Nasi katechiści-wolontariusze nie zawsze dobrze uczą i kiedy dzieci przychodzą tutaj na trzydniową sesję, dostają w skondensowanej formie katechezę, której być może nie otrzymały u siebie w wioskach, albo robi się powtórkę – mówi polski misjonarz. – Cieszymy się, że w ten sposób możemy spełnić naszą misję, że dzieci się czegoś nauczą: katechizmu, nowych piosenek, innego zachowania, zobaczą inne dzieci, usłyszą ich świadectwa. Myślę, że to przynosi wielkie owoce, bo one o tym potem mówią, to się rozprzestrzenia”. „Myślimy, że po kilkuletniej formacji te dzieci będą bardziej odpowiedzialnie, rozsądnie podchodzić do życia, że będą się bardziej angażować w swoją osobistą formację – uważa z kolei ks. Krzysztof Pazio. – Liczymy też i na to, że będą się angażować w pomoc innym, żeby ten region jakoś bardziej rozwijać”. „Te dzieci żyją w bardzo prostych warunkach, w ubóstwie – mówi s. Regina Kozioł. – Jest to niekiedy szokujące: domy ulepione z gliny, ubrania często podarte i brudne, podobnie zeszyty szkolne. Jednak to nie przeszkadza im być radosnymi, szczęśliwymi, wnosić w życie wiarę i zaufanie do ludzi. Przez to angażują się bardziej w życie parafii i Kościoła”. Misjonarze mają nadzieję, że ta formacja za kilka lat wyda konkretne owoce, że te dzieci, gdy dorosną, będą odpowiedzialnie angażować się w pomoc innym i w rozwój swego regionu. A to jest warunkiem lepszej przyszłości dla całego Kamerunu.

Pierwsza strona Poprzednia strona strona 2 z 2 Następna strona Ostatnia strona