Chcemy powiedzieć samym sobie, że nie wszystko stracone jest w chwili trudności. Kiedy złe wieści nadchodzą jedna po drugiej, ogarnia nas trwoga. Kiedy nieszczęście dotyka nas z bliska, upadamy na duchu. Kiedy padamy ofiarą kataklizmu, zaufanie do siebie samych zostaje całkowicie zachwiane, a wiara nasza wystawiona jest na próbę. Nie wszystko jest jednak stracone.
W Koloseum trwa Droga Krzyżowa, której przewodniczy Benedykt XVI. Rozważania w tym roku napisał abp. Thomas Menamparampil, metropolita Guwahati w Indiach. Medytacje poprzedziła modlitwa, którą odczytał Benedykt XVI. Oto jej polskie tłumaczenie: Drodzy bracia i siostry, przybyliśmy, by śpiewać razem hymn nadziei. Chcemy powiedzieć samym sobie, że nie wszystko stracone jest w chwili trudności. Kiedy złe wieści nadchodzą jedna po drugiej, ogarnia nas trwoga. Kiedy nieszczęście dotyka nas z bliska, upadamy na duchu. Kiedy padamy ofiarą kataklizmu, zaufanie do siebie samych zostaje całkowicie zachwiane, a wiara nasza wystawiona jest na próbę. Nie wszystko jest jednak stracone. Niczym Hiob, jesteśmy w poszukiwaniu sensu (por. Hi 1, 13 - 2, 10). W wysiłku tym mamy przykład do naśladowania: „[Abraham] wbrew nadziei uwierzył” (Rz 4, 18). Zaprawdę w trudnych czasach nie widzimy żadnego powodu, by wierzyć i mieć nadzieję. A jednak wierzymy. Jednak mamy nadzieję. Może się tak zdarzyć w życiu każdego z nas. Zdarza się to w szerszym kontekście społeczny. Wraz z Psalmistą pytamy: „Czemu jesteś zgnębiona, moja duszo, i czemu jęczysz we mnie? Ufaj Bogu” (Ps 42, 6). Odnawiamy i umacniamy naszą wiarę i nadal pokładamy ufność w Panu. Albowiem wybawia on tych, którzy tracą wszelką nadzieję (por. Ps, 34, 19). A nadzieja ta w końcu nie zawodzi (por. Rz 5, 5). To w Chrystusie prawdziwie pojmujemy w pełni znaczenie cierpienia. Podczas tej medytacji, gdy kontemplować będziemy z trwogą bolesny aspekt cierpienia Jezusa, zwrócimy również uwagę na jej odkupicielską wartość. Zgodne z planem Bożym było, że „Mesjasz będzie cierpieć” (Dz, 3, 18; 26, 23) i że cierpienia te cierpienia te będą za nas (por. 1 P 2, 21). Świadomość tego napełnia nas żywą nadzieją (por. 1 P 1, 3). Właśnie ta nadzieja utrzymuje nas w weselu i w cierpliwości w ucisku (por. Rz 12, 12). Droga wiary i nadziei to długa droga duchowa, wyczulona na najgłębszy plan Boży w procesach kosmicznych i w wydarzeniach ludzkiej historii. Ponieważ pod powierzchnią naturalnych katastrof, wojen, rewolucji i wszelkiego rodzaju konfliktów, znajduje się cicha obecność, znajduje się celowe Boże działanie. Pozostaje On ukryty w świecie, w społeczeństwie, we wszechświecie. Nauka i technologia ukazują wspaniałości Jego wielkości i Jego miłości: „Nie jest to słowo, nie są to mowy, których by dźwięku nie usłyszano; ich głos się rozchodzi na całą ziemię i aż po krańce świata – ich mowy” (Ps 19, 4-5). On tchnie nadzieją. Objawia swe plany poprzez swoje „Słowo”, ukazując, jak czerpie dobro ze zła, zarówno w drobnych wypadkach naszego osobistego życia, jak w wielkich wydarzeniach historii. Jego „Słowo” ogłasza „bogactwo chwały” planu Bożego, który mówi, że wyzwala On nas z naszych grzechów i że Chrystus jest pośród nas, nadzieja chwały (por. Kol 1, 27). Oby orędzie to mogło rozbrzmiewać od Huang-ho po Kolorado, od Himalajów po Alpy i Andy, od Missisipi po Brahmaputrę. Mówi: „Bądźcie mocni i mężnego serca, wszyscy, którzy pokładacie ufności w Panu!” (Ps 31, 25). ml (KAI Rzym) / Rzym
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.