W sobotę w nocy, po tygodniowej śpiączce na skutek wypadku drogowego, zmarł prawosławny duchowny Tomasz Lewczuk z Hajnówki. Do wypadku doszło z powodu czyjegoś głupiego żartu - ktoś postawił na drodze sedes. Duchowny chcąc ominąć przeszkodę uderzył w drzewo, donosi "Dziennik".
Do wypadku doszło 2 maja, gdy prawosławny duchowny razem razem z żoną, 7-letnią córeczką i 3-letnim synkiem wracali nocą z Warszawy do Hajnówki. Około godz. 21.50, na drodze między Bielskiem Podlaskim a Hajnówką kierowca przed samochodem zauważył sedes. Próbował wyhamować. "Auto wypadło z drogi najpierw na lewe, później na prawe pobocze. Na końcu uderzyło bokiem w drzewo" - mówi Andrzej Baranowski z biura prasowego wojewódzkiej policji. Ksiądz został ciężko ranny w głowę. Jego rodzinę z ogólnymi potłuczeniami przewieziono do szpitala w Hajnówce. Ich życiu nic nie zagraża. Ksiądz Tomasz miał 38 lat. Ponad rok temu otrzymał święcenia kapłańskie i jako wikariusz pracował w parafii Świętej Trójcy.
Zgodnie z planami MS, za taki czyn nadal groziłaby grzywna lub ograniczenie wolności.
Wciąż aktualne pozostaje stanowisko Trybunału, że Konwencja nie przyznaje „prawa do aborcji”.
Wciąż aktualne pozostaje stanowisko Trybunału, że Konwencja nie przyznaje „prawa do aborcji”.
Szymon Hołownia wybrany z kolei został wicemarszałkiem Sejmu.
Polskie służby mają wszystkie dane tych osób i ich wizerunki.