Najważniejsza dla katolików w wolnej Polsce jest odpowiedź na pytanie, zadane
przez Jana Pawła II: Co zrobicie ze swoją wolnością? - mówi w wywiadzie dla
KAI dyrektor Instytutu Europy Środkowo-Wschodniej w Lublinie prof. Jerzy
Kłoczowski. Jego zdaniem polscy katolicy za mało sobie uświadamiają, jakie
wezwania stoją przed nimi w coraz bardziej globalnym świecie.
KAI: Jak historyk opisałby ostatnie 20 lat działalności Kościoła w Polsce?
Prof. Jerzy Kłoczowski: Polska odzyskała wolność, między Kościołem a państwem został podpisany konkordat, co umożliwiło powrót do normalności, a co się z tym wiąże – wiele nowych działań. Całkowicie zmienił się kontekst funkcjonowania Kościoła.
Po kilku latach, z myślą o duszpasterstwie, została przeprowadzona reforma administracyjna, największa w 1000-letnich dziejach Polski. Dzięki niej nie ma już wielkich diecezji i biskupi są realnie bliżej ludzi. Całe grupy społeczne, np. wojsko czy więźniowie, otrzymali możliwość korzystania z posługi duszpasterskiej. Po latach przerwy odtworzono Ordynariat Polowy WP.
W nowych warunkach wszyscy musieliśmy odpowiedzieć sobie na pytanie, które zadał nam Jan Paweł II: Co zrobicie z wolnością? – Po dwóch totalitaryzmach o skrajnie wrogim stosunku do religii, pół wieku agresywnej propagandy, straszliwych przeżyć, przerzucenia setek tysięcy ludzi w nowe miejsce, gdyż połowa Polski zmieniła po wojnie granice – przyszły nowe pokolenia. Znalezienie się w nowych warunkach z bagażem tych 50 lat było sprawą niesłychanie trudną dla wszystkich Polaków i dla Kościoła, poczynając od hierarchii po zwykłych parafian.
Jest jeszcze bardzo ważna rzecz – trzeba pamiętać, że w swoim założeniu reżimy komunistyczne trzymały nas w zamkniętym getcie narodowym przy zastosowaniu zasady „Dziel i rządź” i podtrzymywaniu wrogości w stosunku do innych. W PRL-u podstawową religią była antyniemieckość. Po 50 latach było już możliwe wyjście z getta i pójście do świata, który kolosalnie zmienił się przez ten czas. Globalizacja to zjawisko nieznane w dotychczasowych dziejach ludzkich, gdyż kiedyś co najwyżej zmieniały się dynastie. My żyliśmy na uboczu walcząc z ustrojem i częściowo się do niego dostosowując. Wyjście z tej klatki było więc bardzo trudną rzeczą.
KAI: Wolność nas zaskoczyła. Wybuchła dyskusja o miejsce Kościoła w społeczeństwie, o jego rolę w życiu politycznym.
- W ciągu półwiecza zmagań z totalitaryzmem Kościół w Polsce cieszył się wyjątkowym prestiżem. W latach 80. stał się podporą dla dążeń niepodległościowych całego narodu. Tylko w kościołach Polacy czuli się u siebie. Pielgrzymki Jana Pawła II wzmacniały ich dążenia do wolności. Kościół był więc dość pewny siebie i zdaje się, że uległ złudzeniu, że polskie społeczeństwo jest w 100 procentach katolickie i bardzo jednorodne.
Ale w zglobalizowanym już świecie rola Kościoła się zmieniła – stanął on wobec problemu wielokulturowości i kontaktów z wieloma religiami. Tradycyjny model państwa jednorodnego pod względem narodowości i wyznawanej religii zaczął się kruszyć. Powstało pytanie – jak się zachować w nowej sytuacji?
Równolegle zaczęła się też w mediach kontestacja katolicyzmu, ujawniła się linia polityczna podszyta lękiem przed państwem konfesyjnym. W wielu wypadkach był to ten sam nurt kontestacji, który w Europie zachodniej doszedł do głosu w 1968 r. i późniejszych latach i promował chociażby wolność seksualną i aborcję. Te nurty były bardzo mocne, zwłaszcza w mediach – wolność została potraktowana jako wartość absolutna.
Środowiska światopoglądowo „liberalne” w Polsce zderzyły się z chrześcijaństwem tradycyjnym, które było wielką wartością w walce z totalitaryzmem. Elementy tożsamości – narodowe i religijne – odegrały wówczas ogromną rolę, choć w dużym stopniu było to chrześcijaństwo w szerokich masach kulturowe, odległe od wyobrażeń o idealnym kraju katolickim.
W normalnych warunkach wolności ujawniła się cała prawda o nas i rozpoczęła się kontestacja i wybijanie potrzeby wolności – aż skrajnej, bez tradycyjnego zrozumienia, obecnego we wszystkich kulturach – że wolność idzie w parze z obowiązkami.
Dla Kościoła także powstał problem wychowania do wolności i odpowiedzialności, którą dotychczas brało na siebie państwo totalitarne. Demokracja działa dobrze tylko w wypadku, gdy obywatele są dojrzali i biorą pełną odpowiedzialność za własne życie. Demokracja stawia wysoko poprzeczkę. I odnalezienie się w warunkach wolności stało się najpoważniejszym wyzwaniem i dla państwa, i dla społeczeństwa i dla Kościoła.
Ludzie zaś nie wiedzieli, co to znaczy. Nie byliśmy do tego przygotowani, chociaż i tak może trochę lepiej niż inni dzięki tradycji patriotycznej, nakładającej obowiązki. Jednak w stopniu niewystarczającym.
«« | « |
1
|
2
|
3
|
4
|
»
|
»»