Zajmujący ostatnie miejsce w polskiej ekstraklasie piłkarze Lecha Poznań zagrają o godz. 19 na wyjeździe z faworyzowaną Fiorentiną, natomiast Legia Warszawa podejmie o 21.05 FC Brugge w czwartkowych meczach 3. kolejki fazy grupowej Ligi Europejskiej.
Po dwóch seriach meczów LE Lech ma jeden punkt w grupie I, natomiast legioniści nie zdołali jeszcze zdobyć żadnego punktu w grupie D, ale w lepszych nastrojach przystąpią do swojego spotkania piłkarze z Warszawy.
W starciu z grającym w tym sezonie "w kratkę" i osłabionym kadrowo FC Brugge legioniści, od niedawna z nowym trenerem Stanisławem Czerczesowem, nie będą na straconej pozycji. Zagrają u siebie, poza tym przystąpią do meczu podbudowani niedawnym zwycięstwem w ekstraklasie 3:1 nad Cracovią.
Piłkarze z Brugii, podobnie jak Legia, nie zdobyli jeszcze punktu w grupie D Ligi Europejskiej. Na razie komplet mają Napoli i duński FC Midtjylland. Kto przegra w czwartek na Łazienkowskiej, praktycznie przestanie się liczyć w walce o awans.
"Po dobrej postawie z Cracovią powinniśmy podtrzymać determinację i zaangażowanie" - powiedział defensywny zawodnik stołecznego zespołu Michał Pazdan.
Gorzej wygląda sytuacja Lecha, w którym również dokonano zmiany trenera (Macieja Skorżę zastąpił Jan Urban). "Kolejorz" wciąż zamyka tabelę polskiej ligi, a w czwartek zmierzy się na wyjeździe z aktualnym liderem włoskiej ekstraklasy. Na dodatek poznaniacy mieli duże problemy z dotarciem do Florencji. Z powodu kłopotów z wylotem z Poznania musieli odwołać wieczorny środowy trening na stadionie Fiorentiny.
Liderem grupy I Ligi Europejskiej jest FC Basel z kompletem punktów. Fiorentina, której piłkarzem jest Jakub Błaszczykowski (wypożyczony z Borussii Dortmund), zajmuje drugie miejsce (3 pkt).
Rusza również pilotażowy program przekazywania zasiłków na specjalną kartę płatniczą.
Tornistry trafią do uczniów jednej ze szkół prowadzonych przez misjonarki.
Caritas rozpoczęła zbiórkę na remont Ośrodka dla osób w kryzysie bezdomności w Poznaniu.
"Nikt (nikogo) nie słucha" - powiedział szef sztabu UNFICYP płk Ben Ramsay. "Błąd to kwestia czasu"
Wydarzenie mogło oglądać na ekranach telewizorów ponad 500 milionów ludzi na całym świecie.