Dwa lokale Haniego Hraisha, Palestyńczyka, byłego imama w Gdańsku, zostały zniszczone przez nieznanych sprawców.
- Wszystko działo się w nocy z 30 listopada na 1 grudnia. Najpierw sprawcy zaatakowali sklep przy ul. Gospody. Potem nowy, otwarty tydzień temu bar przy ul. Pomorskiej - mówi "Gościowi Niedzielnemu" H. Hraish. - W pierwszym zniszczono okna kamieniami. W drugim widać na szybach ślady po kulach albo po śrucie. Sprawcy strzelali prawdopodobnie z wiatrówki, ale nie mogę mieć pewności. W sumie uszkodzili 5 dużych szyb - dodaje.
Były imam wyklucza, by był to zwykły akt wandalizmu. - Gdyby to byli chuligani, najprawdopodobniej zdewastowaliby jeden lokal. Tymczasem odległość miedzy tymi dwoma miejscami wynosi ponad kilometr. Dlatego uważam, że działanie tych ludzi było celowe. Przypuszczam, że doskonale wiedzieli, do kogo należą sklep i bar. Ktoś chciał skrzywdzić muzułmanina - podkreśla.
Hani Hraish, który od kilkudziesięciu lat mieszka w Gdańsku, podejrzewa, że to, co go spotkało, ma związek z zamachami w Paryżu. - Po tym tragicznym wydarzeniu rozpętała się nagonka na wszystkich muzułmanów. To niesprawiedliwe. Ja też kategorycznie potępiam terrorystów. Nie życzę sobie, by tacy ludzi reprezentowali świat islamu.
- Żyję w Polsce już bardzo długo. Mam żonę Polkę. Mówię po polsku. Moje dzieci także. Całe moje życie jest w Polsce, wśród Polaków - zaznacza. - Cieszę się z wszystkich gestów solidarności i sympatii, których doświadczam od sąsiadów i przyjaciół. Mam nadzieję, że to, co mnie spotkało, to wybryk jednorazowy - dodaje.
Hani Hraish wstępnie wycenił straty na 12 tys. złotych. Zaraz po zgłoszeniu, sprawą zajęła się policja, która sprawdza m.in. zapisy z monitoringu.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.