Tyszanie będą się modlić w jasnogórskim sanktuarium aż do niedzieli. Zaplanowano Drogę Krzyżową na wałach, msze św. oraz nocne czuwanie. W niedzielę do domu odwiezie ich specjalny pociąg relacji Częstochowa – Tychy.
- Kiedyś chodziliśmy razem z pielgrzymką rybnicką, spotykaliśmy się na rogatkach Częstochowy, ale wcześniejszy termin jest dla naszych parafian lepszy – mówi ks. Adam Niedziela, wikariusz parafii św. Jadwigi. Pielgrzymuje z tyszanami już po raz czwarty, ale jak zaznacza wędrował pieszo do Częstochowy o wiele więcej razy z pielgrzymkami z innych parafii. – Tyska pielgrzymka jest niewielka, liczy mniej niż 500 osób. Dzięki temu ma niepowtarzalny, kameralny klimat. Trasa jest bardzo przyjazna nawet dla starszych osób, bo średnio pokonujemy dziennie po 25 kilometrów– zauważa.
Tyska pielgrzymka rozpoczęła się mszą św. odprawianą w kościele św. Jadwigi. Tamtejszy proboszcz ks. Stefan Nowok pielgrzymuje z Tyszkami już po raz 26. – Jestem sprawcą całego tego zamieszania, więc jakże bym mógł w nim nie uczestniczyć – śmieje się. Podkreśla, że tylko raz nie mógł się wybrać z pątnikami, bo leżał w szpitalu.
Eucharystii na rozpoczęcie przewodniczył bp. Gerard Bernacki, który przed wymarszem pokropił wodą święconą pielgrzymów, zgromadzonych na placu kościelnym. Na mszę oprócz pątników przybili również członkowie ich rodzin, którzy zostają w domach. Przed kościołem nastąpiło pożegnanie. W domu najczęściej zostawały osoby starsze i małe dzieci. Zdarzały się jednak wyjątki.
- Moja córka Joanna ma dwa latka, a to już jej trzecia pielgrzymka, bo gdy zabrałem ją pierwszy raz miała dwa tygodnie – śmieje się Iwona Simon-Górska. – Chodzimy z mężem dzielnie od wielu lat. Cały rok czekamy na te dni. Ja jestem lekarzem, więc zawsze mam też sporo dodatkowej pracy. Dla nas ta pielgrzymka jest przede wszystkim dziękczynieniem za cały miniony rok.
Michał Jurak jest porządkowym. W tym roku pielgrzymuje po raz ósmy. Modli się o zdrowie dla chorej na padaczkę koleżanki. Musiał odbyć specjalny kurs, aby móc pełnić swoją funkcję. – Trwało to dwa dni i na koniec był egzamin – opowiada. – Mnie pomogło doświadczenie z poprzednich pielgrzymek, ale dla niektórych kolegów ten egzamin okazał się bardzo trudny. Praca porządkowego wymaga wielkiego skupienia – trzeba mieć oczy dookoła głowy, bo tiry rzadko zwalniają, mijając naszą grupę. Najciężej jednak jest w miastach, ale tam pomagają nam policjanci. Zawsze też znajdzie się grupka niezdyscyplinowanych pielgrzymów, ale oni zazwyczaj szybko zauważają, że niebezpieczeństwo jest realne i zaczynają się nam podporządkowywać po kilku kwadransach marszu – dodaje.
Na trasie pielgrzymkę ochrania kilkunastu porządkowych w odblaskowych kamizelkach. Jak podkreśla ks. Nowok, chodzi o to, żeby inni uczestnicy ruchu nie musieli czekać w nieskończoność na ominięcie grupy. Dlatego samochody są przepuszczane wahadłowo, a dzięki pracy porządkowych może się to odbywać również na zakrętach.
- Idę z żoną i grupą przyjaciół, jest przyjemnie, choć strasznie gorąco i duszno – mówi Józef Liduk. – Oni pielgrzymowali już wiele razy, mnie udało się dopiero w tym roku znaleźć czas. Wszystko jest bardzo dobrze zorganizowane.
- Wyruszam na szlak po raz czwarty, ale po pięcioletniej przerwie – mówi Maria Zielińska. – Dla mnie najważniejsze są intencje i pragnienie dotarcia do celu. Z takim nastawieniem nie zwracam uwagi na zmęczenie i ból nóg. W tym roku chcę się szczególnie modlić za moją rodzinę i małżeństwo o pojednanie i zgodę. Za pierwszym razem bałam się, że nie wytrwam, ale gdy zobaczyłam ile idzie z nami starszych ode mnie kobiet, od razu odzyskałam nadzieję. Gdy dotarliśmy na Jasną Górę zauroczyłam się pielgrzymowaniem. Później człowiek żyje pielgrzymką przez cały rok. Dla mnie to duże umocnienie wiary.
Helena Matysiak ma 72 lata i 7 lata młodszą siostrę, która poważnie zachorowała. – Będę się modlić o jej zdrowie – mówi pątniczka. – Mam też drugą intencję, bo wnuk mojej koleżanki wpadł w narkomanię i będę prosić o uwolnienie dla niego. Zaczęłam pielgrzymować po śmierci męża. Wtedy leżałam na łące a rozśpiewani pielgrzymi mnie mijali i machali do mnie rękami. Pomyślałam wtedy o sobie: ty leniuchu! Postanowiłam, że w kolejnym roku na pewno wyruszę z nimi i tak się stało. Spotkałam w drodze wspaniałą przyjaciółkę. Kontaktujemy się tylko podczas pielgrzymki, ale wtedy można się nagadać za cały rok. Pielgrzymki nie można opowiedzieć, to trzeba przeżyć.