Włoski proboszcz wywiesił na swym kościele kartki: „W niedzielę otwarte” i „Wstęp wolny”. Ma nadzieję, że reklama przypomni wiernym o obowiązku niedzielnej Mszy św.
Widząc coraz więcej pustych ławek w swym kościele ks. Vittorio Ginami postanowił uciec się do prowokacji. Cel osiągnął. W miasteczku Castelli Calepio aż huczy o proboszczowskiej reklamie. Kapłan mówi, że chciał znaleźć sposób stawienia czoła „konkurencji”, która w czasie wakacji szczególnie daje o sobie znać: cudne plaże w okolicy, dobrze przygotowane górskie szlaki i duża oferta imprez kulturalno-artystycznych. Wszystko to sprawia, że kościół coraz bardziej świeci pustkami.
Wątpię, że wywieszenie dwóch reklam jest w stanie zmienić nastawienie wiernych do ich udziału w niedzielnej Mszy św. Cenię jednak inicjatywę księdza, który zamiast siedzieć z założonymi rękami i patrzeć na odchodzenie ludzi, coś jednak robi. Sam przyznaje, ze smutkiem zresztą, że tradycyjne duszpasterstwo już nie chwyta. Gołym okiem można dostrzec jak w ciągu ostatnich lat we Włoszech spada udział wiernych w liturgii. Jedni mówią: „tak jest wszędzie”, inni próbują jakoś dotrzeć do swych parafian chociażby wywieszając reklamy. Wolę tych drugich. Dzięki nim może za kilka lat nie trzeba będzie w chrześcijańskich Włoszech (a może i Polsce) robić akcji: „Katolicy wracajcie!”
To wcale nie żart. Najpierw amerykański episkopat, a teraz australijski prowadzi ogromną akcję informacyjną mającą zachęcić ostygłych w wierze katolików do ponownego udziału w życiu Kościoła. Wykorzystują do tego komercyjne media i internet. Spoty reklamowe nie tylko zachęcają do powrotu do Kościoła, ale informują również, gdzie i jak poznać katolicką wiarę, a także pozwalają przełamać utrwalane od lat stereotypy. Wyniki akcji w USA zaskoczyły samych biskupów. Dla przykładu: w diecezji Phoenix przywiodła do Kościoła 92 tys. niepraktykujących i konwertytów. W diecezji Corpus Christi odnotowano 40-procentowy wzrost frekwencji na wielkanocnych Eucharystiach.
Reklama reklamą. Większą moc ma świadectwo. Pamiętam rozmowę z wieloletnim misjonarzem w Rwandzie, a obecnie arcybiskupem warszawsko-praskim Henrykiem Hoserem. Pytałam go czy miał okres buntu, czy odejść, gdy chodzi o Boga i wiarę. Nie wdając się w szczegóły odpowiedział: bywało różnie, przez całe życie nie opuściłem jednak ani jednej niedzielnej Eucharystii.
«« | « |
1
| » | »»