17 kwietnia ulicami Brukseli już po raz siódmy przeszedł „Marsz dla życia”, w którym uczestniczyły tłumy ludzi. Była to wielka manifestacja na rzecz wartości życia i godności osoby. Nie obyło się jednak bez incydentów. Policja zatrzymała kilka osób, które chciały przeszkodzić tej pokojowej manifestacji.
Marsz dla życia jest niezwykle ważny w kontekście belgijskim, gdyż cywilizacja śmierci zatacza tutaj coraz szersze kręgi. Rocznie dokonuje się ok. 20 tysięcy tzw. aborcji na życzenie, tj. nie podyktowanych żadnymi względami medycznymi. Podejmowane są też inicjatywy zmierzające do przyzwolenia na aborcję w nieograniczonym zakresie.
Warto przypomnieć, że w Belgii dopuszczalna jest też eutanazja dzieci, co w praktyce oznacza, że osoba małoletnia, która nie ma prawa do głosowania, prowadzenia samochodu, założenia konta w banku czy wielu innych czynności prawnych może podjąć decyzję o zakończeniu własnego życia i poddać się eutanazji.
Życie i jego wartość są też dyskutowane na forum Unii Europejskiej. W ubiegłym tygodniu w Parlamencie Europejskim miała miejsce konferencja poświęcona tzw. aborcji po urodzeniu, to znaczy uśmiercaniu noworodków narodzonych w wyniku nieudanego zabiegu aborcyjnego. Temat ten jest też obecny w polskiej debacie społecznej z powodu odkrycia takiej praktyki w jednym z warszawskich szpitali.
W starożytnym mieście Ptolemais na wybrzeżu Morza Śródziemnego.
W walkę z żywiołem z ziemi i powietrza było zaangażowanych setki strażaków.
Wstrząsy o sile 5,8 w skali Richtera w północno wschodniej części kraju.
Policja przystąpiła do oględzin wyciągniętej z morza kotwicy.
Ogień strawił tysiące budynków na obszarze ok. 120 km kw., czyli powierzchni równej San Francisco.