W wojnie niesymetrycznej, gdzie przeciwnikiem nie jest regularna armia, lecz ruch oporu, nie da się uniknąć zasadzek; jedyny sposób, by zmniejszyć niebezpieczeństwo, to wywiad - tak prof. Stanisław Koziej, emerytowany generał, wykładowca, były wiceminister obrony komentuje ostatnie wydarzenia w Afganistanie.
W poniedziałek w ataku talibów na wspólny polsko-afgański patrol w dystrykcie Ajiristan w północno-zachodniej części prowincji Ghazni zginął polski żołnierz, czterech zostało rannych.
Zdaniem Kozieja potyczka to z jednej strony przejaw większej jak zwykle latem aktywności talibów, zarazem jednak również oznaka rosnącej siły ruchu oporu: doświadczenia, umiejętności taktycznych i zdolności organizowania działań dużych formacji partyzanckich. Koziej zwrócił też uwagę, że talibowie "opanowują coraz bardziej złożony technicznie sprzęt, o czym świadczą ostatnie informacje o ostrzeliwaniu śmigłowców".
Strateg uważa, że więcej starć to także oznaka wzmożonej aktywności w obliczu nadchodzących wyborów. "W tych atakach chodzi nie tyle o zadanie strat wojskom ISAF, ile o zademonstrowanie miejscowej ludności, że talibowie są obecni i panują nad sytuacją - że nie warto iść do wyborów, a jeśli już, to aby głosować na kandydatów wskazanych przez talibów" - powiedział.
"To walka o rząd dusz. Z drugiej strony widać wzmożoną aktywność sił sojuszniczych, które też chcą pokazać, że międzynarodowa koalicja współpracująca z władzami Afganistanu panuje nad sytuacją i że warto iść do wyborów" - dodał.
"Trudno mówić o recepcie na unikanie takich wydarzeń. Jeśli jest to wojna niesymetryczna, wojska regularne są w trudniejszej sytuacji niż w razie konfliktu z inną regularną armią - ryzyka zasadzek i napadów nie da się uniknąć" - zaznaczył Koziej.
Według niego "jedyną metodą zmniejszania tego ryzyka jest doskonalenie wywiadu - od zbierania informacji wśród talibów, co jest najtrudniejsze, przez rozeznanie wśród miejscowej ludności - po wyrafinowane środki techniczne, jak bezpilotowe samoloty rozpoznawcze".
Koziej podkreślił, że "bardzo ważna jest odpowiednia selekcja kandydatów do sił afgańskich - wojska i policji, aby do tych formacji nie dostawali się talibowie". Według Kozieja nie ulega wątpliwości, że w afgańskiej policji służą nie tylko agenci talibów, ale i sami talibowie, którzy uzyskują informacje o ćwiczeniach, przemarszach i działaniach afgańskich sił bezpieczeństwa.
Zwrócił uwagę, że polski pododdział, który wpadł w zasadzkę na wspólnym polsko-afgańskim patrolu, był właśnie zespołem doradczo-łącznikowym. "Te zespoły, z powodu przepływu informacji, są bardziej narażone na ataki niż siły złożone tylko z wojsk ISAF" - powiedział Koziej.
Na pytanie o możliwości opanowania sytuacji generał odpowiedział: "Zgadzam się z tym kierunkiem myślenia, według którego trzeba szukać pozamilitarnych sposobów zaradzenia kryzysowi. Zdanie się wyłącznie na siłę wojskową nie rokuje szans". Zdaniem Kozieja należy wspierać starania prezydenta Baracka Obamy o zaangażowanie Rosji, Chin i sąsiadów Afganistanu.
"W polityce wewnętrznej Afganistanu trudno sobie wyobrazić rozwiązanie bez podjęcia rozmów z tymi, którzy są po przeciwnej stronie - talibami i strukturami plemiennymi. Nie można wszystkich wrzucać do jednego worka; przeciwnie, należy wyszukiwać różnice między różnymi składowymi ruchu oporu, wchodzić w szczeliny skonsolidowanego ruchu oporu. Trzeba pogodzić się z tym, że jedynym sposobem jest decentralizacja i przeciąganie na swoją stronę lokalnych watażków, ponieważ w Afganistanie nie uda się stworzyć scentralizowanej władzy, żaden prezydent nie będzie rządził całym krajem" - uważa Koziej.
Dane te podał we wtorek wieczorem rektor świątyni ksiądz Olivier Ribadeau Dumas.
„Będziemy działać w celu ochrony naszych interesów gospodarczych”.
Propozycja amerykańskiego przywódcy spotkała się ze zdecydowaną krytyką.
Strona cywilna domagała się kary śmierci dla wszystkich oskarżonych.
Franciszek przestrzegł, że może ona też być zagrożeniem dla ludzkiej godności.
Dyrektor UNAIDS zauważył, że do 2029 r. liczba nowych infekcji może osiągnąć 8,7 mln.