GIODO wyjaśnia, że nie ma kompetencji, by orzekać, czy ktoś jest czy nie jest członkiem Kościoła. W końcu żyjemy w świeckim państwie, prawda?
W Sejmie generalny inspektor ochrony danych osobowych wyjaśniała dziś (środa, 22 czerwca), że GIODO nie ma kompetencji, by orzekać, czy ktoś jest czy nie jest członkiem Kościoła katolickiego. Sprawa dotyczy wątpliwości co do tego, jak Kościół ma przechowywać w swoich archiwach dane.W lutym Naczelny Sąd Administracyjny uznał, że apostazja może być dokonana jedynie według wewnętrznych kościelnych procedur. Odrzucił wtedy też skargi osób, które chciały wystąpić z Kościoła jedynie na podstawie oświadczenia woli przekazanego do parafii.
Gdyby sprawę rozważać na poziomie duchowym, to oczywiście ten akt woli tutaj ma kluczowe znaczenie. Jeśli odrzucam wspólnotę, która tu na ziemi jest Jego ciałem, sam się z niej wykluczam i prawdę mówiąc - sprawa zamknięta.
Tutaj jednak nie chodzi o samą decyzję, ale o kwestie administracyjne. Kościół tę procedurę reguluje własnym prawem - kanonicznym. Jeśli zatem ktoś oficjalnie postanawia dokonać aktu apostazji, musi zgłosić się do proboszcza, odbyć z nim rozmowę na ten temat, proboszcz ma za zadanie ratować człowieka, który zaciąga na siebie ekskomunkę. Jeśli jednak nie uda się nic na tę decyzję poradzić, w obecności dwóch świadków zostanie sporządzone oświadczenie. Wysyła się je do kurii, a ta wydaje decyzję o wpisaniu odpowiedniej adnotacji do księgi chrztów. Nie zmienia to faktu, że człowiek został ochrzczony, ale Kościoła się wyparł. Trudno tutaj wymagać od kogoś, by fałszował historię np w jakiś tam sposób wymazując nazwisko apostaty z ksiąg.
Ale to jeszcze nie wszystko. Rozpatrywanie tych spraw przed sądem świeckim jest pomieszaniem porządków. I dobrze, zauważają to urzędnicy państwowi - sędziowie i GIODO. Gdyby bowiem sąd świecki próbował narzucać Kościołowi, jak ma postępować w swoich wewnętrznych sprawach w kwestii apostazji, mógłby również bez większych przeszkód pokusić się o wydawanie wyroków w innych kwestiach - np rozwodów, święceń czy czegokolwiek innego. Naruszona by została zasada rozdzielności Kościoła i państwa. A o tę rozdzielność tak często dzisiaj się walczy. Tymczasem GIODO pokazuje, że ona jest faktem.
A jeśli idzie o kwestie związane z ochroną danych osobowych, to Kościół przecież danych swoich wiernych nie podaje do publicznej wiadomości. Pomijam kwestie tzw. zapowiedzi przedślubnych czy intencji mszalnych, ale na to godzimy się jako członkowie wspólnoty, a jeśli ktoś zamawiając Mszę chce pozostać anonimowy, to nie ma z tym najmniejszego kłopotu. I druga sprawa - gdyby państwo z jakiegoś powodu przechowywało, przetwarzało czy udostępniało dane o wyznawanej religii, to tutaj GIODO i sądy miałyby już pewnie pole do popisu w kwestii utrzymywania poprawnego stanu rzeczy na tym polu. Ale gromadzenie takich danych stoi już w zupełnej sprzeczności z ideą świeckiego państwa i trudno w ogóle argumentować celowość takiego postępowania.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.
Według przewodniczącego KRRiT materiał zawiera treści dyskryminujące i nawołujące do nienawiści.
W perspektywie 2-5 lat można oczekiwać podwojenia liczby takich inwestycji.