Snajperzy ranili co najmniej 10 stróżów prawa.
Co najmniej dwóch snajperów zastrzeliło czterech policjantów podczas ulicznych protestów przeciwko brutalności policji w Dallas, w stanie Teksas. Jeden z podejrzanych został zatrzymany, a osoba powiązana ze sprawą sama oddała się w ręce policji.
Łącznie podczas demonstracji, która odbyła się w czwartek wieczorem, postrzelonych zostało 11 funkcjonariuszy specjalnej jednostki policji SWAT. Wcześniej szef policji w Dallas David Brown informował o trzech ofiarach śmiertelnych. Później na Twitterze policja podała najnowszy bilans.
Poinformowano również, że jeden z podejrzanych o udział w strzelaninie został zatrzymany, a inna osoba powiązana ze sprawą sama oddała się w ręce policji.
Saperzy badają obecnie podejrzany pakunek, znaleziony obok miejsca, w którym zatrzymano podejrzanego.
Do strzelaniny doszło, kiedy kilkaset osób zgromadziło się w centrum miasta, by zaprotestować przeciwko ostatnim przypadkom zastrzelenia przez białych policjantów dwóch Afroamerykanów w Luizjanie i Minnesocie.
"Wydaje się, że dwóch snajperów strzelało do policjantów z wysoko położonych stanowisk podczas wiecu protestacyjnego" - głosi opublikowane przez rzeczniczkę władz miejskich oświadczenie Browna.
Po strzelaninie policja przeszukiwała hotele, restauracje, siedziby firm a nawet prywatne mieszkania.
W przekazywanych przez sieć CNN relacjach widać było demonstrantów idących ulicą w centrum miasta w kierunku ratusza, kiedy nagle rozległy się odgłosy strzałów. Ludzie rozproszyli się, szukając schronienia.
"Wszyscy zaczęli biec. Próbując się stamtąd wydostać, straciliśmy z oczu naszych dwóch przyjaciół" - powiedział lokalnej gazecie "The Dallas Morning News" 21-letni uczestnik demonstracji Devante Odom.
Demonstrację eskortowały dziesiątki policjantów i funkcjonariuszy służb bezpieczeństwa.
Rusza również pilotażowy program przekazywania zasiłków na specjalną kartę płatniczą.
Tornistry trafią do uczniów jednej ze szkół prowadzonych przez misjonarki.
Caritas rozpoczęła zbiórkę na remont Ośrodka dla osób w kryzysie bezdomności w Poznaniu.
"Nikt (nikogo) nie słucha" - powiedział szef sztabu UNFICYP płk Ben Ramsay. "Błąd to kwestia czasu"
Wydarzenie mogło oglądać na ekranach telewizorów ponad 500 milionów ludzi na całym świecie.