Czy dziennikarz albo dziennikarka, którzy nie potrafią uszanować bólu matki lub żony poparzonego górnika i pod szpitalną bramą pytają wkoło „Naprawdę nic pani nie wie? A jak się pani czuje?” rzeczywiście chcą zostawić po sobie taki trwały ślad?
W kazaniu abp. Damiana Zimonia wygłoszonym w Rudzie Śląskiej Kochłowicach podczas Mszy św. w intencji górników poległych i poszkodowanych w katastrofie górniczej w kopalni „ Wujek-Śląsk” oraz ich rodzin znalazł się zaskakujący passus. Metropolita katowicki zwrócił się z mocnym apelem do pracowników mediów o odpowiedzialne i rzetelne relacjonowanie tych tragicznych wydarzeń. „Nad bólem i żalem należy pochylać się z delikatnością i szacunkiem. Nieetyczne jest tworzenie medialnych faktów, podsycanie atmosfery rewanżu, przedwczesne osądzanie czy brak szacunku dla cierpiących. Proszę Was, żebyście w waszej służbie byli wierni prawdzie, roztropni w jej przekazywaniu i wrażliwi na człowieka i na dobro” – powiedział arcybiskup.
Skąd takie słowa? Myślę, że odpowiedź można znaleźć we wtorkowej (22 września 2009) Gazecie Wyborczej. Zamieszcza ona wywiad z ks. Arkadiuszem Wuwrem, socjologiem, wykładowcą na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Śląskiego. Rozmowa generalnie jest o pomaganiu ludziom w takich sytuacjach, jak katastrofa w kopalni „Halemba” czy „Wujek-Śląsk”. O tym, jak pomagać, o tym, jak pomoc jest odbierana nie tylko przez samych zainteresowanych, ale również przez ich otoczenie. Dziennikarz dopytuje księdza-socjologa, czy za mało w nas empatii i w odpowiedzi słyszy: „Przykro mi to mówić, ale za obojętność winne są też media. Codziennie oswajają swoich widzów, słuchaczy i czytelników z tragediami. Czasami dzieje się to z takim natężeniem, że przeradza się w żerowanie na cudzym nieszczęściu”.
Ks. Wuwer tłumaczy, że jeżeli widz, czytelnik czy słuchacz jest cały czas bombardowany wiadomościami, że tu zginęło stu, a tu osiemdziesięciu ludzi, to w pewnym momencie wytwarza skorupę obojętności, bo musiałby zwariować, gdyby jednakowo przejmował się wszystkim. Po czym dzieli się swoim doświadczeniem z ostatnich dni: „Od rana w telewizji oglądałem program. Z rosnącym niesmakiem, bo zamiast skupić się na nieszczęściu, zajęto się szukaniem winnych wypadku. Gorzej, że werdykty już zostały wydane. Chciałoby się powiedzieć: ciszej nad tą trumną”.
Ks. Arkadiusz Wuwer z ust mi to wyjął. Po wypadku w Kochłowicach śledziłem kilka kanałów informacyjnych. Przeczytałem wiele gazet. Zajrzałem do wielu portali internetowych. Czułem się coraz bardziej przerażony sposobem, w jaki media podeszły do ludzkiego bólu i cierpienia. Z jednej strony było to instrumentalne epatowanie łzami i bezradnością rodzin wobec katastrofy. Z drugiej – obojętność, natychmiastowe szukanie sensacji, ferowanie wyroków na podstawie niepełnych i niesprawdzonych informacji, a nawet wykorzystywanie tragedii do bieżących rozgrywek politycznych.
Coś niedobrego dzieje się z naszymi mediami. Coś niedobrego dzieje się z naszymi dziennikarzami. Okazuje się, że w chwilach wyjątkowo trudnych, gdy trzeba wykazać ogromny profesjonalizm, a równocześnie okazać się człowiekiem, zadanie niejednego przerasta. Piszę to ze smutkiem i bez satysfakcji, ponieważ sam jestem dziennikarzem i piszę w tej chwili o moich kolegach po fachu, a często znajomych. Ale piszę to też sam do siebie.
Takie ekstremalne sytuacje, jak przynosząca wiele ofiar katastrofa w kopalni, pokazują, że brakuje ludziom mediów stałego duchowego wsparcia. Brakuje etosu. Zaczynają być trybikami w wielkiej machinie medialnej i nie starcza im sił, aby okazać się sobą.
Jako dziennikarz, pracownik mediów, jestem przecież przede wszystkim sługą prawdy. Moim zadaniem jest rzetelne informowanie, objaśnianie i zgodne z sumieniem komentowanie rzeczywistości. To ja przybliżam odbiorcom świat. To ja kształtuję obraz świata, jaki noszą w umysłach i sercach, to ja pomagam im go zrozumieć i zinterpretować. Nie jest moim zadaniem antagonizowanie ludzi, dzielenie, szczucie jednych na drugich. Nie należy do moich zadań zastępowanie sądów, prokuratorów, policji, rozmaitych służb.
Wyjątkowy duszpasterz dziennikarzy i mediów, bp Jan Chrapek, kierował się w życiu dewizą: „Idź przez życie tak, aby ślady twoich stóp przetrwały Cię”. Czy dziennikarz albo dziennikarka, którzy nie potrafią uszanować bólu matki lub żony poparzonego górnika i pod szpitalną bramą pytają wkoło „Naprawdę nic pani nie wie? A jak się pani czuje?” rzeczywiście chcą zostawić po sobie taki trwały ślad?
Moja Mama, gdy już jako ksiądz i dziennikarz w jednym, zastanawiałem się czasem, czym jestem bardziej, mówiła: „Najpierw bądź człowiekiem. Przez duże C”. Myślę, że powinienem zadedykować tę wskazówkę wszystkim moim kolegom dziennikarzom i pracownikom mediów.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.