Rozmowa z Jaroslavem Šubrtem, redaktorem naczelnym dodatku kulturalnego czasopisma „Katolicky Tydenik”.
- Jaka jest kondycja czeskiego Kościoła?
J. Šubrt: Obecnie ukończył on etap pewnej konsolidacji po upadku komunizmu. Trzeba pamiętać, że 40 lat komunizmu zdziesiątkowało ten Kościół. Zostały zniszczone różne struktury. Teraz kończy się ten bardzo ważny, ale nie najważniejszy etap w życiu Kościoła. Odbudowane struktury powinny teraz normalnie funkcjonować po to, by ten Kościół był naprawdę Kościołem, którego głównym zadaniem jest głoszenie Słowa Bożego, Ewangelii. Z tym są obecnie pewne kłopoty.
- Co jest silną stroną czeskiego Kościoła? Dzięki czemu może zmienić swój wizerunek, na czym może budować?
J. Šubrt: Powinno się dokonać rozróżnienia, bo inny Kościół jest w Czechach, a trochę inny na Morawach. Ten silny punkt czeskiego Kościoła widzę w tym, że często wiara jest wynikiem osobistej decyzji. Tego może się dzisiaj nie zauważa, albo wydaje się to banałem, ale osobiście w tym widzę nadzieję na przyszłość.
- Czechy nie są monolitem. Zwłaszcza pod względem religijnym ta różnica między Czechami a Morawami jest dość wyraźna. Jakby Pan ją wyjaśnił?
J. Šubrt: Ma ona korzenie historyczne. Czeskich rejonów dotknęła - bardziej niż Moraw - w latach powstania nowoczesnego państwa czeskiego fala odejść od Kościoła katolickiego, bo był on utożsamiany z mocarstwem austriackim. Często to była wiara bardzo sformalizowana i dla tych ludzi nie stanowiło kłopotu odejść i zgłosić się do Kościoła narodowego, który w tych latach powstał. To właśnie dotknęło rejonów czeskich, a nie morawskich, bo tam była bardziej żywa religijność ludowa.
- Mówiąc o czeskim Kościele nie sposób nie wspomnieć ogromnej rzeszy niekatolików czy ateistów, którzy żyją w Czechach. Czy Kościół jest czytelny dla tych, którzy żyją poza Kościołem? Czy w ogóle stara się do nich dotrzeć?
J. Šubrt: W tym jest pewien paradoks dla mnie i dla każdego, kto obserwuje tę sytuację. Niestety muszę powiedzieć, że oficjalny głos Kościoła katolickiego do tych ludzi nie dociera, ale z drugiej strony np. książki ks. Tomaša Halika są bestsellerami. Są to nakłady dwudziesto, trzydziestotysięczne; żadne inne dzieła literackie ukazujące się na rynku książkowym nie mają takiego dużego nakładu. Oczywiście czytają jego książki ludzie wierzący, czy ci, którzy jakoś się utożsamiają z Kościołem, ale też duża liczba ludzi sympatyzujących, oddalonych od Kościoła, ale szukających. Czesi są ludźmi bardzo zsekularyzowanymi. Kościół powinien wyjść im teraz naprzeciw, szukać różnych form dotarcia do tych ludzi, którzy są potencjałem, przedmiotem pracy duszpasterskiej Kościoła.
- Wspomniał Pan o książkach. Ja muszę powiedzieć, że z ciekawości wszedłem do katolickiej księgarni w centrum Pragi zobaczyć, co się czyta w czeskim Kościele? Byłem zdziwiony, że na pułkach dominowały tłumaczenia z języka niemieckiego. Czy to oznacza, że czeski Kościół ma jakiś kompleks „młodszego brata” w stosunku do Kościoła w Niemczech?
J. Šubrt: Nie powiedziałbym, że aż tak. Myślę, że w latach, kiedy tutaj istniała „żelazna kurtyna”, kiedy nie istniały katolickie wydziały teologiczne i był tylko jeden państwowy, wtedy aktywni katolicy kierowali się na zagranicę i to w dwóch kierunkach: do Niemiec i do Polski. Tajne studia teologii, przygotowanie do święceń kapłańskich w podziemiu - to wszystko odbywało się w tych dwóch krajach. To odbiło się dużym piętnem na tych ludziach, a to oni dzisiaj wykładają na wydziałach teologicznych, lub są w różnych radach wydawnictw. W zależności od tego, czy dana osoba była z kierunku niemieckiego czy polskiego jest przywiązana do tej właśnie teologii, albo ogólnie do literatury religijnej. To przywiązanie ma swój początek właśnie w tamtych latach. Trzeba dodać, że tutaj nie ma jeszcze kadr, brakuje wciąż dobrych autorów. Zazdroszczę Polakom, że mają wśród księży ludzi, którzy są w stanie napisać świetny tekst naukowy i artykuł do gazety.
- Jednym z ważniejszych punktów programu papieskiej pielgrzymki w Pradze będzie spotkanie z intelektualistami, światem akademickim. Czy sądzi Pan, że czescy intelektualiści są gotowi wsłuchać się w głos Papieża, nawiązać z nim dialog?
J. Šubrt: Myślę, że tak, bo obecny Papież ma wyczucie. Pochodzi z kraju przy granicy Europy Środkowej i nosi w sobie tę tradycję specyficznej refleksji i wykształcenia humanistycznego, które już w byłym cesarstwie austriackim formowało całe pokolenia i można powiedzieć, że do dzisiaj je formuje. W Czechach ukazało się sporo tekstów w różnych czasopismach, gdzie nasi naukowcy podchodzili z szacunkiem do myśli obecnego Papieża, przedtem Josepha Ratzingera. Uformowany tradycją Oświecenia i racjonalizmu potrafi on nawiązać dialog z ludźmi. To jest jego żywioł. Na pewno znajdzie ważne tematy i poruszy je z intelektualistami.
- A czego Pan się spodziewa po tej podróży?
J. Šubrt: Przyniesie to, co jest najważniejsze już od czasów Apostołów - umocnienie braci w wierze. Ja nie spodziewam się spektakularnych wydarzeń, które zmieniłyby czy jakoś przekształciły całą nowoczesną historię Kościoła. Najważniejsze jest to umocnienie braci w wierze i mam nadzieję, że ta podróż to przyniesie.
Ochrona budynku oddała w kierunku napastników strzały ostrzegawcze.
Zawsze mamy wsparcie ze strony Stolicy Apostolskiej - uważa ambasador Ukrainy przy Watykanie.
19 listopada wieczorem, biskupi rozpoczną swoje doroczne rekolekcje.
Konferencja odbywała się w dniach od 13 do 15 listopada w Watykanie.
Minister obrony zatwierdził pobór do wojska 7 tys. ortodoksyjnych żydów.