Na przesłuchaniach przed Komisją Sił Zbrojnych Izby Reprezentantów wyżsi przedstawiciele administracji USA bronili w czwartek decyzji prezydenta Baracka Obamy o rezygnacji z tarczy antyrakietowej w Polsce i Czechach.
Podsekretarz stanu ds. kontroli zbrojeń i bezpieczeństwa międzynarodowego Ellen Tauscher i podsekretarz obrony Michele Flournoy zapewniały, że zmianę planów podyktowały wyłącznie względy militarne, a nie naciski Rosji.
Powtarzając wcześniejsze argumenty Obamy i szefa Pentagonu Roberta Gatesa, Tauscher i Flournoy podkreślały, że o rezygnacji z tarczy przesądziły nowe ustalenia wywiadu, iż większym zagrożeniem są na razie irańskie rakiety krótkiego i średniego zasięgu, a nie rakiety międzykontynentalne, przed którymi miał chronić system planowany w Polsce i Czechach.
"Tu nie chodzi o Rosję. Nigdy nie chodziło o Rosję" - powiedziała Flournoy.
Republikańscy kongresmani nie byli przekonani tymi argumentami. "Myślę, że to są wątpliwe założenia, a decyzja będzie miała niemałe konsekwencje geopolityczne" - powiedział republikański kongresman Howard McKeon z Kalifornii.
Zwrócił uwagę, że ustalenia wywiadu mogą się znowu zmienić - na co wskazuje, jego zdaniem, niedawne ujawnienie drugich zakładów nuklearnych w Iranie, w mieście Kum. Powiedział też, że nic nie wskazuje na to, by rezygnacja z instalacji tarczy w Polsce, przeciw której protestowała Rosja, skłoniła rząd rosyjski do pomocy USA w wywarciu nacisku na Iran, aby porzucił plany zbrojeń atomowych.
Tauscher oświadczyła, że decyzja prezydenta "nie była częścią jakiejkolwiek umowy +coś za coś+". "Jeżeli jednak wskutek tej decyzji stosunki z Rosją się poprawią, powinniśmy się cieszyć z takiej korzyści" - dodała.
Nowy system amerykańskiej obrony rakietowej w Europie ma się opierać na rakietach przechwytujących rozmieszczonych na morzu, lądzie i w powietrzu. Gates powiedział wcześniej, że elementy tego systemu mogą się ostatecznie znaleźć w Polsce i Republice Czeskiej.
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.
W niektórych miejscach wciąż słychać odgłosy walk - poinformowała agencja AFP.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Kraje rozwijające się skrytykowały wynik szczytu, szefowa KE przyjęła go z zadowoleniem
Sejmik woj. śląskiego ustanowił 2025 r. Rokiem Tragedii Górnośląskiej.