Zwrot działki pod dawnym adresem Chmielna 70 był pochopny, odpowiedzialni są za to przede wszystkim urzędnicy, a nie prezydent czy wiceprezydent stolicy - powiedziała w piątek Hanna Gronkiewicz-Waltz. Zapowiedziała zwolnienia w ratuszu, odpowiedzialnością obarcza też resort finansów.
Sprawa działki obok Pałacu Kultury, pod dawnym adresem Chmielna 70, wzbudza ogromne kontrowersje. Miasto zwróciło ją w 2012 r. w prywatne ręce, mimo że najprawdopodobniej wcześniej przyznano za nią odszkodowanie na podstawie umowy międzynarodowej. Wartość działki szacowana jest nawet na 160 mln zł.
Gronkiewicz-Waltz powiedziała na konferencji w ratuszu, że ws. tej nieruchomości nie mogła się opierać wyłącznie na przekazach medialnych, dlatego biuro prawne od ponad dwóch miesięcy dokonuje kwerendy i bada dokumenty, także w resorcie finansów. "Uważam w tej chwili, że urzędnicy mogli wykazać więcej starań i że nie wykazali wystarczającej dokładności i rzetelności" - zaznaczyła. Oświadczyła, że podjęła decyzję o rozwiązaniu Biura Gospodarki Nieruchomościami. "Musimy je inaczej zaprogramować" - dodała.
Prezydent stolicy postanowiła też zwolnić dyscyplinarnie dyrektora Biura Gospodarki Nieruchomościami Marcina Bajko, jego zastępcę Jerzego Mrygonia oraz Krzysztofa Śledziewskiego z BGN pracującego przy decyzji zwrotowej dla Chmielnej 70.
Gronkiewicz-Waltz podkreśliła, że decyzji personalnych oczekuje także od ministra finansów - w jej ocenie resort nie wydał odpowiedniej decyzji. "Ministerstwo Finansów jest głównym odpowiedzialnym" - oceniła. Przekonywała, że resort wprowadzał ratusz w błąd, co do przyznania odszkodowania za zreprywatyzowaną działkę.
Władze Warszawy twierdzą, że zostały wprowadzone w błąd przez Ministerstwo Finansów, złożyły zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez urzędników resortu, ponieważ w 2010 r. zwróciły się do MF o informację, czy na podstawie układu indemnizacyjnego przyznane zostało odszkodowanie za nieruchomość przy dawnej ulicy Chmielnej 70. MF wskazało, że nie dysponuje dokumentacją związaną z wypłatą odszkodowania za tę nieruchomość.
Tego zarzutu nie podziela Ministerstwo Finansów. W maju Przemysław Szelerski z MF powiedział PAP, że władze Warszawy pospieszyły się ze zwrotem nieruchomości na pl. Defilad, nie czekały na wyjaśnienie wszystkich wątpliwości. Przekonywał, że stołeczny ratusz przed wydaniem decyzji o zwrocie nieruchomości wiedział o wątpliwościach dotyczących nieruchomości przy dawnej Chmielnej 70, o tym, że sprawa była rozpatrywana w kontekście układu indemnizacyjnego oraz że MF stara się o uzyskanie dokumentów rozstrzygających kwestię, czy odszkodowanie zostało wypłacone czy nie i że są braki w dokumentach.
Zdaniem resortu finansów ratusz powinien wstrzymać się ze zwrotem nieruchomości, zawiesić postępowanie do momentu rozwiania wszelkich wątpliwości, ale tego nie uczynił.
Gronkiewicz-Waltz przekonywała, że za sytuację w związku z reprywatyzacją w Warszawie ze strony ratusza odpowiadają przede wszystkim urzędnicy. Nie każdy prezydent czy wiceprezydent ponosi odpowiedzialność polityczną za niewłaściwą działalność urzędników - odpowiedziała na pytania dziennikarzy, czy czuje polityczną odpowiedzialność za to, co dzieje się z reprywatyzacją w mieście.
"Dyrektorzy mają tak daleko idące uprawnienia (...), że powinni właściwie nadzorować decyzje, za które odpowiadają. Natomiast wiceprezydenci czy prezydent odpowiada wtedy, kiedy wiedzą o jakiejś decyzji, że jest nieprawidłowo wydana" - stwierdziła Gronkiewicz-Waltz.
"Tak samo nie wiedziałam co się dzieje, jak nie wiedział Lech Kaczyński, kiedy wydawana była decyzja dotycząca działek w alei Waszyngtona. On cofnął decyzje, ja cofam swoje. Uważam, że odpowiedzialność jest przede wszystkim urzędników i decyzje są wydawane w dużej ilości, w związku z tym nie każdy nadzorujący prezydent czy wiceprezydent ponosi odpowiedzialność polityczną za niewłaściwą działalność urzędników" - powiedziała Gronkiewicz-Waltz.
Dodała, że postępowanie ws. Chmielnej 70 zostało wznowione. "Chcemy tę działkę przywrócić miastu i skarbowi państwa" - powiedziała prezydent stolicy.
Zapytana o to, dlaczego dyrektor BGN Marcin Bajko nie musiał składać oświadczeń majątkowych i nie miał pełnomocnictw do wydawania decyzji w imieniu prezydent Warszawy, stwierdziła, że Bajko rzeczywiście nie wydawał decyzji, w tym m.in. w sprawie Chmielnej 70, ale został zwolniony, ponieważ sprawował nadzór nad decyzją zwrotową.
"On rzeczywiście nie wydawał decyzji, natomiast nadzorował całe biuro i dlatego został zwolniony dyscyplinarnie, bo to go nie zwalnia od nadzoru, bo był pełnym dyrektorem. Chcę powiedzieć, że dyrektor Bajko pełnił obowiązki dyrektora za czasów jeszcze Lecha Kaczyńskiego i taką zgodę wcześniej jeszcze otrzymał od Lecha Kaczyńskiego i ja to kontynuowałam" - mówiła Gronkiewicz-Waltz.
"Natomiast wydawał decyzję dyrektor Mrygoń, dlatego został zwolniony" - dodała. Podkreśliła, że Mrygoń został zwolniony, ponieważ w notatce, którą podpisał nie było pełnych danych oraz był radcą prawnym opiniującym tę decyzję.
Sugerował, że obecna administracja może doprowadzić do wojny jądrowej.
Rusza również pilotażowy program przekazywania zasiłków na specjalną kartę płatniczą.
Tornistry trafią do uczniów jednej ze szkół prowadzonych przez misjonarki.
Caritas rozpoczęła zbiórkę na remont Ośrodka dla osób w kryzysie bezdomności w Poznaniu.