Burmistrz miasteczka Zapponeta w Apulii na południu Włoch pielęgnuje palmy, sprząta urząd i wozi uczniów do szkoły swoim prywatnym samochodem, bo gminy nie stać na zakup szkolnego autobusu. "Jesteśmy najbardziej zadłużoną miejscowością w Europie" - przyznaje.
Gmina, licząca 3400 mieszkańców ma 17 mln euro długu. Z tej kwoty 10 mln to zaległy kredyt budowlany, który władze muszą spłacać do 2040 roku; po 350 tysięcy euro co kwartał. Z powodu tych olbrzymich zaległości władze nie mogą zadłużyć się nawet o jednego centa.
W rezultacie w miejscowości niedaleko Foggii, położonej w rejonie wielkich gospodarstw rolnych i na malowniczym wybrzeżu, nie ma pieniędzy na wiele podstawowych usług.
Włoska prasa pisze, że wybrany w czerwcu z listy obywatelskiej burmistrz Vincenzo D'Aloisio wraz ze swymi czterema współpracownikami, szefami wydziałów w urzędzie gminnym, założył interwencyjną ekipę porządkową. Wysprzątali siedzibę magistratu, chwycili za piły elektryczne i przycięli 300 palm.
W Zapponeta nie ma też pieniędzy na autobus, który woziłby uczniów do szkoły podstawowej. Wprawdzie władze regionu Apulia przekazały na ten cel 25 tys. euro, trzeba było zrezygnować z jego zakupu, bo taki pojazd kosztuje dwa razy tyle.
Burmistrz, o którym piszą największe włoskie gazety, od początku roku szkolnego w połowie września codziennie wozi swoim prywatnym samochodem kilkoro uczniów do szkoły.
"Nic mnie to nie kosztuje, zabieram dzieci przed rozpoczęciem pracy w urzędzie. Inaczej musiałyby chodzić na piechotę" - powiedział D'Aloisio.
Jak zauważył, brak autobusu to wierzchołek góry lodowej, bo gmina przez lata nie płaciła też rachunków za prąd, wodę i gaz.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.