Informując o śmierci Fidela Castro, światowe agencje wybijają, że był on "wybitną osobistością drugiej połowy XX wieku". Agencje relacjonują zarówno słowa uznania dla dokonań Castro, jak i radość, jaką jego śmierć wywołała wśród Kubańczyków na Florydzie w USA.
Agencja Associated Press zaczyna depeszę o reakcjach na śmierć kubańskiego przywódcy od wybuchu radości wśród kubańskich imigrantów na Florydzie.
"Okrzyki radości słychać było w Little Havana w Miami. Tysiące ludzi uderzało w garnki, powiewało kubańskimi flagami i cieszyło się, świętując. +Kuba tak!+, +Castro nie!+ - krzyczeli, podczas gdy inni wznosili okrzyki: +Cuba libre!+" - donosi AP. Potem agencja obszernie relacjonuje kondolencje oraz wyrazy żalu i smutki ze strony polityków ze świata.
"Niektórzy składają hołd osobistości historycznej XX wieku, inni nie zapominają o rozczarowaniach, jakie Castro przyniósł" - pisze agencja AFP. Jej zdaniem, wraz ze śmiercią Castro, "Stany Zjednoczone tracą ostatniego wroga z czasów zimnej wojny".
"Castro, wybitna osobowość drugiej połowy XX wieku, trwał przy swojej ideologii po upadku komunizmu radzieckiego i pozostał szeroko szanowany w tych częściach świata, które walczyły przeciwko rządom kolonialnym" - pisze Reuters.
Agencja dodaje, że Castro to "rewolucyjny przywódca, który zbudował komunistyczny kraj u progu USA i przez pięć dekad stawiał czoła amerykańskim wysiłkom obalenia go". Rządził krajem dzięki połączeniu "charyzmy z żelazną wolą", tworząc państwo oparte na władzy jednej partii i stając się jedną z głównych osobistości zimnej wojny - pisze.
"Przez USA i ich sojuszników był przedstawiany jako diabeł, ale wielu lewicowców na świecie go podziwiało, zwłaszcza socjalistyczni rewolucjoniści w Ameryce Łacińskiej i Afryce" - przypomina Reuters.
Dodaje, że Castro wykorzenił na swojej wyspie kapitalizm i zyskał szerokie poparcie, otwierając szkoły i szpitale dla najbiedniejszych. "Ale także stworzył zastępy wrogów i krytyków", którzy przed nim uciekli i uważali go za bezwzględnego tyrana - podkreśla Reuters. Ich skupiskiem stało się przede wszystkim Miami na Florydzie.
"Nie żyje tyran i w ostatnim bastionie komunizmu na zachodniej półkuli może nastać nowy początek" - oświadczyła z radością reprezentująca kubańską mniejszość kongresmenka Ileana Ros-Lehtinen z Partii Republikańskiej, cytowana przez Reutersa.
Reuters przypomina wątpliwości, czy Fidel Castro popierał reformy, w tym zbliżenie Kuby z USA, wprowadzone przez jego brata Raula, któremu oddał władzę w 2008 roku. Fidel Castro nie spotkał się z prezydentem USA Barackiem Obamą, który odwiedził Kubę w marcu br., jako pierwszy amerykański szef państwa od 1928 roku.
Setki tysięcy najmłodszych żyją dziś na granicy przetrwania.
List do przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen
Widzowie będą go mogli zobaczyć w kinach już od 10 października.