"Do celu wyprawy, czyli Bieguna Południowego, mam jeszcze ponad 400 km" - poinformowała Małgorzata Wojtaczka, która sześć tygodni temu rozpoczęła - śladami Amundsena - samotny marsz w poprzek Antarktydy. 51-letnia wrocławianka pokonała już na nartach dwie trzecie trasy.
W noworocznej korespondencji satelitarnej przekazała: "To już sześć tygodni marszu z pulkami (sankami). Mimo sporego wysiłku nadal czuję się dobrze, w zasadzie nic mi nie dolega. Sprzęt też się dobrze spisuje. Jak dotąd nie ma poważnych usterek. Taki codzienny marsz w ciągłej bieli może wydawać się monotonny, ale tak nie jest. Widoki są bardzo różnorodne. Nie ma tu żadnych drzew ani zwierząt, ale ukształtowanie terenu zmienia się i to nawet kilka razy dziennie.
- To wymaga stałej koncentracji i ciągłego wyszukiwania dogodnej drogi. Dodatkowo pogoda potrafi zmieniać się bardzo szybko. I nigdy nie zachodzące słońce, które pomimo minus 20 stopni C potrafi zmieniać śnieg z twardego i śliskiego na ciężki i miękki, czasami zupełnie bez poślizgu. Zdarzają się także długie godziny kompletnego whiteout - białej ciemności. Wtedy świat dookoła jest pozbawiony cieni, konturów i kontrastów. Ale i w takich warunkach trzeba iść naprzód. Nudno nie jest.
- Najbardziej dynamicznym akcentem są chmury. Nisko zawieszone nad głową, wciąż gnane przez powietrzne prądy. Zmieniają kształty, nagle znikają i równie nagle pojawiają się nowe, o zupełnie innych kształtach. Fantastyczny pokaz...
- Koniec roku zastaje mnie w miejscu, o którym tak długo marzyłam. Nadal gdy o tym myślę i patrzę na mapę, nie wierzę swemu szczęściu. Sylwester, nie przygotowałam żadnej specjalnej kreacji, specjalnego menu też nie było. Zjadłam mój ulubiony liof w postaci schabowego z ziemniakami i koperkiem. Zaczyna się Nowy Rok. W takiej chwili myśli same biegną do bliskich i przyjaciół. Wszystkim życzę wspaniałego roku 2017. Tym, którzy do tej pory mieli obawy by ruszyć w drogę - życzę odwagi by wyjść za próg, a tym którzy są już w drodze - życzę radości z marszu i zadowolenia z podjętych wyzwań".
Wojtaczka cały marsz odbywa bez żadnej asysty. Ciągnie za sobą ważące około 100 kg sanie transportowe ze sprzętem, żywnością i specjalnym paliwem do używania w jej kuchence, tzw. white gas (normalne paliwo nie może być stosowane w tych szerokościach, bo zamarza).
Wrocławianka była uczestniczką wielu wypraw jaskiniowych, ekspedycji polarnych, narciarskich i żeglarskich. Opłynęła jachtami m.in. Spitsbergen, Przylądek Horn i dotarła na Antarktydę. Często podkreślała, że "chorowała" na Biegun Południowy.
Pierwszą kobietą, która bez asysty dotarła do tego miejsca, była w 1994 roku Norweżka Liv Arnesen. Wojtaczka wybrała podobną trasę.
Jedynym Polakiem, który osiągnął samotnie Biegun Południowy, jest Marek Kamiński (w 1995 roku i 1997 w czasie próby przejścia Antarktydy).
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.