Prezydent Rodrigo Duterte nie jest naprawdę obrońcą Filipińczyków, gdyż chce ich zabijać po przywróceniu kary śmierci – stwierdził przewodniczący Konferencji Episkopatu Filipin abp Socrates Villegas.
W sylwestrowym kazaniu w katedrze św. Jana Ewangelisty w Dagupanie wezwał on wiernych, by wsparli wysiłki biskupów i naciskali na członków parlamentu, aby zagłosowali przeciwko wprowadzeniu kary ostatecznej. Przed siedzibą Kongresu odbędzie się ogólnokrajowy wiec modlitewny, który ma pokazać, jak silny jest sprzeciw wobec zaostrzenia przepisów forsowanego przez głowę państwa.
„Jeśli Kongres uchwali to prawo, prezydent Filipin będzie zabijał ludzi, zwłaszcza oskarżonych o handel narkotykami, i to przeważnie ubogich, których nie stać na adwokatów – zauważył abp Villegas. – Większość tych, którzy popełnili błędy i złamali prawo, to ofiary niesprawiedliwości i biedy” – dodał podkreślając, że zabijanie przestępców nie rozwiąże problemu.
Gdy pod koniec czerwca ub. r. Duterte został prezydentem, filipińska policja uzyskała daleko idące uprawnienia w walce z handlarzami narkotyków. Brutalna operacja kosztowała życie już ponad 6 tys. ludzi. Kościół na Filipinach stanowczo sprzeciwia się takiej formie walki z przestępczością, a tak samo obrońcy praw człowieka.
Znany z niepohamowanego języka Duterte stwierdził ostatnio w sarkastycznym tonie, że stworzy nową religię, w której nie będzie zakazów, a każdy będzie mógł mieć pięć żon. Zarzucił Kościołowi na Filipinach obłudę, jakoby nie pomagał on uzależnionym od narkotyków, których są w kraju ponad cztery miliony. Powiedział też, iż wierzy w Boga i w Allacha, ale nie w religię, a szczególnie w Kościół katolicki, który straszy wiernych istnieniem piekła.
Zgodnie z planami MS, za taki czyn nadal groziłaby grzywna lub ograniczenie wolności.
Wciąż aktualne pozostaje stanowisko Trybunału, że Konwencja nie przyznaje „prawa do aborcji”.
Wciąż aktualne pozostaje stanowisko Trybunału, że Konwencja nie przyznaje „prawa do aborcji”.
Szymon Hołownia wybrany z kolei został wicemarszałkiem Sejmu.
Polskie służby mają wszystkie dane tych osób i ich wizerunki.
Rosyjskie służby chcą rozchwiać społeczeństwo, chcą nas wystraszyć.
Mówi Dani Dajan, przewodniczący Instytutu Pamięci Męczenników i Bohaterów Holokaustu Yad Vashem.