Sąd Okręgowy w Bydgoszczy stwierdził nieważność wyroku sądu PRL, który skazał pięć osób na kary do 6 lat więzienia za udział w proteście z listopada 1956 r., kiedy w mieście m.in. spalono urządzenie zagłuszające Radio Wolna Europa.
Uwzględniając wniosek pionu śledczego IPN, Sąd Okręgowy w Bydgoszczy uznał, że skazani działali na rzecz niepodległego bytu Państwa Polskiego - podała w poniedziałek Prokuratura Krajowa.
W 1957 r. ówczesny Sąd Wojewódzki w Bydgoszczy skazał Zdzisława B., Józefa B., Bernarda D., Tadeusza G. i Tadeusza G. na kary od 6 miesięcy do 6 lat więzienia. Prokurator pionu śledczego IPN w Gdańsku złożył wniosek do Sądu Apelacyjnego w Gdańsku o wznowienie tego postępowania. SA przekazał sprawę do rozpoznania Sądowi Okręgowemu w Bydgoszczy.
Przed bydgoskim SO prokurator IPN przedstawił nowe dowody świadczące o tym, że skazani brali udział wydarzeniach mających charakter zrywu niepodległościowego mieszkańców Bydgoszczy - podała Prokuratura Krajowa. Tym samym działali oni na rzecz niepodległego bytu Państwa Polskiego i powinni zostać zrehabilitowani - uznał IPN. Sąd podzielił argumentację prokuratora i w ubiegłym tygodniu stwierdził nieważność wyroku z 1957 r. - poinformowała PK.
Wydarzenia z 18 listopada 1956 r. zaczęły się od incydentu pod kinem w centrum miasta. Patrol MO usiłował uspokoić ludzi, którzy szarpali się w kolejce po bilety. Użycie pałek przez MO rozjuszyło tłum. Funkcjonariuszy przegoniono, spalono ich samochód. Uformował się pochód, który ruszył w kierunku Komendy Wojewódzkiej MO. Wznoszono okrzyki antysowieckie i przeciwko PZPR; było także słychać hasła popierające nowego przywódcę PZPR Władysława Gomułkę.
Tłum, liczący blisko tysiąc osób, dotarł do komendy MO, gdzie oficer przekonał manifestantów, by zaniechali wejścia do budynku. Ludzie podchwycili zaś hasło marszu na zagłuszarkę w innej części miasta. Podczas przemarszu zdemolowano Komendę Miejską MO. Manifestanci opanowali bez problemu budynek zagłuszarki, ponieważ wysłany do jej ochrony oddział MO nie miał samochodu i nie zdołał dotrzeć do niej przed tłumem. Zniszczono aparaturę służącą do zagłuszania radiowych audycji polskojęzycznych z zagranicy. Manifestanci podpalili także służący do tego samego celu pobliski maszt, który wkrótce runął.
Tłum został rozproszony przez wezwane do miasta jednostki wojskowe. Zamieszki trwały do późnej nocy, a tłum atakował m.in. budynek Komitetu Miejskiego PZPR. Po stłumieniu zamieszek władze PRL przedstawiały je jako wybryki o charakterze chuligańskim, których celem miało być "niszczenie społecznego mienia". Uczestników manifestacji skazano na kary pozbawienia wolności od pół roku do sześciu lat więzienia.
Po 1989 r. nie powiodły się próby rehabilitacji skazanych. Uznawano, że rehabilitacja nie jest możliwa, skoro zamieszki rozpoczęły się od wydarzeń o charakterze typowo chuligańskim i dlatego nie można w tym przypadku mówić o ich wyłącznie "niepodległościowym" charakterze.
W 2011 r., w 55. rocznicę wydarzeń, medale prezydenta Bydgoszczy nadano kilku uczestnikom. Dziś na fundamencie dawnego masztu zagłuszarki znajduje się tablica pamiątkowa, a skwer w tym miejscu nosi nazwę wydarzeń z 1956 r.
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.
W niektórych miejscach wciąż słychać odgłosy walk - poinformowała agencja AFP.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.