Władze regionalne rosyjskiego Permu, gdzie pożar klubu "Kulawy Koń" kosztował życie co najmniej 125 osób, podały się w środę do dymisji, co - jak pisze agencja AFP - jest niezwykle rzadkie w kraju, gdzie tragedie tego typu zdarzają się stosunkowo często.
"W związku z tragicznymi wydarzeniami z 5 grudnia 2009 roku rząd Kraju Permskiego podjął decyzję o podaniu się do dymisji" - głosi komunikat lokalnej administracji.
Gubernator Kraju Permskiego Oleg Czyrkunow dał do zrozumienia, że także poda się do dymisji, gdyż "ponosi odpowiedzialność nie tylko prawną, ale i moralną" za to, co się stało na rządzonym przez niego terenie. Zapowiedział, że zwróci się do prezydenta Dmitrija Miedwiediewa o wotum zaufania. Prawo powoływania i odwoływania gubernatorów leży w Rosji w gestii prezydenta.
Według gubernatora władze lokalne przymknęły oczy na samowolę budowlaną, podczas której nielegalnie powiększono salę klubu z 460 do 667 m kw., zamykając jednocześnie wyjścia ewakuacyjne.
Pożar w klubie "Kulawy Koń" wybuchł po pokazie pirotechnicznym. Według rosyjskich mediów użyto w nim fajerwerków, które powinny być wykorzystywane na otwartej i dużej przestrzeni.
Większość ofiar pożaru zginęła w płomieniach lub od zatrucia gazem. Część została stratowana, gdy tłum próbował uciec przed ogniem przez jedyne w klubie wyjście.
Liczba ofiar śmiertelnych wzrosła do 125. Wśród nich jest zmarły w środę w szpitalu w Moskwie współwłaściciel klubu Aleksandr Titlianow. 105 rannych w pożarze przebywa w szpitalach w stolicy, w Petersburgu, Permie i Czelabińsku. Stan 42 jest skrajnie ciężki. W stanie zagrożenia życiu są łącznie 63 osoby.
Rosyjska przedstawicielka organizacji Transparency International Elena Panfiłowa jest zdania, że pożar w klubie był wynikiem "lekceważenia prawa" i korupcji wśród lokalnych władz.
"Ludzie mają postawę całkowitego +tumiwisizmu+ wobec swoich obowiązków i ich własnej odpowiedzialności" - uważa Panfiłowa. Jest sceptyczna co do skuteczności kolejnych zakazów mających poprawić bezpieczeństwo na masowych imprezach, w tym propozycji zakazania pokazów ogni sztucznych.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.