Polscy eurosposłowie są podzieleni w sprawie walki z ociepleniem klimatu, a także jego przyczyn. Niektórzy podkreślają, że „rozpoczyna się najdroższa w historii ludzkości walkę z wiatrakami”.
Inni są zdania, że „trzeba myśleć perspektywicznie o przyszłych pokoleniach, a to nie jest walka z wiatrakami”. Zgadzają się natomiast co do tego, że skoncentrowanie się na pakiecie klimatycznym kosztem walki z głodem jest „nie do przyjęcia”.
Publikujemy wyniki sondy KAI wśród polskich europosłów:
Trwa szczyt klimatyczny w Kopenchadze, na którym Unia Europejska chce przeznaczyć miliardy euro na ograniczenie emisji CO2. Tymczasem coraz większa liczba naukowców twierdzi, że to aktywność słońca, a nie CO2 odpowiada za globalne ocieplenie. Jednocześnie fiaskiem zakończył się szczyt FAO, podczas gdy z głodu umiera codziennie 10 tys. osób, w tym co 6 sekund jedno dziecko. Czy UE nie myli celów i środków i zamiast walczyć ze skutkami ocieplenia (w tym także z nieurodzajem i głodem), rozpoczyna najdroższa w historii ludzkości walkę z wiatrakami?
Ryszard Czarnecki (PiS): Owo ocieplenie klimatyczne jest jednym z największych pseudonaukowych mitów współczesnego świata. Ale doświadczenie Unii Europejskiej uczy, że za każdym pozornym absurdem (marchewka jako owoc, krzywizna bananów, zwiększenie informacji o bieżnikowaniu opon) stoją w gruncie rzeczy interesy ekonomiczne. „Pakiet klimatyczny” proponowany przez UE faktycznie przerzuca koszty postępu ekologicznego na biedniejsze kraje „nowej Unii”. To zwycięstwo bogatej, „starej Unii”, o którym wprost mówił prezydent Nicolas Sarkozy podczas sesji Parlamentu Europejskiego w grudniu 2008 r.
Polska, polski podatnik, polski przemysł będzie za to płacił przez najbliższych kilkadziesiąt lat. Także dlatego, że nasze obciążenia będą naliczane nie w zależności od produktu krajowego brutto na głowę mieszkańca (co byłoby dla nas korzystniejsze), a w odniesieniu do emisji CO2 (co sprzyja bogatym krajom, jak Niemcy czy Wielka Brytania).
Na walce z ociepleniem klimatu zarobią firmy produkujące tzw. wysokie technologie proekologiczne, niemal wyłącznie znajdujące się w bogatych państwach UE. W tym kontekście skoncentrowanie się na pakiecie klimatycznym kosztem walki z głodem jest uzasadnione biznesowo, ale moralnie, etycznie i politycznie jest nie do przyjęcia.
Adam Gierek (SLD): W zupełności zgadzam się z konkluzją zawartą w powyższym pytaniu. Uważam, że w świecie liczącym ponad 6 mld ludzi każde ekstremalne oddziaływanie środowiska (huragany, powodzie, tsunami, susze, pożary lasów, itp.) wywołują dyskusje na temat zmian klimatu i konieczności ich zahamowania. CO2 jest oskarżany o to, że jest czynnikiem sprawczym tych zmian, jako jeden z gazów cieplarnianych. Spośród dwóch hipotez, z których jedna mówi o tym, że zmiany te są spowodowane czynnikami naturalnymi, zaś druga obwinia za to człowieka, bardziej wiarygodna naukowo, bo oparta na liczniejszych i bardziej prawdopodobnych przesłankach, jest oczywiście hipoteza pierwsza. Nie wyklucza to jednak faktu, że w jakimś minimalnym stopniu na zmiany klimatu również oddziałują ludzie, zwłaszcza na skutek wylesiania. Nie może to jednak upoważniać polityków do podejmowania ważkich decyzji, które mogą załamać naszą cywilizację.
Wspomniane ekstremalne zachowania się pogody na świecie wymaga natychmiastowej ingerencji; trzeba walczyć z suszą, trzeba odchodzić od monokultury leśnej, budować systemy irygacyjne i na to potrzebne są pieniądze, ogromne pieniądze, a nie na walkę z mało prawdopodobną, hipotetyczną przyczyną, jaką rzekomo ma być antropomorficzny wpływ CO2 wytworzonego przez ludzi i przemysł.
Danuta Hübner (PO): Współczesne zmiany klimatu na Ziemi i scenariusze dotyczące ich intensyfikacji w efekcie globalnego ocieplenia, budzą zrozumiałe zaniepokojenie, zwłaszcza w kontekście kosztów związanych z próbami przeciwdziałania tym zmianom i ich konsekwencjom.
Uważam, że należy zachować umiar w przypisywaniu człowiekowi wyłącznej odpowiedzialności za zwiększoną emisję gazów cieplarnianych. Nie ulega jednak wątpliwości, że wzrost ilości gazów cieplarnianych, konkretnie CO2, jest także związany z działalnością człowieka. Dlatego Unia Europejska ma obowiązek podjęcia kroków dla ograniczenia tej ilości. Tylko wtedy uda nam się zapobiec ogromnemu wzrostowi emisji związanemu z rozwojem potężnych, wschodzących gospodarek.
Raporty Międzyrządowego Zespołu ds. Zmian Klimatu (IPCC) są najlepszą i kompletną syntezą badań na temat klimatu ziemi. Zespół ten poważnie traktuje tezę, że niezależnie od naturalnej zmienności klimatu, istotne i potencjalnie groźne jego zmiany – w szczególności globalne ocieplenie – są także skutkiem działalności człowieka!
Tylko uwzględnienie wszystkich elementów zmian klimatu, zarówno procesów naturalnych, jak i działalności człowieka, może przynieść oczekiwane rezultaty międzynarodowych wysiłków zmierzających do ograniczenia zmian klimatu na Ziemi. Musimy także zmienić rozumienie kosztów. Porównać koszty działań dziś z kosztami, które poniesiemy jutro, jeśli zaniechamy akcji dziś.
Filip Karczmarek (PO): Liczba osób cierpiących głód i żyjących w skrajnym ubóstwie w ciągu ostatniego roku dramatycznie wzrosła. Corocznie z powodu głodu i skrajnego ubóstwa umiera 40 mln ludzi. To tak jakby, co roku znikało z mapy jedno średniej wielkości europejskie państwo...
W 2000 r. 198 członków ONZ przyjęło konkretne zobowiązania – Milenijne Cele Rozwoju. Pierwszym z celów jest zlikwidowanie skrajnego ubóstwa i głodu na świecie do roku 2015. Czy ten cel pozostaje nadal osiągalny? Europejczycy pytają czy polityka i priorytety UE są słuszne. A konkretnie czy na przykład kosztowna walka za zmianami klimatycznymi jest ważniejsza niż walka z głodem. Najlepszym dowodem na brak sprzeczności między działaniami na rzecz klimatu i likwidowaniem głodu, byłaby skuteczność w tej drugiej sprawie, czyli wyeliminowanie głodu. Wtedy nikt by nam nie zarzucał, że zajmujemy się stanem klimatu w odległej przyszłości podczas, gdy ludzie umierają z głodu dzisiaj.
W pierwszej połowie XXI w., wraz z globalnym wzrostem liczby ludności do ok. 9 mld, zapotrzebowanie na żywność i paszę podwoi się. Zapotrzebowanie na produkcję rolniczą przyczyni się do wzmocnienia presji na istniejące już, a niewystarczające zasoby rolnicze. Rolnictwo będzie zaangażowane w walkę o zasoby ziemi i wody. Rolnicy będą musieli rywalizować z rozszerzającymi się aglomeracjami miejskimi. Będą zmuszeni intensywnie zabiegać o przystosowanie do zmian klimatycznych, a także do pomocy w ochronie środowiska naturalnego, zagrożonych gatunków oraz utrzymania wysokiego stopnia różnorodności biologicznej.
Biorąc te fakty pod uwagę, może powinniśmy zacząć postrzegać Wspólną Politykę Rolną nie jako barierę, ale jako narzędzie, które zapewniło Europie stabilny rynek rolny od 1962 r., najwyższą na świecie jakość standardów żywności oraz rozwój obszarów wiejskich na szeroką skalę. Taką rolę WPR powinna kontynuować, aby sprostać wyzwaniom XXI w. Chodzi o to, by rolnictwo mogło się rozwijać także w innych krajach. Powinniśmy przekonywać kraje rozwijające się i pomagać im we wspieraniu rolnictwa i rozwoju obszarów wiejskich, zwiększania produkcji rolnej oraz zwiększenia potencjału produkcyjnego, chociażby poprzez niezrealizowaną dotąd deklarację państw afrykańskich o przekazywaniu na cel rozwoju rolnictwa przynajmniej 10 proc. krajowych środków budżetowych.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.