Większość Brytyjczyków uważa, że brytyjska premier Theresa May powinna ustąpić ze stanowiska po słabym wyniku rządzącej Partii Konserwatywnej w czwartkowych wyborach parlamentarnych - wynika z sondaży YouGov i Survation dla niedzielnych gazet.
Według badania Survation dla "Mail on Sunday", dymisji szefowej rządu oczekuje aż 49 proc. ankietowanych. Przeciwnego zdania jest zaś 38 proc. Brytyjczyków. Badanie YouGov dla "The Sunday Times" również wykazało, że większa grupa badanych chce rezygnacji May (48 proc.) niż pozostania na stanowisku premiera (38 proc,). Badanie YouGov wykazało ponadto, że grupa badanych nie ma swego faworyta do objęcia sterów nawy państwowej - May i Corbyn mogliby liczyć na równe poparcie po 39 proc. uczestników ankiety.
Zdaniem 41 proc. ankietowanych przez Survation Theresa May powinna odejść ze stanowiska natychmiast, 23 proc. byłoby gotowe powierzyć jej proces negocjacji ws. wyjścia z Wielkiej Brytanii, a 20 proc. - pozwoliłoby jej zostać na Downing Street przez sześć miesięcy, przeprowadzając w tym czasie proces wyboru następcy.
Jednocześnie zdecydowanymi faworytami do zastąpienia May na stanowisku głównego lokatora gmachu przy Downing Street są minister spraw zagranicznych i były burmistrz Londynu Boris Johnson (26 proc.) oraz minister finansów Philip Hammond (10 proc.). Aż 43 proc. wyborców nie ma jednak zdania w tej sprawie. W grupie wyborców Partii Konserwatywnej, większość jest jednak za pozostaniem May na stanowisku (aż 66 proc. wobec 24 proc. przeciwników). Ankietowani ocenili również, że lider opozycji Jeremy Corbyn wypadł w trakcie kampanii wyborczej znacznie lepiej (67 proc.) niż premier Theresa May (16 proc.).
Aż 55 proc. badanych odrzuciło propozycję drugiego referendum w sprawie wyjścia z Unii Europejskiej. Jednocześnie jednak większość (45 proc.) opowiedziała się za wypracowaniem porozumienia ws. "miękkiego Brexitu", zachowującego możliwość dalszego członkostwa we wspólnym rynku i unii celnej przy 36 proc. zwolenników tzw. "twardego Brexitu". Badani podkreślili także, że nie należy opóźnić rozpoczęcia rozmów ws. wyjścia ze Wspólnoty (65 proc. wobec 25 proc. przeciwnego zdania), ale nie mieli zaufania, że negocjacje zakończą się w zaplanowanym pierwotnie terminie, tj. przed końcem marca 2019 roku (46 proc.). Co paradoksalne, 51 proc. zagłosowałoby dzisiaj za pozostaniem w Unii Europejskiej - a tylko 49 proc. przeciw.
Jak wynika z sondażu, Brytyjczycy są podzieleni również co do tego, czy w obliczu parlamentu, w którym żadne ugrupowanie nie ma bezwzględnej większości, powinny odbyć się kolejne wybory. Takie rozwiązanie popiera 40 proc. wyborców, ale 49 proc. jest przeciwko. Według Survation, gdyby Brytyjczycy w sobotę ponownie poszli do urn - zaledwie 48 godzin po ostatnich wyborach - niespodziewanym zwycięzcą zostałaby Partia Pracy Jeremy'ego Corbyna, która otrzymałaby 44,9 proc. głosów, o 5 pp. więcej niż w czwartek i o 6 pp. więcej od Partii Konserwatywnej, która odnotowałaby spadek o 3,5 pp., do 38,9 proc.
W czwartkowych wyborach parlamentarnych w Wielkiej Brytanii rządząca krajem od 2010 roku Partia Konserwatywna straciła uzyskaną w 2015 roku bezwzględną większość w Izbie Gmin i zmuszona będzie do rządzenia przy wsparciu posłów Demokratycznej Partii Unionistów. Po podliczeniu głosów we wszystkich 650 okręgach jednomandatowych, rządzący Wielką Brytanią od 2010 roku torysi uzyskali 318 mandatów (o 13 mniej niż w poprzednich wyborach w 2015 roku), a opozycyjna Partia Pracy - 262 (o 30 więcej). Tym samym żadne z największych ugrupowań nie uzyskało bezwzględnej większości (326), która pozwoliłaby na samodzielne rządy. Wynik interpretowany jest jako porażka premier Theresy May, która zwołała w kwietniu przedterminowe wybory parlamentarne, aby wzmocnić swoją 17-mandatową bezwzględną większość w Izbie Gmin.
***
Tymczasem północnoirlandzka Demokratyczna Partia Unionistów (DUP) zaprzeczyła w nocy z soboty na niedzielę, że zawarła porozumienie z brytyjską Partią Konserwatywną ws. wspierania nowego rządu Theresy May. Jak zaznaczono, dalsze rozmowy odbędą się w przyszłym tygodniu.
W oświadczeniu przekazanym mediom, w tym telewizji Sky News, przedstawiciele ugrupowania ocenili, że "dotychczasowe rozmowy były pozytywne", a także zapowiedzieli, że "dalsze dyskusje odbędą się w przyszłym tygodniu w celu ustalenia szczegółów, które pozwolą na uzyskanie porozumienia dot. planów dla nowego parlamentu". Ze względu na silne przywiązanie do religii, przedstawiciele DUP, którzy należą do prezbiteriańskiego odłamu protestantyzmu, tradycyjnie nie wykonują żadnej pracy w niedzielę. Wyklucza to kontynuację rozmów ws. poparcia rządu Theresy May przed poniedziałkiem.
Wcześniej w sobotę kancelaria brytyjskiej premier wydała oficjalne oświadczenie potwierdzające, że DUP "zgodziła się co do podstawowych zasad wstępnego porozumienia". "Cieszymy się z powodu tego zobowiązania, które może gwarantować stabilność i pewność, których nasz kraj potrzebuje przystępując do (negocjacji ws.) Brexitu i poza nimi. Szczegóły zostaną przedstawione pod dyskusję i akceptację na poniedziałkowym posiedzeniu gabinetu" - podkreślono. Według źródeł telewizji Sky News komunikat został jednak przekazany mediom w wyniku pomyłki.
Po północy z soboty na niedzielę - ponad cztery godziny po tym, gdy oryginalny tekst został rozesłany do dziennikarzy - Downing Street przesłało mediom, w tym PAP, nowy komunikat, w którym zaznaczono, że "premier rozmawiała z DUP, dyskutując o sfinalizowaniu porozumienia w przyszłym tygodniu, gdy zwołany zostanie (nowy) parlament". "Z radością przyjmiemy porozumienie w tej sprawie, ponieważ zagwarantuje stabilność i zaufanie, którego nasz kraj potrzebuje przystępując do (negocjacji ws.) Brexitu i poza nimi" - dodano w zdaniu, które było niemal identyczne z tym, które zostało zawarte w oryginalnym tekście, ale zmienione na czas przyszły. Z oświadczenia zniknęła również wzmianka o dyskusji dot. porozumienia z DUP na poniedziałkowym posiedzeniu rządu.
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.