O konieczności oparcia prawa stanowionego na prawie naturalnym i obrony przezeń życia ludzkiego, małżeństwa i rodziny przypomniał Benedykt XVI podczas audiencji ogólnej 16 grudnia w Watykanie.
Swą katechezę poświęcił tym razem osobie i dziełu XII-wiecznego angielskiego filozofa, pisarza, uczonego i historyka, Jana z Salisbury, który był sekretarzem arcybiskupa Canterbury, św. Tomasza Becketa.
Oto polski tekst nauczania papieskiego:
Drodzy bracia i siostry,
dziś poznamy postać Jana z Salisbury, który należał do jednej z najważniejszych szkół filozoficznych i teologicznych średniowiecza, mianowicie do szkoły przy katedrze w Chartres we Francji. On także, podobnie jak teologowie, o których mówiłem w minionych tygodniach, pomaga nam zrozumieć, jak wiara, w zgodzie z uprawnionymi dążeniami rozumu, kieruje myśl ku prawdzie objawionej, w której znajduje się prawdziwe dobro człowieka.
Jan urodził się w Anglii, w Salisbury, między rokiem 1100 a 1120. Czytając jego dzieła, a zwłaszcza jego bogatą korespondencję, poznajemy najważniejsze fakty z jego życia. Prawie dwanaście lat, od 1136 do 1148 roku, kształcił się, uczęszczając do najznakomitszych szkół tamtych czasów i słuchając tam wykładów słynnych nauczycieli. Udał się do Paryża, a następnie do Chartres, które to środowisko najbardziej naznaczyło jego formację i od których przejął wielkie otwarcie kulturowe, zainteresowanie zagadnieniami spekulatywnymi i szacunek dla literatury. Jak to często bywało w owych czasach, najbardziej błyskotliwi studenci poszukiwani byli przez wyższych duchownych i władców, których stawali się najbliższymi współpracownikami. Tak było też w przypadku Jana z Salisbury, którego jego wielki przyjaciel, Bernard z Clairvaux, przedstawił Teobaldowi, arcybiskupowi Canterbury – stolicy prymasów Anglii – który chętnie przyjął go do grona swego duchowieństwa. Przez jedenaście lat, od 1150 do 1161 roku, Jan był sekretarzem i kapelanem sędziwego arcybiskupa. Z niesłabnącym zapałem, mimo iż nadal studiował, prowadził intensywną działalność dyplomatyczną, udając się dziesięciokrotnie do Italii, w wyraźnym celu podtrzymywania stosunków monarchii i Kościoła Anglii z biskupem Rzymu. Zresztą papieżem w owych latach był Hadrian IV, Anglik, którego łączyła z Janem z Salisbury bliska przyjaźń. W następnych latach po śmierci Hadriana IV w 1159 roku, w Anglii doszło do poważnego napięcia między Kościołem a królestwem. Król Henryk II zamierzał bowiem umocnić swą władzę nad wewnętrznym życiem Kościoła, ograniczając jego wolność. Stanowisko to wzbudziło reakcję Jana Salisbury, przede wszystkim zaś odważny sprzeciw następcy Teobalda na stolicy biskupiej w Canterbury, św. Tomasza Becketa, który z tego powodu udał się na wygnanie do Francji. Jan z Salisbury towarzyszył mu i pozostał w jego służbie, zabiegając cały czas o pojednanie. W 1170 roku, kiedy zarówno Jan, jak i Tomasz Becket powrócili już do Anglii, ten ostatni został napadnięty i zamordowany w swej katedrze. Zmarł jako męczennik i jako takiego czcił go od razu lud. Jan służył nadal wiernie następcy Tomasza do chwili, gdy sam został wybrany biskupem Chartres, gdzie pozostawał od roku 1176 do 1180 – roku swej śmierci.
Chciałbym zwrócić uwagę na dwa dzieła Jana z Salisbury, które uważane są za jego arcydzieła, posiadające eleganckie greckie tytuły Metaloghicón (W obronie logiki) i Polycráticus (Człowiek władzy). W pierwszym dziele – nie bez subtelnej ironii, która cechuje wielu uczonych mężów – Jan odrzuca stanowisko tych, którzy w sposób zawężający pojmowali kulturę, uważaną za czczą gadaninę, pustosłowie. On sam natomiast wychwala kulturę, prawdziwą filozofię, to jest spotkanie silnej myśli i przekazu, skutecznego słowa. Pisze on: „Jak bowiem nie tylko jest zuchwałe, ale nawet ślepe wysławianie się, nie oświecone rozumem, tak też mądrość, która nie posługuje się słowem, nie tylko jest słaba, ale też w pewnym sensie niepełna; w istocie choć czasem mądrość bez słów może służyć konfrontacji z własnym sumieniem, rzadko i nie bardzo służy społeczeństwu” (Metaloghicón 1,1, PL 199, 327). Jest to nauczanie bardzo aktualne. Dziś to, co Jan nazywał „wysławianiem się”, czyli możliwość porozumienia za sprawą coraz bardziej złożonych i powszechnych narzędzi, ogromnie się zwiększyła. A jednak tym pilniejsza jest potrzeba głoszenia przesłania obdarzonego „mądrością”, czyli dążących do prawdy, dobroci, piękna. Oto wielka odpowiedzialność, spoczywająca zwłaszcza na osobach, pracujących w wielopostaciowym i złożonym środowisku kultury, przekazu, mediów. Jest to dziedzina, w której można głosić Ewangelię z zapałem misyjnym.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.