O konieczności oparcia prawa stanowionego na prawie naturalnym i obrony przezeń życia ludzkiego, małżeństwa i rodziny przypomniał Benedykt XVI podczas audiencji ogólnej 16 grudnia w Watykanie.
W Metaloghiconie Jan podejmuje problemy logiki, będące w jego czasach przedmiotem wielkiego zainteresowania i zadaje sobie podstawowe pytanie: co może poznać ludzki rozum? Do jakiego stopnia może on odpowiedzieć na obecne w każdym człowieku dążenie, jakim jest poszukiwanie prawdy? Jan z Salisbury zajmuje stanowisko umiarkowane, oparte na nauczaniu zawartym w niektórych traktatach Arystotelesa i Cycerona. Według niego ludzki rozum osiąga zwykle wiedzę, która nie jest bezdyskusyjna, lecz kryje w sobie prawdopodobieństwa i domniemania. Wiedza człowieka – takie są jego wnioski – jest niedoskonała, ponieważ podlega skończoności, ograniczeniom człowieka. Wzrasta ona jednak i doskonali się dzięki doświadczeniu i wypracowywaniu poprawnego i konsekwentnego rozumowania, będącego w stanie określić związki między pojęciami a rzeczywistością, dzięki dyskusji, konfrontacji i wiedzy, która wzbogaca się z pokolenia na pokolenie. Tylko w Bogu jest nauka doskonała, która przekazywana jest człowiekowi, przynajmniej częściowo, za pośrednictwem Objawienia przyjmowanego w wierze, dlatego nauka wiary, teologia, rozwija możliwości rozumu i pozwala z pokorą iść naprzód w poznawaniu tajemnic Bożych.
Wierzący i teolog, zgłębiający skarb wiary, otwierają się również na wiedzę praktyczną, która kieruje codziennymi uczynkami, to znaczy na prawo moralne i praktykowanie cnót. Pisze Jan z Salisbury: „Łaskawość Boga przyznała nam Jego prawo, które stanowi, co powinniśmy znać, i wskazuje, co powinniśmy wiedzieć o Bogu i co należy zgłębiać... W prawie tym bowiem wyraża się i ujawnia wola Boga, aby każdy z nas wiedział, co ma koniecznie czynić” (Metaloghicón 4,41, PL 199,944-945). Według Jana z Salisbury istnieje również prawda obiektywna i niezmienna, której początek jest w Bogu, dostępna ludzkiemu rozumowi, a dotycząca praktycznego i społecznego działania. Chodzi o prawo naturalne, które powinno być inspiracją dla praw ludzkich oraz dla władz politycznych i religijnych, aby mogły szerzyć dobro wspólne. To prawo przyrodzone odznacza się właściwością, którą Jan nazywa „sprawiedliwością”, to znaczy przyznaniem każdej osobie jej praw. Z niej wypływają przykazania, które są prawomocne u wszystkich narodów i których w żaden sposób nie wolno uchylać. Jest to podstawowa teza Polycraticusu – traktatu o filozofii i teologii politycznej, w którym Jan z Salisbury zastanawia się nad okolicznościami, które sprawiają, że działanie rządzących jest sprawiedliwe i dozwolone.
Jeśli inne tematy poruszone w tym dziele związane są z warunkami historycznymi, w jakich do nich dochodzi, to sprawa związków między prawem naturalnym a ustrojem prawno-pozytywnym, opartym na sprawiedliwości, ma także dziś jeszcze wielkie znaczenie. W naszych czasach bowiem, przede wszystkim w niektórych krajach, jesteśmy świadkami niepokojącego rozejścia się rozumu, który ma za zadanie odkrywanie wartości etycznych związanych z godnością osoby ludzkiej i wolności, która odpowiada za ich przyjęcie i szerzenie. Być może Jan z Salisbury przypomniałby nam dziś, że zgodne z zasadą równości są tylko te prawa, które chronią świętość życia ludzkiego i odrzucają dopuszczalność aborcji, eutanazji oraz bezceremonialnych doświadczeń genetycznych, te prawa, które szanują godność małżeństwa mężczyzny i kobiety, czerpiących natchnienie z prawidłowej świeckości państwa – świeckości, która obejmuje przecież zawsze obronę wolności religijnej – i które dążą do pomocniczości i solidarności na szczeblu krajowym i międzynarodowym. W przeciwnym razie doszłoby do ustanowienia tego, co Jan z Salisbury nazywa „tyranią księcia” lub, mówiąc językiem dzisiejszym, „dyktaturą relatywizmu”: relatywizmu, który, jak przypominałem kilka lat temu, „nie uznaje niczego za pewnik, a jedynym miernikiem ustanawia własne «ja» i jego zachcianki” (Msza w intencji wyboru papieża; kazanie. „L'Osservatore Romano”, 19 kwietnia 2005).
W swej najnowszej encyklice „Caritas in veritate”, zwracając się do ludzi dobrej woli, którzy zabiegają o to, aby działalność społeczna i polityczna nie była nigdy oderwana od obiektywnej prawdy o człowieku i jego godności, napisałem: „Prawdy i ukazywanej przez nią miłości nie można produkować; można je tylko przyjąć. Ich ostatecznym źródłem nie jest i nie może być człowiek, lecz Bóg, czyli Ten, który jest Prawdą i Miłością. Ta zasada jest bardzo ważna dla społeczeństwa i dla rozwoju, ponieważ żadne z nich nie może być tylko wytworami ludzkimi; samo powołanie do rozwoju osób i narodów nie opiera się na zwykłych ludzkich rozważaniach, ale jest wpisane w plan uprzedni w stosunku do nas i jest dla nas wszystkich obowiązkiem, który powinien być w sposób wolny przyjęty” (n. 52). Tego planu, który nas poprzedza, tej prawdy bytu musimy poszukiwać i przyjmować ją, aby rodziła się sprawiedliwość, lecz znaleźć ją i przyjąć możemy tylko sercem, wolą, rozumem oczyszczonym w świetle Boga.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.