Zdaniem Marka Skwarnickiego, 79-letniego pisarza i publicysty, bliskiego znajomego kardynała i papieża Wojtyły, Jan Paweł II był człowiekiem „ośmiu błogosławieństw”.
Niecierpliwość z jaką Polacy oczekują raczej kanonizacji, aniżeli wpierw beatyfikacji Jana Pawła II, jest zastanawiająca. Co prawda, niektóre pisma katolickich intelektualistów zaczynają sączyć zwątpienie w przekonanie, że kult Jana Pawła II na świecie i w Polsce słabnie, to jednak ja bym te wątpliwości między bajki włożył. Przypuszczam, że do tej chwili ani sprzedaż obrazków z Ojcem Świętym, ani książek – Jego i o Nim – specjalnie nie spada. Chyba w większości polskich domów w kraju i na świecie wisi na ścianie dobry Papież Wojtyła. W USA mnożą się szkoły oraz instytucje kościelne imienia Jana Pawła II. Oczywiście, poza naszym krajem nie łączy się kultu nowego świętego z jego narodowością.
Kilka dni temu oddałem się medytacji nad świętością umiłowanego Ojca Świętego Jana Pawła II. Wziąłem Ewangelię do ręki, znalazłem fragment „ośmiu błogosławieństw” w Kazaniu Na Górze i przejrzałem w myślach cały życiorys wraz z pontyfikatem Jana Pawła II. Obejmują Go absolutnie wszystkie błogosławieństwa, które w dodatku można rozwinąć. Niektórych ludzi w Polsce i poza nią, mogą razić takie określenia jak: Jan Paweł II Wielki, nie mówiąc o dziwacznych zwrotach jak „pierwszy z rodu Polaków”, z czego świętość nie wynika, oraz nie może to sugerować, że po Janie Pawle II nastanie polska dynastia w Watykanie. Jan Paweł II był i jest po prostu Papieżem, człowiekiem „ośmiu błogosławieństw”.
O tym ostatnim byłem zawsze przekonany uczestnicząc w życiu Kościoła i w służbie Papieżowi w ciągu większości mego życia. Tak jak dla wielkich mas wiernych, tak i dla mnie jest on święty. Jakaż wspaniała, odbiurokratyzowana, modlitewna swoboda możliwa jest w Kościele! Co nie powinno przeszkadzać w respektowaniu prawa kanonicznego. Ojciec Święty, kiedyś w rozmowie ze mną, gdy mu się skarżyłem, że Kuria Rzymska zbyt urzędowo traktuje laikat w Kościele, odpowiedział: „urząd, panie Marku, musi wszystko traktować urzędowo”. Odnosi się to dzisiaj do procesu kanonizacyjnego Autora tamtych słów.
Prędzej czy później Papież Wojtyła zostanie wyniesiony na ołtarze. Świadczy o tym też kolejny urzędowy podpis Papieża Benedykta XVI pod urzędowymi papierami.
Myślę, że kult Jana Pawła nie tyle maleje, ile się pogłębia. W dodatku historia dopisuje do mijającego czasu swoje znaczenia. W Rzymie toczy się przecież proces kanonizacyjny księdza Jerzego Popiełuszki. Ten młody, polski kapłan zamordowany został dlatego, że był żywym świadkiem nauczania i pasterskich wymagań swojego Papieża. Homilie Popiełuszki, to transmisja pontyfikatu Jana Pawła II do wspólnej ich Ojczyzny. Popiełuszko zginął za Wojtyłę. Było to coś podobnego – chociaż i straszniejszego – jak z pobiciem przez SB księdza Andrzeja Bardeckiego, asystenta kościelnego ówczesnego Tygodnika Powszechnego. Kardynał odwiedził w domu księdza Andrzeja, którego twarzy po pobiciu nie można było prawie rozpoznać i powiedział do zaprzyjaźnionego kapłana: „to za mnie dostałeś, Andrzeju.” Ten duch posługi ludziom i Bogu naszego ukochanego Ojca Świętego już wtedy się udzielał w myśl hasła pontyfikatu: „nie lękajcie się”.
Polska w tej chwili przeżywa okres organizacji nowego systemu ekonomicznego i politycznego, w sumie liberalnej demokracji. Towarzyszy temu dawno nie spotykany zamęt moralny, który może jest socjologiczną koniecznością, ale nie tłumaczy to spadku energii ewangelizacyjnej tak wielu księży. Kanonizacja Jana Pawła II wpłynęłaby na wielkie wsparcie naszego Kościoła, kończąc okres tak dużego niepokoju jaki jest teraz. Został on w naszym kraju spowodowany śmiercią Jana Pawła II. A przecież on żyje; wespół ze swoimi umiłowanymi świętymi: Bratem Albertem, Faustyną Kowalską, Ojcem Kolbe, Rafałem Kalinowskim, Edytą Stein, by wymienić po świętym Stanisławie Biskupie Męczenniku, dla Niego najważniejszych.
Kiedy myślę o Janie Pawle II, kiedy Go wspominam w dniu takim jak ten – podpisania urzędowego uznania heroiczności Jego cnót przez Jego przyjaciela Benedykta XVI, widzę nie tylko tego Człowieka za stołem w papieskich apartamentach pytającego „no i co uradziliście na tej waszej Radzie ds. Laikatu?”. Przede wszystkim widzę Ojca Świętego wśród wieśniaków w dżungli na wyspie Cebu na Filipinach, na olimpijskich stadionach w Montrealu, Atenach i Sydney, wypełnionych po brzegi młodzieżą. Liczny jest bardzo bowiem Lud Boży, który we wszystkich innych, licznych krajach odpowiadał tymi samymi słowami tej samej rzymsko-katolickiej liturgii: „I z duchem Twoim”. Zawsze potem myślałem, że miliony lub drobne grupki na zagubionych na oceanach wyspach znały, rozpoznawały głos swojego pasterza bo On ich znał.
Wśród gwaru języków świata i Kościoła ten głos wszędzie był rozpoznawalny To był cud. Osobiście innego nie potrzebuję by się do niego modlić.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.