USA zamknęły w niedzielę swą ambasadę w Sanie, stolicy Jemenu, z uwagi na groźby ataków kierowane przez Al-Kaidę, która wzięła na siebie odpowiedzialność za próbę zamachu na amerykański samolot lecący z Amsterdamu do Detroit.
"Ambasada USA w Sanie została zamknięta 3 stycznia 2010 roku z powodu zagrożeń ze strony Al-Kaidy na Półwyspie Arabskim wobec interesów amerykańskich w Jemenie" - głosi komunikat opublikowany na stronie internetowej ambasady amerykańskiej.
Al-Kaida na Półwyspie Arabskim oznajmiła, że wyposażyła zamachowca - 23-letniego Nigeryjczyka Umara Faruka Abdulmutallaba - w "zaawansowane techniczne urządzenie" i zapowiedziała dalsze zamachy.
Waszyngton obawia się, że Jemen mógłby się stać dla Al-Kaidy centralną bazą operacji poza Pakistanem i Afganistanem. Działalność w tym najuboższym w świecie arabskim kraju ułatwia terrorystom bezprawie, spowodowane szyicką rebelią na północy i separatystycznym ruchem na południu.
We wrześniu 2008 roku eksplozje dwóch samochodów-pułapek przed silnie strzeżoną ambasadą USA w Sanie zabiły 16 osób. Do ataków przyznała się wówczas Al-Kaida.
Władze brytyjskie poinformowały w niedzielę, że wraz z USA będą wspólnie finansowały policyjny oddział antyterrorystyczny w Jemenie.
W ramach tego samego porozumienia Londyn i Waszyngton zwiększą też swoje wsparcie dla jemeńskiej straży przybrzeżnej, która chroni okręty przed somalijskimi piratami, grasującymi m.in. na wodach Zatoki Adeńskiej pomiędzy Jemenem a Somalią.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.