Ponad 15 tys. razy interweniowali strażacy w związku z burzami i silnym wiatrem w ostatni weekend. Pięć osób zginęło, a 48, w tym dziewięciu strażaków, zostało rannych - poinformował w poniedziałek PAP rzecznik Państwowej Straży Pożarnej st. bryg. Paweł Frątczak.
Bez prądu wciąż pozostaje ok. 50 tys. odbiorców. Najwięcej w trzech województwach: pomorskim - ok. 30 tys., kujawsko-pomorskim - 13,5 tys. i wielkopolskim - 6,9 tys. "Naprawy trwają" - powiedziała PAP Bożena Wysocka z Rządowego Centrum Bezpieczeństwa.
W piątek, sobotę i niedzielę strażacy interweniowali ponad 15 tys. razy. Interwencje były związane przede wszystkimi z powalonymi drzewami i zalanymi posesjami. Najtrudniejsza sytuacja była w województwie kujawsko-pomorskim (5,3 tys. interwencji), wielkopolskim (4,1 tys.), pomorskim (2,5 tys.) i dolnośląskim (ponad 1 tys.).
Jak poinformował rzecznik PSP, silny wiatr uszkodził lub zerwał dachy z 2,8 tys. domów, w tym 2,1 tys. mieszkalnych. "Wskutek nawałnic zginęło pięć osób, a 48 zostało rannych, w tym dziewięciu strażaków" - poinformował Frątczak.
Od piątku, przez trzy dni, pracowało w sumie 53,6 tys. strażaków PSP i OSP, którzy wykorzystywali 9,7 tys. samochodów i pojazdów. "W wielu miejscach pracują agregaty, które zasilają m.in. stacje uzdatniania wody i miejsca, gdzie wymagane jest zasilanie z uwagi na konieczność produkcji" - powiedział Frątczak.
W nocy z piątku na sobotę - w wyniku gwałtownych burz i wiatrów, jakie przeszły nad Pomorzem zginęło pięć osób, w tym dwie dziewczynki - uczestniczki obozu harcerskiego w Suszku. Ratownikom udało się dotrzeć na miejsce dopiero po kilku godzinach. Sprawę bada prokuratura. W całym kraju trwają kontrole innych miejsc, w których na obozach pod namiotami przebywają dzieci i młodzież.
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.