Żadne słowa nie mogą wyrazić mojego uznania dla postawy komendanta, jego zastępcy, kadry obozu oraz harcerzy, którzy musieli stawić czoło potęgom sił natury - napisał w czwartek w liście do harcerzy przewodniczący Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej Grzegorz Nowik.
W niedzielę przewodniczący odwiedził miejsce obozu w Suszku w Borach Tucholskich, gdzie w nocy z piątku na sobotę w nawałnicy zginęły dwie harcerki.
Zaznaczył, że był "porażony ogromem potęgi sił natury, której wyzwaniom przyszło stawić czoło kadrze instruktorskiej, harcerkom i harcerzom obozu zorganizowanego przez Okręg Łódzki ZHR". "Wszyscy oni - każdy zastęp, drużyna, każdy oboźny, komendant podobozu, każdy członek komendy zgrupowania z komendantem i jego zastępcą na czele - wykazali się najwyższymi walorami osobistymi" - napisał Nowik.
Podkreślił, że w obliczu tragedii "właściwie zadziałały wszystkie struktury" ZHR. Nowik wyraził też uznanie dla zaangażowania obu łódzkich chorągwi harcerzy, którzy odwiedzali młodzież przebywającą w szpitalach, otoczyli pomocą psychologiczną uczestników i opiekunów obozu, tworzyli zespoły, które miały zapewnić sprzęt oraz pomóc w usuwaniu zniszczeń we wsi Lotyń i okolicznych miejscowościach.
Zwrócił uwagę na więź powstałą między harcerzami a mieszkańcami wsi Lotyń i Nowa Cerkiew w pierwszych godzinach po huraganie. Zaznaczył, że mieszkańcy, mając zniszczone własne domy, zaopiekowali się młodzieżą, "odziewając ją, karmiąc i kwaterując". "W podziękowaniu za tę postawę nasze sztaby, które ukształtowały się natychmiast po nawałnicy, zorganizowały pomoc dla wszystkich poszkodowanych i potrzebujących w obu wsiach oraz okolicy" - napisał Nowik.
Podziękował lekarzom ze szpitali w Chojnicach, Bydgoszczy, Słupsku i Trójmieście, Harcerskiemu Ochotniczemu Pogotowiu Ratunkowemu, policji i zawodowej straży pożarnej, wolontariuszom, księdzu w Chojnicach, a także naczelnictwu ZHR.
Przypomniał pytanie, które zadał w rozkazie ogłaszającym żałobę po huraganie: "czy mogliśmy uczynić coś jeszcze, aby tego uniknąć, aby temu zapobiec?". "To retoryczne pytanie - nie jest zarzutem wobec kogokolwiek - jest dylematem, który rozważać będzie zawsze każdy wrażliwy i uczciwy człowiek stojący wobec przerastających go wyzwań" - powiedział przewodniczący.
Dodał, że to, co zobaczył na miejscu tragedii, "przerosło wyobraźnię". "Nie wiem, jak sam sprostałbym wyzwaniom, przed którymi stanęliście, Druhny i Druhowie z obozu w Suszku. Możecie być wzorem służby i braterstwa dla całej naszej organizacji, dla wszystkich instruktorów, harcerek i harcerzy" - podkreślił.
Na zakończenie zaznaczył, że trudno pogodzić się ze śmiercią, szczególnie młodych ludzi. "Pochylamy głowy w żalu i pokorze" - napisał.
Gwałtowne burze, a miejscami nawet trąby powietrzne, przeszły przez Pomorze w nocy z piątku na sobotę. Wskutek nawałnic śmierć poniosło sześć osób - pięć w Pomorskiem i jedna w Wielkopolskiem, w tym dwie nastoletnie uczestniczki obozu harcerskiego w okolicach Suszka. Ponad 50 osób, w tym 38 uczestników obozu w Suszku, doznało też różnego rodzaju obrażeń.
ZHR istnieje od 1989 r. i jest - po Związku Harcerstwa Polskiego - drugą co do wielkości organizacją harcerską w Polsce. Dziś do ZHR należy ok. 15 tys. członków; do ZHP - ok. 120 tys.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.