Osiem dni przeżyła pod gruzami zawalonego budynku w haitańskiej stolicy Port-au-Prince 11-letnia dziewczynka. W środę została odnaleziona przez sąsiadów i przewieziona do francuskiego szpitala - poinformowali lekarze z dwóch francuskich organizacji pozarządowych.
"Dziewczynka naprawdę została uratowana cudem, powoli wraca do życia; to Boże błogosławieństwo" - powiedział chirurg w szpitalu polowym prowadzonym przez dwie organizacje. Dodał, że nerki małej pacjentki działają, stopniowo będzie ona nawadniana, a później będzie jej podawany coraz bogatszy pokarm.
Zaraz po uwolnieniu spod gruzów dziewczynka poprosiła o płatki kukurydziane i mleko, a potem zemdlała.
Przy szpitalnym łóżku dziewczynki czuwa jej matka, która przed trzęsieniem ziemi z 12 stycznia była zatrudniona jako sprzątaczka w organizacji pozarządowej.
Kobieta opowiedziała, że w momencie trzęsienia wpadła w panikę na myśl, że w domu, który w następstwie wstrząsów całkowicie się zawalił, zostało jej pięcioro dzieci. Najpierw okazało się, że kataklizm przeżyła najstarsza, 21-letnia córka. Później przy pomocy sąsiadów udało się wydostać z gruzowiska dwoje innych dzieci. Dzień później sąsiedzi odgrzebali 5-letniego syna, który już nie żył. Poszukiwania 11-latki trwały bez rezultatu dwa dni. Dopiero w środę rano jeden z sąsiadów usłyszał głos wołającej o pomoc dziewczynki.
Według wstępnego bilansu podawanego przez haitańską obronę cywilną, w zeszłotygodniowym trzęsieniu ziemi na Haiti zginęło 75 tys. ludzi, 250 tys. zostało rannych, a milion znalazło się bez dachu nad głową.
"Franciszek jest przytomny, ale bardziej cierpiał niż poprzedniego dnia."
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Osoby zatrudnione za granicą otrzymały 30 dni na powrót do Ameryki na koszt rządu.