Podział przyniesie jedynie “konfrontację i osłabienie katalońskiego społeczeństwa" – podkreślił prymas Hiszpanii.
Wczoraj wieczorem premier Katalonii Carles Puigdemont zwrócił się do regionalnego parlamentu o mandat do proklamowania niepodległości. Wbrew protestom radykalnych separatystów zaproponował jednak, aby parlament nie podejmował na razie decyzji o odłączeniu Katalonii i pozwolił mu w ten sposób nawiązać dialog z rządem w Madrycie. Prymas Hiszpanii abp Braulio Rodríguez apeluje o jedność i szukanie dróg porozumienia.
Jeden krok do przodu, dwa do tyłu – tak określają niektóre media sytuację, która miała miejsce wczoraj w katalońskim parlamencie. Carles Puigdemont ogłosił niepodległość Katalonii i natychmiast poprosił, aby skutki tej deklaracji zostały odroczone. Osiem sekund dzielą dwa zdjęcia tłumów przed parlamentem, które publikuje dzisiejsza prasa: radość z ogłoszenia republiki i ogromne rozczarowanie z powodu odroczenia o kilka tygodni secesji Katalonii. Po zakończeniu obrad separatyści podpisali deklarację wzywającą “wszystkie państwa i organizacje międzynarodowe do uznania Republiki Katalonii za państwo niepodległe i suwerenne”. Rodzi się jednak pytanie o moc prawną takiej deklaracji. Rząd w Madrycie nie akceptuje sytuacji, która „uprawomocniłaby zakazane katalońskie referendum”, a deklarację szefa władz Katalonii uznaje za „niedopuszczalną”. Po dzisiejszym posiedzeniu rządu premier Mariano Rajoy zapowiedział uruchomienie procedury, której celem jest zastosowanie art. 155 konstytucji wobec Katalonii. Przewiduje on m. in. zniesienie autonomii i nowe wybory.
“Nie ma powodów do podziału bez względu na żądania nacjonalistów, którzy chcą niepodległości” - powiedział abp Braulio Rodríguez. Podział przyniesie jedynie “konfrontację i osłabienie katalońskiego społeczeństwa” – podkreślił prymas Hiszpanii. Opowiedział się za dialogiem i pokojowym rozwiązaniem problemu.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.