Mimo międzynarodowych protestów rząd Tajlandii przygotowuje deportację ponad 4 tys. Karenów. Członkowie tego plemienia schronili się w Tajlandii w ubiegłym roku, uciekając przed represjami birmańskiej junty wojskowej.
Kareńscy uchodźcy będą narażeni na prześladowania, poważne łamanie praw człowieka, obozy pracy i żołnierskie gwałty – alarmuje organizacja Christian Solidarity Worldwide (CSW) domagając się zaprzestania przymusowych przesiedleń. Z ostatnich doniesień z Tajlandii wynika, że armia napotkała na duże trudności logistyczne w transporcie pierwszej grupy Karenów. Granica z Birmą jest bowiem jednym, wielkim polem minowym.
Tajlandzkie rozprawienie się z problemem niechcianych uchodźców, mimo że naraża się ich na wielkie niebezpieczeństwo, staje się regularną polityką czystek etnicznych. Tajlandia, zdaniem władz, ma być krajem przyjaznym dla turystów, stąd niemile widziane są szukające wolności mniejszości etniczne, żyjące najczęściej w nędzy.
Niedawno rząd w Bangkoku odesłał tysiące Hmongów do Laosu, gdzie ślad po nich zaginął. Mimo wielomiesięcznych starań nie pozwolono obserwatorom ONZ nadzorować ich repatriacji. Władze Laosu odmówiły także 8 lutego katolickiej organizacji charytatywnej COERR (Catholic Office for Emergency Relief and Refugees) jakichkolwiek informacji na temat miejsca przetrzymywania Hmongów.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.