Księża powinni zejść z kościelnego piedestału do ludzi i być wobec nich bardziej empatyczni – uważa Marcin Prokop, dziennikarz TVN i TVN Turbo, znany ostatnio z prowadzenia wspólnie z Szymonem Hołownią programu rozrywkowego „Mam talent!”.
W wywiadzie dla „Przewodnika Katolickiego” dziennikarz powiedział: „Bywając w kościele, jako bardzo młody człowiek, miałem poczucie, że większość księży przemawia z ambony na >>autopilocie<<, jakby od lat chodziła wydeptanymi ścieżkami, nie starając się szczególnie dotrzeć do wiernych, bo i tak przyjdą co niedzielę”.
„Nie czułem w tym emocji, świeżości, autentycznego zaangażowania, indywidualnego podejścia. Poza tym nie mogłem, i do dziś nie mogę ścierpieć tej specyficznej, kwiecistej nowomowy kościelnej, którą posługują się liczni księża” – ubolewa dziennikarz stacji TVN.
Rozmowa, która prowadzi redaktor naczelny tygodnika, ks. Dariuszem Madejczykiem, rozpoczyna cykl „Wielkopostna rozmównica”, w ramach którego w czasie trwania Wielkiego Postu poznańskie pismo we współpracy z kanałem Religia.tv zamieści serię wywiadów z ludźmi mediów, nauki i show-biznesu na temat wiary.
Prokop wyznał, że „zamiast zestawu słów-wytrychów, wygłaszanych z ambony z charakterystyczną, kapłańską manierą, z tym przeciąganiem wersów, pauzowaniem” oczekuje od kapłanów „większej bezpośredniości, takiego symbolicznego zejścia z ołtarza i wyjścia do ludzi”.
Dziennikarz wskazuje też na „intelektualne rozczarowanie” wizytami w kościele i mówi, że odnosił wrażenie, iż „księża przemawiający z ambony uśredniali swoją komunikację w dół, często popadając w banalne i infantylne tony właściwe dla dzieci oraz staruszków, ale kompletnie niezadowalające dla poszukujących, kontestujących, rozgrzanych rozmaitymi lekturami umysłów”.
„Mam świadomość, ze umiejętność takiego mówienia do wiernych, żeby każdy odnalazł coś dla siebie, żeby jeszcze długo po wyjściu z Mszy myślał o tym, co usłyszał, to wielka sztuka, ale dlaczego miałbym od mojego Kościoła mało wymagać?” – pyta retorycznie Prokop.
Przyznaje, że obecnie spogląda na Kościół „bez reakcji alergicznej, którą kiedyś we mnie wywoływał” i gdy sądził, że „ma on tylko jedną, betonową twarz, niczym jakiś ponury urząd, i że nie ma w nim miejsca na żaden indywidualizm czy osobiste poszukiwania”.
„Spotkałem w obrębie Kościoła wielu ludzi mówiących otwarcie o swoich wątpliwościach, mających nawet jakieś kryzysy wiary. Są wśród nich także księża. Właśnie w tym poszukiwaniu, a nie ślepej wierności dogmatom, odnajduję prawdziwy sens wiary” – tłumaczy Prokop.
Na pytanie, co najtrudniej zaakceptować mu w Kościele, dziennikarz odparł, że „stosunek do kwestii związanych z ciałem, z płciowością człowieka, z tolerancją odmienności”, a także naukę w sprawie in vitro, antykoncepcji, współżycia przedmałżeńskiego, rozwodów i homoseksualizmu.
„Oczekiwałbym, żeby Kościół w tych sprawach wyszedł naprzeciw wątpliwościom swoich wiernych. Zwłaszcza, że rozwój cywilizacyjny jest niezwykle szybki i pytań jest coraz więcej” – tłumaczy Prokop.
„Nie chodzi o to, by Kościół powiedział wiernym: >>róbta, co chceta i krzyżyk na drogę<<, bo wtedy przestałby spełniać swoją rolę. Ale oczekiwałbym dialogu, wysłuchania, zrozumienia, spojrzenia z troską” – postuluje dziennikarz.
Jego zdaniem, „potrzeba ze strony duszpasterzy więcej empatii”, gdyż „trzeba wprowadzać ludzi w ten wymagający świat wiary stopniowo, na miarę ich możliwości” i „trzeba odkrywać przed nimi oblicze Kościoła kochającego i w imię tej miłości wymagającego”.
„Nie chodzi o zmienianie reguł, ale o umiejętności, które określiłbym jako negocjacyjne. To nie może być ekskluzywny klub. Kościół musi szukać, być w dialogu z człowiekiem. Myślę, że taką postawę wymagającego, ale rozmawiającego ojca miał Jan Paweł II” – podkreślił Prokop.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.