Jako niesprawiedliwe oceniła w czwartek przywódczyni birmańskiej opozycji Aung San Suu Kyi wprowadzone przez rządzących krajem wojskowych nowe prawo wyborcze. Zgodnie z nim partia Suu Kyi będzie musiała ją wykluczyć, jeśli chce wziąć udział w wyborach.
Jak powiedział adwokat opozycjonistki i rzecznik jej Narodowej Ligi na rzecz Demokracji (NLD) Nyan Win, Suu Kyi nie spodziewała się ogłoszenia restrykcyjnego prawa. Laureatka Pokojowej Nagrody Nobla uważa, że "nie tylko ona, ale też naród i siły polityczne powinny razem odpowiedzieć na niesprawiedliwe prawo".
Opublikowane w poniedziałek prawo przewiduje, że osoby skazane przez sąd nie mogą należeć do partii politycznych, a co za tym idzie, nie mogą też kandydować w wyborach parlamentarnych. Tymczasem pani Suu Kyi była pozbawiona wolności przez 14 z ostatnich 20 lat i nadal przebywa w areszcie domowym.
Jak pisze agencja AFP, przepisy dają też absolutną kontrolę rządzącej krajem juncie nad procesem politycznym związanym z tegorocznymi wyborami, pierwszymi od 20 lat. Jako dowód chęci takiej kontroli agencja wskazuje nominacje na 17 członków komisji wyborczej, ogłoszone w czwartek.
"Prawo powinno być pisane dla większości narodu. Jeśli jest to zrobione dla jednej osoby, dobrej czy złej, jest ono pozbawione godności" - oceniła Suu Kyi.
Jak podała w czwartek rządowa prasa, władze Birmy oficjalnie unieważniły wyniki wyborów z 1990 roku. Wybory te wygrała opozycja, ale junta nigdy nie uznała tego faktu.
Ogłaszając nowe prawo wyborcze władze jednocześnie - co oceniane jest jako niespodzianka - zezwoliły NLD na otworzenie 300 biur partii na prowincji, zamkniętych siedem lat temu.
Jak ocenia cytowany przez AFP Toshihiro Kudo, japoński ekspert w sprawach Birmy, wybory w 2010 roku "odbędą się poza wpływem i nie pod presją społeczności międzynarodowej, opozycji wewnętrznej czy pragnienia ludzi, by osiągnąć demokrację".
Decyzje władz Birmy dotyczącą wykluczenia więźniów politycznych z udziału w wyborach skrytykował Waszyngton, a także międzynarodowe organizacje praw człowieka: Amnesty International i Human Rights Watch. Chiny i Indie nie oceniły jej negatywnie. Pekin powołał się na "wewnętrzne sprawy" Birmy, a Indie ograniczyły się do wezwania do "procesu pojednania bez dyskryminacji".
„Będziemy działać w celu ochrony naszych interesów gospodarczych”.
Propozycja amerykańskiego przywódcy spotkała się ze zdecydowaną krytyką.
Strona cywilna domagała się kary śmierci dla wszystkich oskarżonych.
Franciszek przestrzegł, że może ona też być zagrożeniem dla ludzkiej godności.
Dyrektor UNAIDS zauważył, że do 2029 r. liczba nowych infekcji może osiągnąć 8,7 mln.