Decyzja Senatu, o nie uchyleniu immunitetu senatorowi Krzysztofowi Piesiewiczowi, była błędna i zła - powiedział w piątek minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski. Potwierdził także fakt umorzenia przez warszawską prokuraturę śledztwa w sprawie senatora.
"Moją ocenę sytuacji najlepiej zawrzeć słowami, że jest to zła decyzja Senatu, ponieważ uniemożliwia ona również panu Krzysztofowi Piesiewiczowi przedstawienia przed prokuraturą swojej wersji wydarzeń" - powiedział w piątek dziennikarzom w Senacie Kwiatkowski.
Pytany, czy senatorowie Platformy Obywatelskiej, którzy mają większość w Senacie, popełnili błąd głosując za pozostawieniem immunitetu Piesiewiczowi odparł, że była to "błędna decyzja całej izby".
Minister oficjalnie potwierdził także informację o umorzeniu przez Prokuraturę Okręgową Warszawa-Praga śledztwa dotyczącego posiadania kokainy i nakłaniania do jej zażycia przez Piesiewicza. Jak podkreślił, decyzja prokuratury była spowodowana odmową uchylenia senatorowi immunitetu.
Kwiatkowski poinformował także, że w najbliższy poniedziałek ma zostać skierowany do sądu akt oskarżenia przeciwko osobom, które szantażowały Piesiewicza, o czym już wcześniej informowała PAP.
Szef resortu sprawiedliwości w rozmowie z dziennikarzami powiedział, że procedura prawna obliguje prokuraturę do umorzenia śledztwa, gdyż wymiar sprawiedliwości nie może ani ponowić wniosku o uchylenie immunitetu, ani zawiesić śledztwa.
"Procedura została zakończona. To postępowanie może być podjęte na nowo, gdy ustąpią formalne przesłanki, które skłaniały do jego zakończenia w tym momencie. Śledztwo może być podjęte na nowo, kiedy senator Krzysztof Piesiewicz przestanie być senatorem" - zaznaczył Kwiatkowski.
Prokuratura zamierzała zarzucić Piesiewiczowi popełnienie przestępstw opisanych w ustawie o przeciwdziałaniu narkomanii: posiadania kokainy i nakłaniania innych osób do jej zażycia.
W tajnym głosowaniu na początku lutego przeciwko wnioskowi prokuratury o pociągnięcie Piesiewicza do odpowiedzialności karnej głosowało 50 senatorów, "za" było 31 senatorów, a 6 wstrzymało się od głosu. Senatorowie PiS informowali jeszcze przed głosowaniem, że ich klub będzie za uchyleniem immunitetu Piesiewiczowi; przeciwko takiej decyzji zagłosowali jednak dwaj senatorowie PiS: Zbigniew Romaszewski i Piotr Andrzejewski.
Wcześniej wniosek prokuratury negatywnie zaopiniowała senacka komisja regulaminowa; jej członkowie argumentowali, że jest on przedwczesny i w tej chwili nie ma podstaw do uchylenia Piesiewiczowi immunitetu.
Prokurator Gacek w wywiadzie dla środowej "Rzeczpospolitej" zarzucił senatorom, że z niezrozumiałych powodów umniejszają wartość dowodów, które posiada prokuratura i swoją decyzją o nieuchyleniu immunitetu uniemożliwiają dalsze prowadzenie śledztwa. Podkreślił, że z filmów jednoznacznie wynika, że Piesiewicz nie był osobą odurzoną i miał świadomość swoich reakcji. Ponadto - zdaniem prokuratora - Piesiewicz brał czynny udział w całym zdarzeniu, a w wielu przypadkach był nawet inicjatorem pewnych zachowań.
Zapowiedział także, że prokuratura będzie chciała wrócić do sprawy, kiedy Piesiewiczowi wygaśnie senacki mandat, czyli w 2011 roku.
Wywiad warszawskiego śledczego dla "Rz" wywołał oburzenie wśród senatorów, którzy zarzucili prokuraturze, że stara się poprzez media wymóc zmianę decyzji w sprawie pozostawienia immunitetu Piesiewiczowi. Według senatorów z komisji regulaminowej, prokuratura w całej sprawie Piesiewicza popełniła wiele błędów.
Wniosek o uchylenie immunitetu senatorowi był pokłosiem innego postępowania, które - jak podał w grudniu "Wprost" - prokuratura wszczęła po doniesieniu samego Piesiewicza. Senator twierdził, że padł ofiarą grupy szantażystów. 18 listopada na zlecenie śledczych doszło do zatrzymania osób wskazanych przez parlamentarzystę. Według "Wprost", zatrzymani oskarżyli Piesiewicza o posiadanie kokainy. Piesiewicz powiedział wówczas tygodnikowi, że sam poprosił o uchylenie immunitetu i wyraził zgodę na pociągnięcie go do odpowiedzialności karnej.
Z kolei "Rz" podała, że w połowie października do jej redakcji zgłosiła się kobieta, która twierdziła, że "ma nagrania kompromitujące jednego z wpływowych senatorów Platformy". "Super Express" zamieścił na swojej stronie internetowej film, który ma być dowodem, że Piesiewicz zażywał narkotyki. "SE" napisał, że jedno z nagrań senator obejrzał w towarzystwie dziennikarza "SE"; Piesiewicz zaprzeczył jednak, że zażywał narkotyki. "To nie była kokaina, ale sproszkowane lekarstwa" - mówił.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.