Gorące emocje, szlachetna rywalizacja? A może raczej cyniczna zabawa możnych tego świata, przykrywka dla ich brudnych interesów? Czym tak naprawdę jest współczesny futbol?
Piłka nożna jest dziś piaskownicą, w której bawią się obrzydliwie bogaci oligarchowie ze Wschodu, arabscy szejkowie, naftowi potentaci. Przejmują najsłynniejsze kluby piłkarskie. Decydują o gigantycznych transferach – czytamy w zajawce arcyciekawej książki Jamesa Montague’a „Klub miliarderów”, wydanej właśnie przez Znak Horyzont. To rzecz o korupcji, brudnej polityce i współczesnych formach niewolnictwa, które kryją się za imponującą fasadą nowoczesnych stadionów.
Najsilniejszy argument
Gospodarze dwóch najbliższych mundiali – Rosja i Katar – zostali wybrani w cieniu skandalu korupcyjnego. Na rzecz tych pierwszych mistrzostw lobbował Roman Abramowicz – rosyjski miliarder, który dorobił się na inwestycjach w ropę i gaz, jeden z najbardziej lojalnych oligarchów Putina. To on w RPA spotykał się prywatnie z Seppem Blatterem, ówczesnym przewodniczącym FIFA, odwołanym pięć lat później po innej aferze korupcyjnej. Z kolei wybór Kataru na gospodarza mundialu poprzedzały tajemnicze kolacje szejka Tamima bin Hamada al-Sanima z prezydentem Sarkozym i Michelem Platinim, przewodniczącym UEFA, który stracił stanowisko razem z Blatterem. Śledztwo dziennikarskie miało wykazać, że szejk zaoferował m.in. kupno Paris Saint-Germain i wyczyszczenie długów klubu, jeśli Platini zagłosuje na Katar. Transakcja z udziałem Katarczyków zresztą faktycznie wkrótce doszła do skutku.
Decyzje dotyczące gospodarzy mistrzostw świata to jednak – jak wynika z książki Montague’a – tylko wierzchołek góry lodowej. Piłka nożna już dawno stała się bowiem narzędziem geopolityki. Putin potrzebuje jej, by wysłać swoim obywatelom komunikat o potędze Rosji. Natomiast arabscy szejkowie dzięki niej budują na zewnątrz wizerunek państw pozornie otwartych i tolerancyjnych. Wystarczy jednak lekko uchylić tę przykrywkę, by zobaczyć przerażający obraz.
James Montague zagląda tam, gdzie inni zajrzeć nawet nie próbują, gdyż wiedza, którą mogliby w ten sposób uzyskać, z pewnością nie byłaby wygodna. Autor książki dociera do ludzi, którzy na własnej skórze doświadczyli, jakimi środkami ów wizerunek jest budowany. Ludzie ci poznali smak współczesnego niewolnictwa, pracując chociażby w krajach Zatoki Perskiej, które teraz stopniowo, przez swoich przedstawicieli, przejmują kolejne europejskie kluby. Dzieje się to przy powszechnej akceptacji Europejczyków, dla których oferowany przez Arabów pieniądz okazuje się wystarczającym argumentem.
Bogacze i niewolnicy
Dużo miejsca poświęca Montague w swojej książce Zjednoczonym Emiratom Arabskim – państwu, które stara się obecnie o status kulturalnej stolicy regionu. Do stworzenia wizerunku państwa bardziej liberalnego od innych krajów arabskich, przyjaznego Zachodowi, potrzebny był jeszcze futbol – rozrywka rozpalająca tłumy. Tą sprawą zajął się szejk Mansour bin Zayed al-Nahyan, przyrodni brat obecnie urzędującego prezydenta Emiratów. To właśnie Mansour kupił klub Manchester City, a następnie wydał setki milionów funtów, zapewniając klubowi tytuł mistrza Anglii.
Z tą historią kontrastują opowieści gastarbeiterów z Bangladeszu pracujących w tym państwie. Okazuje się bowiem, że żyją oni często w warunkach urągających ludzkiej godności. Dowiadujemy się, że obowiązujący w krajach Zatoki Perskiej system „kafala” (co oznacza po arabsku mniej więcej tyle co sponsoring) daje pracodawcy niemal nieograniczoną władzę nad pracownikiem. Po przylocie do Emiratów wielu z nich zabierane są paszporty. Robotnicy mieszkają w obozach, których zwykle nie opuszczają, nieraz po 10 w jednym pokoju. W lecie pracują w 50-stopniowym upale, po kilkanaście godzin, bez odpowiedniej ilości wody. Nie mają prawa do strajku, a za niesubordynację karani są więzieniem.
A co ma do tego piłka? „Kupno drużyny gwarantuje ci tanią przestrzeń reklamową służącą do promocji twoich marek: od linii lotniczych przez turystykę aż po firmy budowlane. Daje ci także kartę przetargową w relacjach z mediami, które potrzebują dostępu do twoich zawodników i stadionu. To z kolei pozwala ci mówić śmiało o wartościach panujących w Abu Zabi oraz odciągnąć uwagę ludzi od faktu, że twoje podejście do praw człowieka wygląda kiepsko i jeszcze się pogarsza” – mówi na kartach „Klubu miliarderów” Nicholas McGeehan, ekspert ds. Zatoki Perskiej w organizacji Human Rights Watch.
Przymykanie oczu
Niestety, w Katarze, który już w 2022 r. będzie gospodarzem Mistrzostw Świata w Piłce Nożnej, sytuacja wygląda niemal identycznie. Autor książki odwiedza tamtejsze obozy pracownicze, więc wie, o czym mówi: „Mowa tu o niepłaceniu pensji, okropnych warunkach czy wysokiej śmiertelności wśród młodych mężczyzn pracujących w niesamowitym upale” – pisze James Montague.
Nie trzeba jednak szukać tak daleko: spójrzmy na Rosję – państwo, które przemocą zagarnęło Krym i które ciągle prowadzi pełzającą wojnę na wschodzie Ukrainy. Te sprawy, znane nam może nieco lepiej, Montague też w swojej książce wnikliwie opisuje.
„Klub miliarderów” to lektura bardzo przygnębiająca. Na pewno jednak potrzebna, by otwierać oczy tym, którzy wolą je przymykać na wątpliwe moralnie zaplecze bogatych inwestorów. „Czy ma jakieś znaczenie, kto jest właścicielem klubu piłkarskiego?” – pyta autor. – „Czy liczy się, skąd pochodzą pieniądze albo dlaczego ktoś zdecydował się sponsorować akurat twój ukochany zespół? Najprostsza odpowiedź, jaką słyszałem (…), sprowadzała się do tego, że większość fanów, których spotkałem, totalnie o to nie dba i dopóki ich ekipa zdobywa puchary, zaakceptują prawie każdego właściciela”.
„Ale nie każdy zwycięża” – dodaje Montague. Opisany na końcu książki przypadek klubu Portsmouth FC, pogrążanego przez bogatych inwestorów, a następnie wyciągniętego z długów przez stowarzyszenie kibiców, wnosi jednak trochę nadziei. Jeśli tak, to może jednak jest szansa, że futbol nie stanie się jedynie zabawką w rękach bogaczy, którzy mogą kupić sobie każde zwycięstwo.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Waszyngton zaoferował pomoc w usuwaniu szkód i ustalaniu okoliczności ataku.
Raport objął przypadki 79 kobiet i dziewcząt, w tym w wieku zaledwie siedmiu lat.